- Trzy lata temu okazało się, że muszę się przeprowadzić. Właścicielka podniosła czynsz o 800 złotych, co było dla mnie skandaliczne. Mieszkanie nie było wyremontowane, a sama okolica też pozostawała wiele do ¿yczenia. Musiałam więc szybko znaleźć coś nowego - opowiada Natalia w rozmowie z kobieta.gazeta.pl.
Jak przyznaje, nieplanowana zmiana miejsca zamieszkania była dla niej naprawdę stresująca. - Ofert nie było dużo, a jak już się coś pojawiło, to szybko znikało - wyjaśnia. W końcu uda³o jej się jednak znaleźć interesującą ofertę, spełniającą jej oczekiwania. Jak się jednak okazało, na tym nie kończyły się jej problemy.
- Umówiłam się z właścicielką na obejrzenie mieszkania, jednak gdy pojawiłam się na miejscu, zaniepokoił mnie tłum zdezorientowanych ludzi, czekających pod blokiem - wyznała Natalia. Jak opowiada, były to osoby, które tak jak ona, były zainteresowane wynajęciem tego mieszkania.
- Okazało się, że wszyscy przyszliśmy, by obejrzeć dokładnie to samo mieszkanie. Co istotne, właścicielka nie uprzedziła nas, że będzie to casting, więc wszyscy byliśmy tak samo zdezorientowani. Myślałam, że po prostu spotkamy się, abym obejrzała mieszkanie i ewentualnie je wynajęła, jeśli wszystko będzie w porządku - tłumaczy.
Na "castingu" oprócz niej pojawiło się 9 osób, które tak jak i Natalia były poddenerwowane całą sytuacją. - To było bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Ludzie przekrzykiwali się, że to oni byli pierwsi. Ktoś nawet zaproponował, że zapłaci więcej za wynajem - wspomina.
Jak relacjonuje, ona sama nie wiedziała, jak odnaleźć się w tej krępującej sytuacji. - Stałam z boku i nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam się przytłoczona, bo pozostali ludzie nie dawali mi nawet dojść do głosu. Czułam się jak na jakimś targu. W pewnym momencie niepostrzeżenie wyszłam i stwierdziłam, że poszukam czegoś innego. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała już uczestniczyć w takiej szopce - podsumowuje rozczarowana zachowaniem właścicielki.
Jak się okazuje, Natalia nie jest odosobnionym przypadkiem, a podobne praktyki stają się coraz popularniejsze wśród właścicieli mieszkań.
Wiktoria, która dwa miesiące temu również poszukiwała mieszkania do wynajęcia, również przeżyła podobne doświadczenie. - Właścicielka umówiła na oglądanie mieszkania 11 osób, w równych 10-minutowych odstępach. Wiem, bo przybyłam na miejsce o 40 minut za wcześnie - opowiada.
- Siedziałam wiec na schodach i obserwowałam tę kuriozalną sytuację. Każda z zainteresowanych osób wchodziła do mieszkania na równe 10 minut, po czym jej miejsce zajmowała kolejna - relacjonuje. W trakcie spotkania głównym przedmiotem rozmów, wbrew oczekiwaniom nie były oferowane do wynajęcia mieszkanie, a zainteresowana jego wynajęciem osoba. - Właścicielka wypytywała o wszystko - czy się z kimś spotykam, czy planujemy ¶lub, ile mam lat, gdzie pracuje, czy mam nałogi, czy rodzice będą mnie odwiedzać, czy lubię gotować - opowiada wyraźnie wzburzona sytuacją Wiktoria.
- Na koniec ogłosiła, że skontaktuje się w wybraną osobą w ciągu tygodnia. Nawet nie kryła się z tym, że w castingu bierze udział jeszcze 10 osób, a ona wybierze tę, którą najbardziej polubi. Odpowiedziałam, że nie musi mnie brać pod uwagę, bo i tak nie jestem zainteresowana, na co usłyszałam, że i tak byli lepsi kandydaci - wyznaje. - To absurd, a najgorsze jest to, że wielu moich znajomych ma podobne doświadczenia. Nie dość, że ceny mieszkań idą w górę i trzeba płacić za nie naprawdę horrendalne stawki, to jeszcze musimy przejść specjalny casting, by udowodnić, że jesteśmy godni zamieszkać w klitce z boazerią na ¶cianach? To absurd - podsumowuje Wiktoria.