Pieniądze, kobiety, drogie auta i sława. Król złodziei Zdzisław Najmrodzki w PRL-u miał wszystko

Zdzisław Najmrodzki był jednym z najbardziej znanych polskich przestępców lat 80. O jego brawurowych pościgach i ucieczkach mówili wszyscy. 29 razy swoim sprytem umknął wymiarowi sprawiedliwości. "Saszłyk", bo tak żartobliwie nazywali go koledzy, miał sławę, kobiety i pieniądze. Ale jego historia nie skończyła się szczęśliwie.

"Czterech synów miałam, ale Zdzisiek był najukochańszy. Inteligentny, wszystko potrafił zrobić, królem złodziei go nazwali. Tyle razy go wsadzali za kratki, a on im uciekał. W jednej z ucieczek z aresztu to ja mu pomagałam. Tunel nocami kopałam, by Zdzicha wydostać. To było w 1989 r. gdy go zamknęli w areszcie w Gliwicach" - opowiadała Sabina Najmrodzka, mama najsłynniejszego złodzieja w PRL-u w rozmowie z "Faktem". 

Zobacz wideo "Najmro. Kocha, kradnie, szanuje" - komedia akcji inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. ZWIASTUN

Zdzisław Najmrodzki wynosił towar z "Pewexów", kradł drogie samochody i wymykał się milicji. Jego burzliwe życie przyczyniło się do tego, że stał się legendą swoich czasów. Niektórzy nawet zakładali się o to, czy kolejny raz mu się uda uniknąć kary. Jak to się stało, że pracujący w 1975 roku w warsztacie samochodowym i mieszkający z żoną w Gliwicach Zdzisław stał się królem złodziei? 

Zdzisław Najmrodzki, od mechanika do legendy PRL-u

Kiedy był dzieckiem, wraz z trzema braćmi i rodzicami często zmieniali miejsce zamieszkania. Nie był skory do nauki. Z trudem udało mu się skończyć podstawówkę. W końcu jego rodzina znalazła swój dom w Gliwicach, a Zdzisław rozpoczął naukę w samochodówce i uzyskał dyplom czeladnika mechaniki samochodowej. Marzył o karierze kierowcy rajdowego, ale nie było mu nigdy dane spełnić się w tym zawodzie. Gdy miał 19 lat trafił do wojska. Jego sprawność fizyczna i spryt sprawiły, że szybko awansował na dowódcę czołgu, a później zaproponowano mu pracę w wojskach specjalnych. Odmówił. Zamiast tego w 1975 roku wrócił do Gliwic, gdzie pracował w warsztacie samochodowym i wkrótce się ożenił.

Jego życie zmieniło się, kiedy w czasie potańcówki pobił milicjanta i trafił do aresztu. Po ucieczce ukrywał się i przypomniał sobie o tym, że jeszcze w wojsku jeden z oficerów zaproponował mu, żeby zajął się szmuglowaniem. Skorzystał z oferty. Na początku lat 80. był już znany jako założyciel gangu złodziei samochodu. W ciągu trzech lat ukradli ponad 100 polonezów. Jego równorzędnym celem stały się Pewexy. 

Wraz z nowymi samochodami, pojawiły się nowe kobiety. Jeździł czarnym BMW, a u jego boku zamiast żony, pojawiała się 24-letnia kochanka. Kobieta otrzymała od niego willę pod Warszawą. Ewa Bojarska, radczyni prawna z Gliwic, wspominała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że to nie Najmro uwielbiał kobiety, a kobiety uwielbiały jego towarzystwo.

Gdy podjeżdżał pod moją kancelarię w Gliwicach, sekretarki dosłownie wisiały w oknie. Najmrodzki składał się ze sprzeczności. Był przestępcą, a jednocześnie niesłychanie eleganckim, kulturalnym, dobrze wychowanym człowiekiem. Żeby usiąść, czekał, aż kobieta pierwsza to zrobi, kobiety zawsze przepuszczał w drzwiach. Nie słyszałam, by kiedykolwiek używał wulgaryzmów, wypowiadał się bardzo konkretnie. Miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że wszyscy go lubili. Nie tylko kobiety, ale też towarzysze z celi czy klawisze. On sam, jego zachowanie kompletnie nie przystawało do norm, które prezentowali sobą przestępcy

- mówiła. 

Chociaż wielokrotnie milicja była bliska schwytania króla złodziei, ten zasłynął swoimi 29 ucieczkami. Jego świetna kondycja fizyczna, spryt i urok osobisty pomagały mu umykać wymiarowi sprawiedliwości. W końcu jednak usłyszał wyrok: 20 lat więzienia. Nie odsiedział jednak całego wyroku. Lech Wałęsa zlitował się nad legendą PRL-u i w 1994 roku Najmrodzki wyszedł na wolność. Nie cieszył się nią jednak zbyt długo. Zginął w wypadku samochodowym jesienią 1995 roku. Zderzył się z ciężarówką w okolicach Mławy. Prowadził kradziony samochód.

Więcej o: