"Nigdy się nie ukrywałyśmy, outuję się pani z warzywniaka, mówię kurierowi, że paczkę odbierze żona"

Aga Kozak
- Ludzie często mówią, że nasz ślub to akt odwagi, a my po prostu robiłyśmy to, co czułyśmy, że będzie dla nas dobre. A połączyła nas piłka nożna - mówi wyoutowana piłkarka AKS ZŁY Karolina Górska - Tran, która gra w jednym klubie ze swoją żoną.

Aga Kozak: Twoja wielka miłość to piłka nożna…

Karolina Górska - Tran*: Ale łączy się z drugą wielką miłością, bo swoją żonę poznałam właśnie na jednym z treningów w klubie piłkarskim. Ale piłka tak, też. Od dziecka lubiłam sport. Już w podstawówce po lekcjach zaciągałam swoją przyjaciółkę, żeby grać w piłkę. Byłyśmy jedynymi dziewczynami, które grały z chłopakami.

Co jakiś czas przychodził do nas na lekcje WF-u pan z Sempa, czyli z ursynowskiej drużyny piłkarskiej i rozdawał ulotki chłopcom, zapraszając ich do szkółki. Ja też zawsze chciałam taką dostać, ale nie rozdawał ich dziewczynom.

Więc ćwiczyłaś pływanie i akrobatykę…

Aktywności, które były wystarczająco dziewczęce. W gimnazjum wszyscy codziennie po lekcjach grali w piłkę. Urządziliśmy nawet własną ligę międzyklasową, której finał rozgrywał się podczas Dniu Sportu. A na zawodach międzyszkolnych dowiedziałam się, że jedna dziewczyna ze szkoły trenuje w klubie Uniwersytetu Warszawskiego, więc się zgłosiłam.

Zobacz wideo

Przyjęli.

To był pierwszy klub, którego byłam zawodniczką. I tam poznałam Elizę.

Zanim przejdziemy do love story to wytłumacz mi, co jest takiego wspaniałego w piłce nożnej?

Wszystko! Jest przepiękna. Zanim zaczęłam grać w klubie, już byłam fanatyczną kibicką. To był czas szczytu kariery Messiego, który cały czas wszystkich szokował… O kobiecych drużynach profesjonalnych wtedy nie słyszałam.

W piłce jest wszystko, ale przede wszystkim emocje.

Ale stresuje cię granie przed publicznością.

To doświadczenie z kibicami mam dopiero w AKS Zły i choć nasi kibice są wspaniali, to jednak początkowo faktycznie bardzo mnie to stresowało. Gram na prawej obronie i zwykle zaczynałam mecz, grając przy samych trybunach, więc gdy tylko miałam piłkę przy nodze, słyszałam kilkanaście różnych podpowiedzi, co z nią zrobić - to nie ułatwiało gry. Do Złego - uznanego przez UEFA za najlepszy amatorski klub w Europie - trafiłam przez znajomą Elizy, Dankę, ówczesną trenerkę zespołu.

Zresztą większą część drużyny stanowiły stare znajome, czyli Chrząszczyki - klub sportowy, organizujący turnieje pod hasłem "przeciw homofobii", którego celem od lat jest tworzenie bezpiecznego miejsca dla lesbijek, osób transpłciowych, niebinarnych czy queerowych w sporcie, a w szczególności w piłce nożnej.

Przyszłyśmy na trening i zostałyśmy. To ja namówiłam Elizę - trenowałam wtedy sztuki walki, ale perspektywie powrotu do piłki nie mogłam się oprzeć. 

Chrząszczyki czy AKS Zły zmienili całkowicie moje postrzeganie piłki nożnej, którą uważam za nieciekawy sport, któremu towarzyszy brutalna, przemocowa kultura, oparta na niezbyt ciekawym pojmowaniu męskości. I nagle okazało się, że można inaczej: demokratycznie, równościowo, że można docenić kobiety. Bo w Złym - obie drużyny są równe.

To jest niesamowite, bo dołączałam do Złego po prostu jako piłkarka, a to wszystko doszło do mnie później.

Zły łączy w sobie wszystkie najbardziej pozytywne rzeczy w futbolu: pasję, społeczność, współzawodnictwo, energię.

Ale nie opiera się na tym, że ludzie nakręcają się wrogością do drużyny przeciwnej, a stadion nie jest okazją do wyrażenia swoich homofobicznych poglądów. Używamy języka neutralnego, powszechnego, mamy Kulturalny Klub Kibica i przyśpiewki pozdrawiające drużynę przeciwną.

Eliza Górska-Tran i Karolina Górska-Tran (od lewej), małżeństwo piłkarek AKS ZłyEliza Górska-Tran i Karolina Górska-Tran (od lewej), małżeństwo piłkarek AKS Zły zdjęcie: Julia Szablowska

No dobra, wracamy do historii miłosnej.

Tak, Eliza zwróciła na mnie uwagę, ale ja początkowo nie wyobrażałam sobie tego. Mówiłam, że nic z tego nie będzie, dlatego, że jest między nami różnica wieku - 8 lat - że gramy razem w klubie  i dlatego, że jest dziewczyną.

Wcześniej nie podobały ci się dziewczyny?

Tak mi się wydawało.

Oczywiście teraz, analizując jakieś sytuacje z przeszłości, widzę, że zwracałam już wcześniej na nie uwagę, ale nigdy nie nazywałam tego zakochaniem, bo zostałam wychowana w heteronormatywny sposób.

To super widzieć, że dzieciaki teraz mają też nieheteronormatywne wzorce - w filmach, bajkach, piosenkach, wśród ich idoli. Może ze wspomnień młodych osób LGBT zniknie dzięki temu poczucie wyobcowania, wrażenie, że jest się kimś innym i "jedyną taką osobą na świecie".

Jak wspominasz swój coming out?

W pewien sposób miałam bardzo dobrze: moja rodzina w pełni mnie akceptuje, więc nie zajęło mi dużo, żeby się przed nimi wyoutować. Może pomogło to, że to przyszło z miłością do kogoś… Byłam bardzo młoda i wszystko było dla mnie nowe.

Co było nowe?

Odczułam diametralną różnicę w jakości życia w społeczeństwie. Nagle ludzie na ulicy zaczęli inaczej na mnie patrzeć, społeczeństwo już nie miało takiej radosnej aprobaty dla mojej młodości, radości, miłości.

Poczułam brak przychylności. Teraz czuję się zupełnie inaczej, ale wtedy miałam 16 lat, i nawet w szkole, wśród rówieśników, na każdej lekcji czy przerwie słyszałam za plecami nieprzyjemne komentarze. Nauczyciele nigdy nie reagowali więc zaczęłam opuszczać lekcje i w efekcie nie zdałam do następnej klasy. Nie było ciekawie.

A za co ty kochasz Elizę? Co cię w niej ujmuje?

Przede wszystkim to jaka jest dobra. Dzięki niej mam częściej na uwadze dobro innych.

A jak czujesz miłość?

Kiedy coś się dzieje, to pierwsze, o czym myślę, to, to, żeby jej o tym opowiedzieć. Nic nie jest takie ważne, dopóki nie przeżywamy tego razem. Wiem, że rozumie mnie w pół słowa.

Jak wracam do domu i wreszcie mogę ją zobaczyć i przytulić, to wiem, że naprawdę jestem w domu, jest tak ciepło i bezpiecznie, że można się zrelaksować i w pełni "opuścić gardę".

Ale wy razem gracie - czy to nie generuje jakichś stresów, kłótni?

Wiadomo, że miałyśmy spięcia. Ale Eliza tak jest zaangażowana w grę, że potem nic z tego, co się działo, nie pamięta - więc trudno jest się spierać.

Eliza Górska-Tran (pierwszy plan) i Karolina Górska-Tran (drugi plan), małżeństwo piłkarek AKS ZłyEliza Górska-Tran (pierwszy plan) i Karolina Górska-Tran (drugi plan), małżeństwo piłkarek AKS Zły zdjęcie: Julia Szablowska

A ty myślisz dużo o piłce.

Strasznie. Teraz dodatkowo mamy bardzo emocjonujący moment, bo walczymy o utrzymanie w naszej lidze - jeśli nam się nie uda i będziemy na ostatnim miejscu, to spadniemy z powrotem do czwartej ligi. To strasznie skomplikowane, co się dzieje w tej naszej lidze, nie będę ci nawet tłumaczyć tych zawiłości.

Jak jesteście traktowane jako piłkarki?

Zły założył sobie, że drużyny męska i kobieca będą traktowane na równi. Działacze i działaczki wkładają więc tyle samo wysiłku w budowanie i rozwijanie naszych drużyn, promowania meczów. Ale w większej skali jesteśmy wyjątkiem. Nawet drużyny z najwyższego szczebla muszą wycofywać się z rozgrywek, bo po prostu tracą dofinansowanie. Zarobki piłkarek są nieporównywalnie mniejsze niż zarobki piłkarzy. Trudniej więc kobiecie zdecydować się na karierę piłkarki, bo albo np. będzie musiała poświęcić temu bardzo dużo czasu, jednocześnie pracując na cały etat, albo po prostu liczyć, że jednak będzie miała z tego jakieś - niewielkie - pieniądze. Na piłkę nożną kobiet PZPN przeznacza ułamek tego, co na rozgrywki mężczyzn.

A piłka kobiet jest w jakiś sposób inna niż mężczyzn?

Jest inna. Oczywiście, że tak, ale nie podoba mi się to porównywanie.

To jest piłka nożna kobiet, a nie jakaś odmiana męskiego sportu.

Ty, żeby w ogóle grać, musisz poświęcać na to dużo czasu prawda? Czyli, że idziesz normalnie do pracy…

Mam dwie godziny przerwy i idę na trening. Mamy treningi trzy razy w tygodniu, a jeden dzień jest meczowy, więc właściwie cztery razy w tygodniu mamy kontakt z piłką. Teraz jak są mecze domowe, to wiadomo, że czasowo mogę zmieścić się w 3-4 godzinach, ale na mecze wyjazdowe czasami wyjeżdżamy o 11.00, a wracamy o 20.00.

Moje życie jest podporządkowane piłce.

Zwłaszcza że podchodzę do tego bardzo poważnie, nie pod względem kariery, bo na to już trochę za późno, ale pod względem emocjonalnym. Jestem bardzo zaangażowana i nie chciałabym opuścić treningu czy meczu. W Złym drużyna jest czymś wyjątkowym i ten czas spędzony wspólnie bardzo sobie cenimy.

Drużyna piłkarek AKS ZłyDrużyna piłkarek AKS Zły zdjęcie: Julia Szablowska

Opowiedz o niespodziance od kibiców, kiedy z Elizą wróciłyście ze Szkocji, gdzie brałyście ślub.

Wzięłyśmy ślub w Edynburgu - długo szukałyśmy miejsca w Europie, gdzie mogłybyśmy to zrobić, będąc spoza danego kraju. Mogłyśmy wybrać któryś z krajów skandynawskich, Niemcy i właśnie Szkocję. Wybrałyśmy ją ze względu na język. Nie miałyśmy w planie w ogóle nikogo zapraszać, tylko rodziców i świadków, bo nie miałyśmy środków, żeby wszystkim zafundować wycieczkę… Dlatego zaplanowałyśmy wesele w Polsce.

Ale i tak chciała do was dołączyć spora gromadka!

Moja siostra, która była moją świadkową, razem z mężem, moja mama, mój tata z żoną i z moim bratem. Mama Elizy i przyjaciel i siostra cioteczna i drugi przyjaciel… W sumie było z nami 14 osób. I spędziliśmy wszyscy razem tydzień w Edynburgu.

A jak wyglądała sama ceremonia?

Dostałyśmy formularz do wypełnienia - scenariusz ceremonii - gdzie do każdego jej elementu były odpowiedzi od A do F plus jeszcze jedna odpowiedź "wpisz własne". Dotyczył wszystkiego: tego, czy chcemy, żeby ktoś nas wprowadzał, czy chcemy, żeby była muzyka, czy to muzyka własna, czy ich losowa, czy bez muzyki. Jaką chcemy, żeby osoba prowadząca ceremonię podała definicję małżeństwa, jak ma nas nazwać, co mówimy w każdej części, co ta osoba mówi, kiedy wręcza nam obrączki itd.

To byłoby super, gdyby w Polsce ślub też tak wyglądał….

Był stres?

Raczej to było śmieszne, bo stoi się na środku i czeka się na wskazówki - trochę nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Wybrałyśmy sobie wcześniej obrączki, którymi się wymieniłyśmy. Przyjemne i wzruszające: miałyśmy nagrany film, który później był odtwarzany na weselu.

Kibice was przywitali…

… piosenką kibolską z trybun, gdzie zamiast "Zły" śpiewali nasze imiona i przezwiska, a na ogrodzeniu wywiesili wielki baner, gdzie było napisane - "Co Zły złączył… Orzech, Górka, gratulacje dziewczyny". Orzech to Eliza.

Eliza Górska-Tran i jej żona Karolina Górska-Tran (od lewej), zawodniczki AKS ZłyEliza Górska-Tran i jej żona Karolina Górska-Tran (od lewej), zawodniczki AKS Zły archiwum prywatne

Mówicie o sobie "żony"?

Jasne! Nigdy się nie ukrywałyśmy, nawet w prostych codziennych sprawach, outuję się pani z warzywniaka, czy mówię kurierowi, że paczkę odbierze żona. Od jakiegoś czasu czujemy taką powinność czy obowiązek widoczności. Wiemy, że jesteśmy uprzywilejowane - mamy dużą grupę swoich znajomych, którymi się otaczamy, i którzy są akceptującym środowiskiem. Mieszkamy w dużym mieście i jesteśmy wyoutowane właściwie we wszystkich środowiskach, w których żyjemy. Wiemy, jak ważna jest widoczność, więc pokazujemy się i mówimy o sobie głośno, zwłaszcza w obecności osób, których nie znamy bezpośrednio.

Ludzie często mówią, że nasz ślub to akt odwagi, a my po prostu robiłyśmy to, co czułyśmy, że będzie dla nas dobre.

A jak wy się czujecie w Polsce? Nie myślicie o tym, żeby wyjechać?

Myślimy. Często. Jak się czujemy w Polsce? Niedobrze. Mając przywiązanie do tego, gdzie się wychowywało, do ludzi, kultury, miejsc, jednocześnie czujemy, że nie spełniamy jakichś wymogów. Nagonka władzy sprawia, że przemoc, czy dehumanizacja osób LGBT są na porządku dziennym. Krzywdzące, homofobiczne, dyskryminujące wypowiedzi są określane jako neutralne czy jako zdanie tej osoby, do którego ona ma prawo, "bo wolność słowa".  To sprzeciw przeciwko dyskryminacji jest już uznawany za coś politycznego. Normą jest więc dyskryminacja czy po prostu brak empatii. 

Co możemy zrobić, żeby tak nie było?

To, jak moje dziecko - jako osoba LGBT czy dziecko osób LGBT - będzie traktowane w szkole, zależy od tego, jak ty wychowasz swoje dziecko.

Często jako kontrargument adopcji przez pary jednopłciowe słyszy się właśnie to, że takie dziecko będzie miało ciężko w szkole, że społeczeństwo nie jest na to gotowe. Ale tylko wtedy, jeśli osoby heteronormatywne tak wychowają swoje dzieci. Jeśli nie wezmą swojej odpowiedzialności za ukształtowanie społeczeństwa. Najważniejsza jest więc empatia i edukacja. Ostatnio usłyszałam coś, co mnie uderzyło.

Co?

Koleżanka z pracy powiedziała, że "jest tolerancyjna, ale już wszędzie są te osoby LGBT, w filmach i w bajkach - no ile można?". Co miałam odpowiedzieć? Że nigdy za dużo, skoro 70 proc. młodych osób LGBT ma myśli samobójcze? Że to grupa, o której prezydent naszego kraju mówi, że nie są ludźmi? Których ktoś nazywa bezkarnie "zarazą"?

Więc nie, "za dużo gejów i lesbijek na Netflixie" to nie jest problem. Nienawiść jest.

*Karolina Górska -Tran - zawodniczka warszawskich klubów - AKS Zły i Chrząszczyków, jedna z twarzy globalnej kampanii #kickout, którą wspiera m.in. niemiecki dziennik sportowy "Kicker".

Więcej o: