22 października mija rok od wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, które doprowadziło do niemal całkowitego zakazu aborcji w Polsce. Na Gazeta.pl opisujemy, jak przez ten czas zmienił się krajobraz aborcyjny.
Aleksandra Dulas, edukatorka seksualna i terapeutka*: Może to, że nawet nie wiem, co mogę mówić, a za co mogą mnie spotkać nieprzyjemne konsekwencje. Powiem tak: to, co się zmieniło to to, że ludzie (a w szczególności kobiety, które chcą przerwać ciążę przychodzą) zgłaszają się, szukają kontaktu.
W Polsce mamy organizacje, które wspierają osoby, które chcą przerwać ciążę i można to w Polsce zrobić - oczywiście trzeba pamiętać, że robi się to nielegalnie.
Więc taka osoba samodzielnie może to zrobić. Pomyślmy jednak, że ze względu na obowiązujące prawo - robi to sama, bez wsparcia. Czasami jak ma chłopaka, który jest wspierający i wie o całej sytuacji, to z nią będzie. Jak ma mamę albo przyjaciółkę, która ją wspiera też.
Ale bywają takie dziewczyny, które chcąc przerywać ciążę, zamawiają i dostają pigułkę wczesnoporonną i przeżywają ten proces zupełnie same w lęku przed tym, jak to będzie przebiegać.
Czasem w bólu – choć nie chciałabym jakoś demonizować farmakologicznego przerwania ciąży, ale zdarzyć się może i to. Byłoby idealnie, gdyby ta osoba mogła to zrobić w cywilizowanych warunkach, w szpitalu, pod okiem lub w kontakcie telefonicznym z lekarzem. Pewna, że nic się nie wydarzy, albo że jak się wydarzy, ktoś jej powie, co ma robić.
Bywa, że kobieta, która wie, że będzie przerywać ciążę, dzwoni do innej – niekoniecznie swojej przyjaciółki – kobiety, która miała takie doświadczenie, albo działa w organizacjach, które wspierają kobiety w takiej sytuacji i może być w kontakcie przez telefon z taką osobą.
To bardzo istotna pomoc.
Ale żyjemy w kraju dziwnym i dziwne rzeczy stają się przestępstwem – i może się nim stać podanie komuś herbaty w czasie przerywania ciąży.
Wyobrażam sobie, że jeśli władze będą chciały utrudnić życie osobom, wspierającym osoby, które chcą przerwać ciążę – będą mogły to zrobić. Na razie Aborcyjny Dream Team trzyma się mocno, mają na szczęście dobre prawniczki i wielu sojuszników i sojuszniczek. Wspierają.
Więcej tekstów na temat konsekwencji orzeczenia ws. aborcji przeczytasz na Gazeta.pl
Bywa, że dowiadują się o tym późno, bo z jednej strony dostęp do badań bywa utrudniony, a z drugiej niektóre wady można późno zdiagnozować.
Więc najczęściej aborcja farmakologiczna nie będzie skutecznym sposobem na przerwanie takiej ciąży. W takich wypadkach potrzebny jest zabieg – i tutaj zaczynają się schody. Oczywiście znowu są organizacje w Polsce, które ułatwiają Polkom wyjazd do krajów ościennych jak Czechy czy Niemcy lub dalszych – jak Belgia, Holandia czy Szwecja.
Jednak trzeba pamiętać, że oprócz samego zabiegu trzeba też pokryć koszty wyjazdu, pobytu – to są koszty, na które nie każdą kobietę będzie stać.
I jest to absolutnie uwłaczające godności, że obywatelka Europy musi w ogóle uciekać się do takich sposobów.
To powinno być oczywiste, że idzie do szpitala, przerywa ciążę, która jest z jakichś powodów trudna i której ona nie chce kontynuować. Ustawa powoduje, że odebrane jest kobietom prawo do decydowania o swoim życiu. Łamane są w ten sposób Prawa Człowieka. Paragraf 3. mów, że "każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby" a 5., że "nie wolno nikogo torturować ani karać lub traktować w sposób okrutny, nieludzki lub poniżający". Ustawa, którą mamy w Polsce ewidentnie łamie przynajmniej te dwa punkty.
Kobiety traktowane są w sposób nieludzki i poniżane przez prawodawcę.
Sama nadmiernie strachliwa nie jestem, ale kiedy rozmawiam o aborcji, to zastanawiam się, co ryzykuję.
Bo mam rodzinę, plany życiowe, marzenia i nie chciałabym błąkać się po sądach i tłumaczyć, co się wydarzyło i dlaczego.
I na razie nikt mnie za to nie ściga, chociaż były i takie pomysły. Niedawno był w Sejmie projekt ustawy, że za rozmowę z młodym człowiekiem o seksualności groziłoby nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
Na szczęście na razie mogę o seksie i seksualności swobodnie rozmawiać. Chociaż ta swoboda też jest ograniczona, bo szkoły są zastraszane przez kuratorów, że jeżeli będą wpuszczać do szkoły organizacje pozarządowe – a taką jest współprowadzony przeze mnie Spunk - które zajmują się czymś, co nie jest po linii z obecną władzą, to będą miały kłopoty.
Oczywiście to wszystko nie jest zgodne z prawem. Decyzja kto, czego uczy, powinna być w gestii dyrektora, a przede wszystkim rodziców. Jest prawo, które nas zobowiązuje do wyboru takiego, a nie innego nauczyciela, czy edukatora, a nie widzimisię kuratora czy ministra.
Czyli, jeśli osoba jest przygotowana i kompetentna a dyrekcja i rodzice wyrażają świadomą zgodę, to nie ma przeciwwskazań do prowadzenia zajęć. Nasze warsztaty prowadzą tylko najlepsi edukatorzy – to naprawdę ważny, delikatny i mający wpływ na życie dzieciaków temat – a rodzice zawsze wyrażają na nie pisemną zgodę. Wcześniej przez Librusa wysyłamy dokładne informacje, co będzie na zajęciach, lub spotykamy się z rodzicami i to omawiamy. W ten sposób chronimy siebie, chronimy szkołę, ale przede wszystkim dbamy o pełną wiedzę rodziców, o czym będzie uczyć się ich dziecko.
Choć uważam, że wszystkie dzieci powinny dostać rzetelną edukację seksualną – bez względu na światopogląd ich rodziców.
Edukacja seksualna to również rozmowy o orientacji psychoseksualnej i tożsamości płciowej. Fot. Shutterstock
Moja prywatna opinia jest taka, że nawet jeżeli rodzice danej osoby uważają, że ziemia jest płaska, to na geografii powinniśmy mówić, że jest okrągła. Z edukacją seksualną jest tak samo: dziecko powinno mieć dostęp do całej nowoczesnej wiedzy medycznej, psychologicznej i społecznej z zakresu seksualności.
Dopiero jak ma tę całą wiedzę, to może sobie wybrać, co jest mu bliskie, co dla niego jest wartością, co nie jest, czego chce, jakich wyborów chce dokonać. Bo jeżeli nie ma wiedzy, to jak ma dokonywać wyborów? Z arbitralnej opinii rodziców czy panów księży?
Pewnie. Jeżeli ktoś nie chce używać środków antykoncepcyjnych, bo powiedziano mu, że to grzech, bo życie zaczyna się od połączenia się komórki jajowej z plemnikiem, to ten ktoś musi wiedzieć, dlaczego nie może używać tabletek antykoncepcyjnych. Bo rzeczywiście tabletki antykoncepcyjne tak działają, że jeżeli nawet dojdzie do połączenia komórki jajowej z plemnikiem, to ścianka macicy jest na tyle utwardzona, na tyle nieprzygotowana, że nie przyjmie zapłodnionej komórki jajowej. W związku z tym, jeśli ktoś uważa, że to życie już się zaczęło, to wie, dlaczego nie będzie przyjmować tabletki antykoncepcyjnej.
Więc to nie działa tylko na takiej zasadzie, że my zachęcamy do jednego rozwiązania, do tego, żeby iść w jedną stronę. O ile zachęcam do mądrej, rzetelnej antykoncepcji, to szanuję też, jeśli ktoś uważa inaczej, albo ma przekonania religijne, które mu nakazują inne wybory. Ale chciałabym, żeby wiedział, jak coś działa i dlaczego wybiera właśnie tak, a nie inaczej.
Ten lęk, który młodzi ludzie czują teraz, wpłynie na ich życie seksualne w ogóle. Bo jeżeli zaczynamy nasze życie seksualne z wielkim strachem, że za chwilę zajdę w ciążę i z tego będzie jakiś problem, że w razie czego to ja nie przerwę tej ciąży, nawet gdyby działo się coś bardzo złego, nawet jeśli ciąża będzie zagrożona, zagrożone będzie zdrowie moje czy mojego dziecka, to trudno skupić się na budowaniu relacji i przyjemności płynącej z seksualności. To wpływa na nasze życie, nasze związki, nasze myślenie o sobie, o macierzyństwie.
Możemy mówić, że nie mamy tego w ustawie, ale przykłady, choćby Alicji Tysiąc czy innych kobiet, jak choćby Barbara, która umarła na wrzodziejącą chorobę jelita, bo lekarz nie chciał jej ratować ze względu na płód, pokazują, że coś z naszą służbą zdrowia jest dalece nie w porządku. Zdarzały się przypadki kobiet, które miały nowotwór i którym nie podano chemii, bo była ona zagrożeniem dla płodu. Dodam, że wbrew woli kobiety i jej najbliższych.
Sumienie lekarzy zabija w tym kraju kobiety.
W związku z tym wszystkim ciąża staje się czymś, czego będziemy się bać.
Wracamy do XVIII-XIX wieku, kiedy to kobiety bały się ciąży, bo oznaczała ryzyko dla ich zdrowia, oznaczała pogłębienie się ubóstwa czy ryzyko śmierci przy porodzie. Aktualnie mamy XXI wiek – kobiety powinny rodzić w radości i bezpieczeństwie zdrowe dzieci, jednak nasi rządzący próbują nam skonstruować taki świat, w którym pojawiają się znowu te same lęki.
Ubolewam nad tym, że mimo tego, że medycyna poszła tak daleko, i tyle już wiemy o ciąży, o antykoncepcji, o planowaniu bycia rodzicem, musimy stale się bać.
Usunięcie ciąży w domu czy za granicą jest aktualnie łatwiejsze, bo kobiety się po prostu same organizują – to fakt.
Tylko ja bym chciała, żeby nikt nie musiał nigdzie wyjeżdżać, żeby to zrobić. A zmieniło się jeszcze jedno: wcześniej za granicę wyjeżdżały kobiety najczęściej we wczesnych ciążach, które po prostu chciały ją przerwać, ponieważ nie chciały być w danym momencie swojego życia matkami.
Teraz jednak wyjeżdżają też kobiety, które bardzo chcą być matkami, które być może czekały na swoje dziecko i które przerywają ciążę, ponieważ wiedzą już, że ich dziecko będzie bardzo głęboko upośledzone, albo płód jest mocno uszkodzony, chory. Chcą przerwać tę ciążę ze względu na dobrostan również tego dziecka, z miłości lub dlatego, że nie są gotowe na to, żeby nieść trudy, które są związane z żegnaniem się z dzieckiem, z opieką nad dzieckiem, o którym wiadomo, że i tak w bardzo krótkim czasie umrze.
Kobiety opowiadają o swoich doświadczeniach związanych z aborcją Connor Evans / shutterstock
I teraz te kobiety, w tym naprawdę trudnym dla siebie momencie muszą znaleźć organizację, która im pomoże znaleźć pieniądze, wyjechać, szukać ośrodka, który będzie gdzieś za granicą – a ze względu na ustawę często robią to bez rodziny, bez wsparcia. Jak ja sobie o tym myślę, to mnie się włos na głowie jeży. Bo to są tortury. I to się dzieje codziennie w tym kraju, kiedy kolejna kobieta dostaje informację: ma pani bardzo uszkodzony płód, ta ciąża jest nie do donoszenia. Albo będzie donoszona, ale dziecko umrze zaraz po porodzie i ona już wie, że przed nią jest batalia o to, żeby przerwać tę ciążę.
Wykluczenia doznają go kobiety, które po prostu nie będą w stanie "ogarnąć" tej sytuacji. Kobiety z małych miejscowości, ubogie, o kiepskim kapitale społecznym. Te, które nie mają zasobów, żeby sobie z tym poradzić. One będą rodzić owe dzieci i będą cierpiały, zmagały się z codziennością.
Państwo im później nie pomoże. Państwo interesuje się dziećmi tylko do chwili urodzenia. I nie dajmy się zwieźć 500 plus, które nie rozwiązuje żadnych poważnych problemów. Państwo zamyka oczy na dzieci z niepełnosprawnościami, na ich - często samodzielne - matki, na ich rodziny. Ustawa w tym brzmieniu to barbarzyństwo i dyskryminacja.
Aleksandra Dulas mat. prasowe Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK
Aleksandra Dulas - edukatorka seksualna i terapeutka traumy na stałe współpracująca ze Stowarzyszeniem Fabryka Równości. Ukończyła Centrum Studiów Podyplomowych i Szkoleń SWPS Uniwersytet Humanistyczno-Społeczny na kierunku: Seksuologia Kliniczna i Interwencja Kryzysowa. Autorka programu edukacji seksualnej dla młodzieży realizowanego przez Fundację SPUNK. Twórczyni projektów edukacyjnych, propagatorka edukacji obywatelskiej. Studiowała socjologię i etykę na Uniwersytecie Łódzkim. Stypendium Socrates-Erasmus w szkole pracy socjalnej w Danii, w obszarze badań: prawa ojca, edukacja kobiet w krajach rozwijających się. Terapeutka traum i uzależnień certyfikowana w Londynie przez Michelle Shapiro. Ukończyła szkolenie "Opór bez przemocy" – "NVR Non violent resistance" prowadzone przez Michelle Schapiro. Posiada certyfikat ze szkolenia z zakresu problematyki HIV/AIDS (Społeczny Komitet ds AIDS). Odbyła szkolenie "Seksualność dzieci i młodzieży, teoria i praktyka pracy terapeutycznej". Od 2012 r. Prezeska Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK. Redaktorka naczelna Łódzkiej Gazety Społecznej "Miasto Ł". Dla Teatru Powszechnego w Łodzi prowadzi warsztaty po spektaklach granych w ramach cyklu "Dziecko w sytuacji". Stale współpracuje z wydawnictwem Newsweek Psychologia. W 2017 r. otrzymała odznakę "Za Zasługi dla Miasta Łodzi" za działalność na rzecz Miasta godną szczególnego uznania. Od 25 lat pracuje z młodzieżą.