Sandra Spałek na co dzień mieszka w Katowicach i to głównie na Śląsku robi zakupy w lumpeksach. Przyznam szczerze, że czasem nawet z zazdrością zerkam na to, co udało jej się upolować w lokalnych second-handach.
Sandra Spałek: Może Cię zaskoczę, ale od jakiś 25 lat. Do ciucholandu, bo tak nazywałyśmy second-hand, zabierała mnie mama. Wtedy nie było zbyt wielu sklepów, nie mówiąc już o centrach handlowych! Najpierw to ona mnie ubierała, szukała super rzeczy. Ja byłam zajęta pluszakami, ale tak wyrastałam w tym środowisku, poznawałam ludzi w kolejkach, bo swoje trzeba było odczekać w dniu dostawy. Z niektórymi osobami spotykamy się do dziś.
- Zdecydowanie. Zakupy w second-handach nauczyły mnie kreatywności i tego, że są tam nieograniczone możliwości. W lumpeksach można się świetnie ubierać, za niewielkie pieniądze, a co najważniejsze nie wyglądać identycznie jak inni.
- Szanuję zdanie innych ludzi. Oczywiście, pewnie wciąż są takie miejsca, które odstraszają od samego wejścia, ale zdecydowana większość, to czyste, przyjemne przestrzenie. Na siłę nie ma sensu nikogo przekonywać, ale warto zwiedzić kilka lumpeksów, żeby wyrobić sobie swoje zdanie, zanim definitywnie się zrezygnuje.
- Z tym bywa różnie, dokładnie tak jak z normalnymi zakupami. Czasem idę, bo mam ochotę pobuszować i zdaję się na los. Wtedy oczekuję niespodzianek, pojechanych rzeczy, które mnie zaskoczą. Jestem otwarta na fasony i kolory, bo gdzie jeśli nie tam? Ale równie często precyzuję bardzo dokładnie, czego chcę i idę z takim nastawieniem, że właśnie to kupię. Najlepsze jest to, że bardzo często tak się właśnie dzieje! To jest niesamowite, kiedy wizualizujesz sobie coś, a potem to wpada Ci w ręce.
- Średnio raz na miesiąc trafiam na coś, co jest dla mnie w kategorii naj. Gdybym miała wybrać jedną taką rzecz, to byłyby to rude kozaki ze skóry marki Pollini, z szeroką cholewką.
- Śliczna sukienka w kwiatki, która okazała się poliestrem i nie nadawała się do noszenia. Były też sandałki na obcasie, które włożyłam na imprezę. W drodze na nią zaczęły się rozpadać na części! Były tak zleżałe, że pod wpływem noszenia poszczególne elementy, jak podeszwa, zapięcia i paski zostały mi w ręce! Musiałam wrócić do domu się przebrać.
- Często żartuję, że stać mnie w lumpeksie na wszystko. To daje dużą swobodę, taki brak sufitu, jednak nie kupuję bezmyślnie, jeśli się nad czymś za długo zastanawiam, to znak, żeby tego nie brać. Muszę być pewna, że to jest to, czego chce, wtedy kasa nie gra roli. Uściślając najczęściej miedzy 0 złotych, kiedy mam tzw. pusty przelot, towar był słaby i nic nie kupiłam, a czasem kupuję ubrania za 250-300 złotych. Wtedy robię naprawdę spore zakupy z butami, torebką itd. Najczęściej jednak oscyluję połowie tego przedziału cenowego.
- Za marki premium, w bardzo dobrym stanie, lub nowe zwykle trzeba zapłacić więcej. W swojej szafie mam takie perełki jak jedwabna koszula Burberry, wymienione wcześniej kozaki Pollini, torebki vintage, czy rzeczy ze skóry. Tak czy inaczej, cena w lumpeksie to tylko ułamek ich rzeczywistych cen.
- Trudno powiedzieć, ale zdarzało mi się kupić coś poniżej 10 złotych. Ostatnio trafiłam na portfel Lauren za 8 złotych.
- Dawno temu, kiedy jeszcze prowadziłyśmy bloga z moją koleżanką Anetą, robiłyśmy bardzo dużo stylizacji pod zdjęcia. Kupowałyśmy ubrania w sklepach i lumpeksach. Dziewczyny często pytały, skąd mamy te rzeczy, więc jakieś 10 lat temu uznałyśmy, że w zasadzie możemy ubrania, których już z różnych względów nie potrzebujemy, sprzedawać po kosztach. Wszyscy byli zadowoleni. Jednak nigdy nie kupowałam i nie kupuję czegoś stricte na handel. Odsprzedaję swoje rzeczy, czy jakieś nieudane zakupy, żeby ich nie wyrzucać. W końcu moje szafy nie są z gumy.
- Zdecydowanie sukienek. To duża wygoda w takie dni, kiedy nie chcę kombinować, co z czym zestawić. Wystarczy, że do sukienki dobiorę buty, złapię torebkę i lecę, a że do butów mam słabość, to zaraz po sukienkach chyba ich mam najwięcej.
- Lubię chodzić na dostawy, kiedy jest całkowita wymiana towaru. To mój ulubiony dzień na zakupy, wtedy mam power i znajduję masę rzeczy, ale spośród nich wybieram tylko te pewniaki. Czasem coś kupię, a czasem nie, ale jestem w tym systematyczna. Zawsze z tyłu głowy mam to, gdzie i o której jest dostawa. Jeśli mam czas to zaglądam. Dni, kiedy nie ma dostawy mnie demotywują, dlatego wtedy nie robię zakupów.
- Pomimo tego, że wiele już sobie upolowałam, to przecież lumpeksy są nieskończonym oceanem możliwości, pełnym unikatowych rzeczy z historią. Mam w swojej szafie wszystko, czego potrzebuję, ale mój styl życia się zmienia, ja się zmieniam i pory roku się zmieniają, zatem chętnie upoluję sobie piękny, długi płaszcz z wełny na ten sezon.
- Najpierw zadałabym jej kilka pytań: Dlaczego jeszcze nigdy nie była w lumpeksie? Co ją powstrzymuje? Czy lubi chodzić na zakupy? Czy kupuje rzeczy ze sklepowych manekinów, czy raczej szuka swojego stylu? A potem powiedziałabym jej, że można tam kupić wszystko, o czym się marzy, pod warunkiem, że będzie się systematycznym.
- Ja również dziękuję.