Robert Kowalczyk*: Proponuję sięgnąć do początku relacji, a nawet wcześniej: do przekonań, mitów związanych z funkcjonowaniem związku, bo one potem często doprowadzają do kryzysu, a w konsekwencji nierzadko też do rozwodu.
Pierwszy mit, któremu przeczą badania psychologiczne: przeciwieństwa się przyciągają. W parach ważny jest wspólny rdzeń, czyli podobne postawy, wartości i to w różnych wymiarach. O wiele trudniej jest - nawet przy ogromnej fascynacji erotycznej, która jest na samym początku motorem - utrzymać długofalowo satysfakcjonujący związek osobom np. ze skrajnie odmiennymi postawami czy wartościami.
Agata Stola*: Jak pojawia się temat rozwodu, rozstania, rozpadu relacji, to ludzie chcą prostego wytłumaczenia. Najlepiej, żeby była stereotypowo rozumiana zdrada, żeby można było wydać osąd moralny, gdzie będzie z jednej strony winny lub winna, z drugiej porzucony lub porzucona ofiara. Wtedy można potępiać i pocieszać.
A zdrada - rozumiana jako kontakt z osobą trzecią poza relacją - często nie oznacza końca relacji, wręcz przeciwnie może być nawet dla związku uzdrawiająca.
Poza tym mamy coraz większą różnorodność życiowych układów, nie ma już jednego "dobrego" modelu relacji. Znamy pary, w których "zdrada" jako taka w ogóle nie funkcjonuje.
AS: Po prostu kontakty poza relacją, na które jest obopólne przyzwolenie. Może to też być pojedyncze doświadczenie, wynik splotu różnych konfliktów, wydarzeń i emocji w związku, który nie kończy, ale zaczyna nowy etap w relacji. Najważniejsze jest to, żeby się od razu nie poddawać.
Zdrada jako powód rozwodu to pójście na skróty, przecież coś wcześniej się w tym związku działo. Powodem rozwodu jest to, co spowodowało, że do niej doszło.
Więc zdrada staje się sygnałem do zmiany.
RK: Wręcz syreną!
AS: Do nowego rozdania w relacji.
RK: Odwróćmy pytanie: co może zapobiec rozwodowi? Fundamentami są wzajemny szacunek i przywiązanie. Jeżeli tego nie ma w relacji, to jest większe ryzyko rozpadu związku.
AS: Według statystyk z czasów pandemii w 2020 roku było mniej rozwodów niż w latach poprzednich. Z jednej strony w tym czasie było się po prostu trudniej rozwieść ze względu na utrudnienia formalno-logistyczne związane z lockdownem. Specjaliści wskazują też na to, że ludzie stracili swoją codzienność, nie wychodzili tak często z domu, nie chodzili (i nie chodzą) do biura, brakowało im rutyny, która dawała poczucie bezpieczeństwa. Relacja - jaka by nie była - stała się ostatnim bastionem. Nie wiemy, co przyniesie jutro, więc lepiej trzymajmy się razem. Nawet jeśli doprowadzasz mnie do szału, wolę żebyś był/była. Lęk przed samotnością trzyma wiele z par razem w czasie pandemii.
I choć pary wciąż jako najczęstszą przyczynę rozwodów wskazują "niezgodność charakterów", to w moim odczuciu jest to bardziej kwestia różnicy w wartościach, wizji wspólnego życia, w ujęciu emocjonalnym i ekonomicznym.
Natomiast w gabinecie numerem jeden jest wciąż komunikacja, która kompletnie nie działa. Ludzie często wchodzą w małżeństwo bez rozmowy o tym, jak chcieliby, żeby ten formalny związek wyglądał. Nie rozmawiają o rolach, które dla siebie widzą, o potrzebach i oczekiwaniach. W gabinecie często słyszymy: "szkoda, że o tym nie porozmawialiśmy 10 lat temu". Bo potrzeby bywają bardzo różne: zawodowe, życiowe, rodzinne. Oczywiście są przypadki, że ludzie się zakochują, idą na żywioł, nie ustalają niczego i ten eksperyment się udaje, ale nie jest to regułą.
RK: "Niezgodność charakterów" to często fraza wytrych.
AS: To kolejny mit: ludzie wierzą, że podobieństwo jest gwarancją udanego związku, więc jak się w związku coś dzieje źle, to uznają, że jest to "niezgodność charakterów", a nie to, że nad nim nie pracowali, nie poświęcili mu wystarczającej uwagi.
Część osób chce mieć rozwód jak najszybciej za sobą. Fot. Shutterstock
AS: Dodałabym jeszcze partnerski podział obowiązków. W statystykach rozwodowych pojawia się jeszcze przemoc i używki. A kobiety częściej wnoszą pozwy rozwodowe.
RK: Możemy ulec stereotypowemu przekonaniu, że to tylko mężczyźni utrwalają patriarchalny model, ale warto zwrócić uwagę, że robią to także kobiety. Może pojawić się też podwójny standard, oczekiwanie skrajnie różnych postaw, np. wymóg na jednej ze stron opieki, zapewnienia bezpieczeństwa finansowego, z drugiej strony pełnego partnerstwa w podziale obowiązków domowych. Oczekiwania nie do pogodzenia w jednej relacji.
AS: W gabinecie mamy z jednej strony Strajk Kobiet, z drugiej tęsknotę za tradycyjnym modelem, w którym mężczyzna jest "nie do zdarcia".
RK: Często przytacza się - również w tym kontekście - słynne badania psychologów Johna Gottmana i Roberta Levensona. Obydwaj przez 14 lat obserwowali życie 79 małżeństw, z których w czasie trwania badań rozstało się 21. Przyjrzenie się 15-minutowej rozmowie małżonków wystarczało, by można było ocenić przyszłość pary. Na podstawie swoich badań Gottman i Levenson wskazali cztery konkretne zachowania, które mogą być niebezpieczne dla związku i nazwali je "czterema jeźdźcami apokalipsy".
RK: Pogarda jest skrajnym przejawem braku szacunku. Kiedy się pojawia ze strony kobiet, 85 proc. mężczyzn podejmuje tzw. postawę defensywną, czyli wycofywanie się - z różnych powodów. Jest więc źle, gdy pojawia się ustawiczna krytyka i musztrowanie. Równie źle jest, gdy pojawiają się komunikaty odrzucające.
Czyli?
RK: "Nie mogę na ciebie patrzeć", "jesteś moją pomyłką". Raz się może zdarzyć w jakiejś kłótni, ale jeśli zdarza się częściej, to już pojawia się ogromne ryzyko rozpadu relacji. Również wtedy, gdy jest to niewypowiedziane, ale widać to w postawie. Może wtedy rozwód jest nawet lepszym rozwiązaniem? Bo w sumie czy rozwód jest porażką? Kolejny mit: miarą małżeństwa jest jego dozgonność.
RK: W koncepcji Sternberga są trzy składniki miłości: namiętność, intymność i zaangażowanie. W zależności od długości relacji i okoliczności ich nasilenie ulega zmianie. Oczekiwanie, że namiętność po dwudziestu latach będzie jakościowo i ilościowo taka sama, jak podczas pierwszych kontaktów jest mrzonką, kolejnym nierealnym oczekiwaniem. Składnikami, które w dużej mierze utrzymują relację są intymność i zaangażowanie.
AS: Wspólne wartości, marzenia, ale też kredyty, dzieci i wszystko, co wnieśliśmy w nasz związek.
RK: Jeżeli nie ma namiętności, a jest intymność i zaangażowanie, to związek jest przyjacielski. Jest taki kolejny mit, że podstawową miarą relacji jest seks.
RK: Bywa z tym różnie. Ludzie przestają być dla siebie atrakcyjni seksualnie, a pozostają poznawczo.
RK: W terapii mówimy o naruszeniu normy partnerskiej. I to naruszenie tych zasad może być na wielu poziomach: intymności, seksualności, relacji z innymi ludźmi czy w kontekście tego, jak zarządzamy pieniędzmi.
AS: Na początku relacji miłość jest również postrzegana jako jedność myśli, on/ona rozumie tak, jak ja, tak samo postrzega świat. Tak projektujemy tę normę. A potem wychodzi, że nikt tej fantazji o jedności myśli nie zweryfikował. Nikt niczego nie ustalił. I tu często pojawia się rozbieżność między opinią terapeuty i prawnika.
U prawników wszystko musi być gdzieś zapisane, potwierdzone, a terapeuta bierze pod uwagę też te niewypowiedziane wprost deklaracje. Jednak jak coś jest niewypowiedziane i niespisane, to łatwo to złamać, naruszyć.
Tu skowronkami zmiany mogą być pary jednopłciowe. Są dla mnie wzorem, jeśli chodzi o komunikację, wyrażanie swoich potrzeb i oczekiwań, zdrowe negocjowanie. Ta zasada dotyczy wszystkich sfer życia. A w związkach heteronormatywnych wiele rzeczy umyka pod tzw. "oczywistością". Do tego w parach jednopłciowych - i jest to trochę niestety pokłosie braku akceptacji - w większości przypadków rodzina się nie wtrąca w to, jak ma być.
RK: Pomóc może choćby w tym sensie, że wiele osób próbuje jeszcze pewne rzeczy przed zakończeniem relacji poukładać. Bywa też, że jedna osoba zgłasza, że chce się rozwieść, a druga chce podjąć pracę nad relacją. Nie ma jednego schematu. Ludzie wiedzą, że nawet jeśli zamierzają się rozstać, to rozmowa w obecności terapeuty po prostu ułatwi im późniejsze funkcjonowanie.
AS: W Instytucie Splot pojawiają się też osoby, które po rozwodzie chcą pracować nad relacją, ponieważ mają dzieci i mimo że są już w nowych relacjach, idą do terapeuty, żeby ułożyć swoje życie "po". Czasem już na etapie rozwodu zaczynają pracę terapeutyczną, bo uważają, że ich porozumienie jest gwarancją bezpieczeństwa i równowagi psychicznej dzieci.
Do mnie przyszła ostatnio para, która postanowiła się rozstać, więc chcieliby wypracować jedną formę mówienia do dziecka o rozstaniu, tak żeby w jednym i w drugim domu słyszało taką samą narrację dotyczącą tego, dlaczego rodzice nie są już razem.
RK: Bo co ważne, są też pary, które przychodzą w wielkim kryzysie, ale w ogóle nie mówią o rozwodzie.
Końcem miłości nie jest bowiem nienawiść, tylko obojętność.
A jeżeli są emocje, nawet te skrajne, to jednak pracują. Oczywiście zdarza się, że ktoś gra rozwodem, czy podkręca emocje, grożąc odejściem. Są też pary, które w momencie konfrontacji, np. kiedy już dokumenty rozwodowe są na stole, też się zaczynają zastanawiać. Wizyta u specjalisty jest szansą na poprawę, na powrót.
RS: Od oczekiwań, motywacji, z jakimi przychodzą partnerzy. Dzięki nam mogą np. rozpoznać swoje potrzeby w związku.
AS: I nie popełnić tego samego błędu w następnym. Bo czasem się zdarza, że po jakimś czasie ludzie pojawiają się w Splocie z nowym partnerem/partnerką i tym samym problemem.
***
Dr n. med. Robert Kowalczyk - psycholog, seksuolog kliniczny. Założyciel Instytutu Psychoterapii i Terapii Seksuologicznej SPLOT. Kierownik Zakładu Seksuologii Wydziału Psychologii i Nauk Humanistycznych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Współpracuje naukowo i dydaktycznie z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym oraz Uniwersytetem SWPS. Ponad 15-letnie doświadczenie zawodowe zdobywał zarówno w ramach Kliniki Psychiatrii i Psychoterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, jak i w Centrum Terapii Lew-Starowicz. Członek Europejskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej (ESSM) oraz Członek Rady Naukowo - Konsultacyjnej ds. MSM Krajowego Centrum ds. AIDS Agendy Ministra Zdrowia. Zasiada w Radzie Naukowej Ośrodka Badań Społecznych nad Seksualnością Uniwersytetu Warszawskiego. W Radiu TOK FM z dr Aleksandrą Krasowską współprowadzi SexAudycję i SexPodcast.
Mgr Agata Stola - psychoterapeutka, seksuolożka, specjalistka zdrowia publicznego i polityki społecznej. Praktykę zawodową w Instytucie SPLOT łączy z pracą dydaktyczną na Krakowskiej Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego oraz Fundacji Edukacji Społecznej. Absolwentka Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, Wydziału Nauk o Zdrowiu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Interdyscyplinarnych Studiów Doktoranckich w Instytucie Studiów Społecznych im. Profesora Roberta Zajonca Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalistka psychoterapii uzależnień certyfikowana przez Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Certyfikowana przez Krajowe Centrum ds. AIDS doradczyni ds. HIV/AIDS. Ukończyła szkolenie seksuologiczne w Szkole Terapii Centrum Lew-Starowicz. Członkini Polskiego Towarzystwa Badań nad Uzależnieniami i Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Zasiada w Radzie Naukowej Ośrodka Badań Społecznych nad Seksualnością Uniwersytetu Warszawskiego.