Życie z teściami pod jednym dachem. Czy taki układ może się udać? "Babcia nie ma wstępu do kuchni"

Teoretycznie taka sytuacja ma wiele plusów. Wychodzi znacznie taniej, zazwyczaj jest z kim zostawić dzieci. Możemy także spotkać się z opinią, że wspólne mieszkanie zacieśnia więzi i zwiększa poczucie bezpieczeństwa. Jednak jak to wygląda w praktyce? Opowiedziało nam o tym kilka kobiet.

Przed laty w mediach głośno było na temat badań japońskich naukowców z Uniwersytetu Osaka. Badacze odkryli, że kobiety, które mieszkają pod jednym dachem z teściami czy rodzicami, są trzy razy bardziej narażone na poważne choroby serca. Powód? Takim sytuacjom często towarzyszy ogromny stres. A najbardziej w tego typu układach cierpią młode i wrażliwe kobiety. 

Naukowcy w raporcie podsumowującym badania przekazali także kilka porad dla osób, które znajdą się w takiej sytuacji. Ich zdaniem, należy przede wszystkim obniżyć swoje oczekiwania, komunikować się bezpośrednio, starać się być asertywnym, a wszelkie nieporozumienia rozwiązywać na bieżąco. Poza tym, co bardzo ważne, zawsze należy trzymać stronę współmałżonka - nawet jeśli w danej sytuacji naszym zdaniem nie ma racji. Wówczas warto powiedzieć mu o tym w cztery oczy, a nie w obecności teściów czy rodziców. 

"Ciągle odczuwam jej niechęć"

Z wnioskami badań w pełni zgadza się Zofia, która przez kilka lat mieszkała pod jednym dachem z mężem, synem i teściową. Z perspektywy czasu uważa, że taki układ nie ma szans na powodzenie. Jak podkreśla, w domu teściowej nigdy nie czuła się, jak u siebie. - Poza tym nie czuliśmy się swobodnie we własnej sypialni. Nasz pokój znajdował się całkiem blisko pokoju moich teściowej. Pamiętam, że zawsze w trakcie zbliżeń staraliśmy się być bardzo cicho.

Po kilku latach ciągłych kłótni z matką męża małżeństwo w końcu zdecydowało się na wyprowadzkę. - Strasznie żałuję, że zgodziłam się na to wspólne mieszkanie po ślubie. Być może gdyby nie to, miałabym teraz lepsze relacje z moją teściową. Druga synowa, która nigdy z nią nie mieszkała, jest w jej oczach idealna. A ja mimo upływu lat ciągle odczuwam jej niechęć wobec mnie - mówi Zofia.

"To był koszmarny rok"

Jeszcze gorsze doświadczenia ma za sobą Iwona. - Na początku małżeństwa z moim mężem postanowiliśmy w ramach oszczędności zamieszkać z moimi rodzicami, którzy mają całkiem duży dom. Pamiętam, że w tamtych latach (koniec lat dziewięćdziesiątych) wiele par decydowało się na takie rozwiązanie. Dzisiaj uważam, że to był straszny błąd. Dlatego nikomu nie radzę, by oszczędzał w taki sposób - mówi Iwona. 

Jak wyglądało jej życie z rodzicami i mężem pod jednym dachem? - To był koszmarny rok. Czułam się bardzo niekomfortowo, gdy rodzice krytykowali mojego męża. Ciągle im się coś w nim nie podobało.  A ja nie wiedziałam, jak zachować się w takich sytuacjach. Bo mi akurat tamte jego zachowania zupełnie nie przeszkadzały. Codziennie myślałam o tym, jak cudowanie by było gdybyśmy mieszkali osobno - wspomina nasza rozmówczyni. 

- Teraz cieszę się, że to trwało tylko rok. Gdybyśmy mieszkali dłużej, myślę, że to mogłoby bardzo źle wpłynąć na naszą relację. Być może dzięki wyprowadzce nadal jesteśmy razem - podsumowuje Iwona. 

"Nie ma wstępu do kuchni"

Z kolei Marta, której narzeczony, zaproponował, że po ślubie przez jakiś czas mogliby mieszkać w domu jego rodziców, ciągle stara się odwieźć go od tego pomysłu. - Od lat obserwuję konflikt w mojej rodzinie, który trwa już od 20 lat. Żona wujka z moją babcią pałają do siebie niemal od samego początku ogromną niechęcią. Nigdy nie widziałam, żeby normalnie ze sobą rozmawiały. Raz na jakiś czas wybucha tylko jakaś awantura. Moja babcia nie ma wstępu do kuchni, z której korzystała wcześniej przez kilkadziesiąt lat. A jednocześnie płaci większość rachunków. Wujek boi się swojej żony, więc w ogóle się nie wtrąca. To jakiś koszmar. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym żyć pod jednym dachem z osobą, której tak nie lubię - mówi Marta.

"Taki układ jest bardzo popularny"

Marzena, mieszkanka jednej z podlaskich wsi, wraz z mężem i jego rodzicami mieszka pod jednym dachem od 30 lat. - U nas w miejscowości, taki układ nadal jest bardzo popularny. Moje dzieci wyjechały do Warszawy, ale na przykład do sąsiadów niedawno wprowadziła się żona ich syna - mówi Marzena.

Jak podkreśla nasza rozmówczyni, po 30 lat mieszkania wraz z teściami, nie uważa, że ten układ jest zły. - Ja nie trafiłam najgorzej. Od początku czułam, że teściowie mnie lubią i zależy im na tym, by nasze relacje były dobre. Jednak nie da się ukryć, że mamy w tym naszym domu sporo niezależności. Teściowie mają swoją własną łazienkę i kuchnię. I myślę, że to jest klucz do sukcesu w takich przypadkach - podusmowuje Marzena. 

Może cię także zainteresować:

Więcej o: