Więcej takich tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Kłopotliwe okazuje się być nie tylko samo usadzenie gości, ale i przygotowanie zaproszeń, czy chociażby winietek. Jednym z najczęściej pojawiających się dylematów w tej kwestii jest sformułowanie zaproszeń dla osób niebędących w związku. Za nietakt uważa się zapraszanie takiej osoby samej, dlatego zazwyczaj zaprasza się ją z osobą towarzyszącą. I to właśnie to określenie budzi najwięcej wątpliwości, niektórzy uważają je bowiem za oschłe i niekulturalne.
- Jeżeli znacie imię osoby towarzyszącej, napiszcie je w zaproszeniu lub zastąpicie tę frazę inną, typu "najlepszy przyjaciel Anny Nowak" itp. Jest to bardziej kulturalne i drugiej osobie zrobi się milej - napisała jedna z internautek, w odniesieniu do zaproszeń ślubnych, którymi w sieci pochwaliła się młoda piosenkarka Sylwia Przybysz.
- Tam, gdzie znaliśmy osobę towarzyszącą, wpisywaliśmy jej imię. Uważam, że pisanie najlepszy przyjaciel czy przyjaciółka jest nie na miejscu i bardzo narzuca, kto ma to być. Według mnie osoba towarzyszącą jest jak najbardziej kulturalnie - odpisała z kolei przyszła panna młoda.
W rzeczywistości forma ta, choć budzi wątpliwości, jest jak najbardziej poprawna i co więcej - pozwala uniknąć wiele nietaktów. Osoba zapraszana może bowiem sama do końca nie wiedzieć, z kim uda się na uroczystość lub przechodzić przez miłosne zawirowania. Określenie "osoba towarzysząca" umieszczone na zaproszeniu pozwala jej więc zadecydować, co do towarzysza czy też towarzyszki, nie wywierając przy tym presji.
Co więcej, nie zawsze znamy partnerów naszych bliskich. Zdarza się, że zabierają oni na uroczystość osoby zupełnie nam nieznane, stąd określenie "osoba towarzysząca" jest jak najbardziej na miejscu. Nie byłyby bowiem zaproszone na przyjęcie weselne, gdyby nie towarzyszyły bliskiej nam osobie.
Zwrot, choć wg ogólnie przyjętych zasad jest jak najbardziej poprawny, budzi mieszane uczucia, także gdy widnieje na winietach. - Zeszłej jesieni zostałam zaproszona na ślub przyjaciółki, na który - jako singielka - dostałam zaproszenie z osobą towarzyszącą. Potwierdzając udział w uroczystości, odpowiednio wcześniej powiedziałam koleżance, z kim przyjdę, podając imię i nazwisko tej osoby. Był to zresztą nasz wspólny znajomy, którego młodzi doskonale znali. W dniu wesela okazało się jednak, że jako jedyna osoba na całym przyjęciu, był on podpisany jako "osoba towarzysząca". W teorii w tym określeniu nie ma nic złego, jednak w tamtym momencie nabrało dla mnie negatywnego wydźwięku, znacząco wyróżniając się na tle listy gości. Mimo że mój partner robił dobrą minę do złej gry, widać było, że zrobiło mu się nieswojo - opowiada Patrycja.
I znów - w teorii w określeniu "osoba towarzysząca" nie ma nic złego, a bycie czyimś towarzyszem też jest swego rodzaju wyróżnieniem. We wspomnianym wyżej przypadku, powinniśmy jednak na winiecie umieścić imię i nazwisko osoby towarzyszącej, ponieważ było ono nam wcześniej znane.
Na winietce z reguły wymieniamy nazwiska i imiona gości, zwłaszcza jeśli mamy wobec nich zobowiązania - rodzinne lub towarzyskie. Podpisujemy na nich z imienia i nazwiska zarówno naszą ciocię, jak i jej narzeczonego, jeśli potwierdziła ona jego przybycie.
Jeśli natomiast na weselu pojawia się ktoś, kto nie był nam wcześniej znany, a bliska nam osoba nie zdecydowała się na podanie nam jego nazwiska odpowiednio wcześniej, użycie określenia "osoba towarzysząca" na winiecie, jest jak najbardziej zasadne. Z szacunku dla nieznanej osoby, powinniśmy jednak użyć zapisu dużą literą.
Porozmawiajmy o urodzie. Wypełnij naszą ankietę TUTAJ