Książę William i księżna Kate od czasu ślubu w 2011 roku doczekali się trojga dzieci. Książęca para, choć stara się spędzać ze swoimi pociechami jak najwięcej czasu, ze względu na liczne obowiązki wobec korony, na co dzień zmuszona jest korzystać z pomocy profesjonalnej niani. Jest nią Maria Borrallo, którą zdecydowali się zatrudnić w 2014 roku, kiedy ich pierwszy syn, książę George miał kilka miesięcy. Od tamtej pory to właśnie ona pomaga Kate i Williamowi w wychowaniu Georga, Charlotte i Louisa.
Wychowanie książąt, a w tym właśnie przyszłego króla, należy do nie lada wyzwań, dlatego ich opiekunka musi posiadać odpowiednie kwalifikacje. Cambridge'owie w poszukiwaniu niani zwrócili się do prestiżowej szkoły z ponad stuletnią tradycją Norland College w Bath i to właśnie jej absolwentką jest pochodząca z Hiszpanii Borrallo. Jak informują brytyjskie media, kobieta może pochwalić się m.in. znajomością sztuk walki, a także technik antyterrorystycznych.
Królewską nianię obowiązuje też szereg ścisłych zasad, których przestrzegania wymaga od niej rodzina królewska. I tak na przykład Borrallo nie może kontaktować się z mediami, a nawet opowiadać znajomym o swojej pracy. Umowa o zachowaniu poufności ma być bowiem pierwszym dokumentem podpisywanym przez potencjalne kandydatki na to stanowisko, już na etapie rekrutacji.
Kilkoma ciekawostkami na temat wychowania królewskich potomków podzieliła się jednak Louise Heren, historyczka, która spędziła rok w Norland, przygotowując tam materiał na temat tej prestiżowej szkoły. Jak zdradziła, Borrallo tak jak i inne absolwentki elitarnej placówki, nie może zwracać się do swoich wychowanków zwrotem "dzieciaki".
„Słowo 'dzieciaki' jest zakazane. To forma wyrażenia szacunku dla dzieci jako indywidualnych istot" - zdradziła Heren. Zamiast tego Borrallo powinna zwracać się do królewskich potomków po imieniu lub zwrotem "dzieci".
Co więcej, mimo że George, Charlotte i Louis mają należeć do wyjątkowo rozbrykanych, co przyznał sam książę William, niania nie może ich karać, a wszelkie nieporozumienia wyjaśniane są podczas rozmowy.
- Takie sytuacje (konflikty - red.) są wyjaśniane podczas rozmowy, dzieciom przedstawia się konsekwencje, ale nigdy na nie nie krzyczy. Krzyki są dla dzieci absolutnie „zakazane", a wszelkie ślady wzajemnego krzyczenia na siebie są rozwiązywane przez wyprowadzenie z danego pomieszczenia - donosi The Sun.