Do zdarzenia doszło w ubiegły weekend. Na boisku spotkały się drużyny kobiece - Vulcan Wólka Mlądzka oraz Świt Barcząca (gospodarze). W czasie przerwy mężczyzna, który pełni obecnie w zastępstwie funkcję trenera, podszedł do trenerki Świtu - Katarzyny Limanowskiej. Poinformował ją, że chciałby sprawdzić, czy jedna z piłkarek rzeczywiście jest kobietą. Jak wyjaśnił, jego wątpliwości wzbudził jej "chłopięcy wygląd".
Limanowska o zdarzeniu opowiedziała na łamach "Gazety Wyborczej". - W pierwszym momencie myślałam, że trener sobie po prostu żartuje. Dopiero kiedy zobaczyłam, że brnie w to dalej, zaczęło do mnie docierać, że to się dzieje naprawdę. Bo właściwie, z czym miałaby się wiązać taka kontrola? Mówiąc wprost: trener miał za przeproszeniem zaglądać zawodniczce w majtki? - skomentowała.
Sędzia zareagował na zdarzenie. Poinformował mężczyznę, że do przeprowadzanie takiej "kontroli" są potrzebne oficjalne pisma. Dziennikarzom opisującym zajście nie udało się skontaktować z klubem z Wólki Mlądzkiej. Jednak za pośrednictwem portalu Kobiecyfutbol.pl jego przedstawiciele wydali oświadczenie. Zaznaczyli w nim, że są przeciwni zachowaniu, do jakiego doszło w trakcie meczu. Poza tym będą uważnie obserwować rozwój sprawy.
- W trakcie meczu pomiędzy Świt Barcząca - Vulcan Wólka Mlądzka w IV lidze kobiet, asystent trenera w porozumieniu z pierwszym trenerem oraz kierownikiem drużyny skorzystał z możliwości weryfikacji uprawnień jednej z zawodniczek drużyny gospodarzy. Nie ma w tym nic wyjątkowego, ponieważ taką możliwość przewiduje regulamin rozgrywek - czytamy w oświadczeniu.
- Zdecydowanie odcinamy się od retoryki, jaką obserwatorzy chcą przypiąć do zaistniałej sytuacji, w naszym klubie nie ma mowy o jakichkolwiek przejawach dyskryminacji i jesteśmy przeciwni takim działaniom - podsumowują przedstawiciele klub w oświadczeniu.
Może cię także zainteresować: