Więcej tematów z życia wziętych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Małgosia pochodzi z małej wsi na Mazurach, jednak od lat mieszka w Krakowie, gdzie po studiach założyła rodzinę. Na co dzień nie ma więc okazji odwiedzić grobu bliskich, gdzie spoczywają jej dziadkowe. Dlatego z mężem i dziećmi zawsze wybiera się tam we Wszystkich Świętych. - Byłam bardzo mocno związana z dziadkami, którzy przykładali dużą wagę do tego święta, chcąc więc oddać im należyty szacunek, staram się kontynuować tę tradycję i zawsze w okolicy Zaduszek, pojawić się na cmentarzu - wyznaje Małgosia.
Jak jednak przyznaje, lubiana niegdyś przez nią tradycja, stała się dla niej istnym koszmarem. - Z dziadkami zawsze z chęcią odwiedzałam groby, stawiając na nich kolorowe znicze. Z zaciekawieniem wysłuchiwałam przy tym opowieści o przodkach, których nie miałam okazji poznać i to był naprawdę magiczny czas. A teraz? Na myśl o wyjeździe i uczestnictwie w tej szopce mam dreszcze - przyznaje ze szczerością.
Jak mówi, wszystkiemu winna jest atmosfera w jej rodzinie, jaka od dłuższego czasu towarzyszy temu świętu. - Po śmierci dziadków nasza rodzina zaczęła się od siebie oddalać, a tzw. "grobbing" stał się jedyną okazją do spotkania. Mama z ciotkami prześcigają się więc w wymyślnych wiązankach, tak jakby wielkość kompozycji, świadczyła o tym, która z nich była lepszą córką... Sama boję się cokolwiek postawić, by nie zaburzyć misternej kompozycji, a chcąc kupić znicz, muszę wcześniej skonsultować się z mamą, co do jego koloru - tłumaczy.
Podobne doświadczenia ma także Sylwia, która w tym roku postanowiła odwiedzić groby w innym terminie. - Sposób obchodzenia tego święta już dawno przestał mi odpowiadać. Dawniej był to dla mnie czas zadumy, poświęcony na wspomnienie tych, których straciliśmy... Okazja do spotkania z bliskimi, powrócenia wspomnieniami do czasów dzieciństwa. W ostatnim czasie jednak te święta nabrały dla mnie jarmarcznego charakteru. Groby zastawione są tandetnymi ozdobami, tak że nie ma miejsca, by postawić choć jeden znicz, a stojąc przed grobem, nie mogę w spokoju wspominać bliskich, bo ktoś z rodziny cały czas coś przekłada, krytykując przyniesione przez innych kwiaty czy znicze - wyjaśnia Sylwia, która planuje odwiedzić cmentarz tydzień po Święcie Zmarłych.
Z kolei Karolina od kilku lat w ogóle nie obchodzi tego święta. - Nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam na grobach akurat w ten dzień, wolę pójść sama wtedy, gdy czuje taką potrzebę, odwiedzając osobę, z którą byłam szczególnie związana - opowiada.
- Mam wrażenie, że w ciągu ostatniej dekady Wszystkich Świętych zmieniło się z dnia, w którym wspominamy zmarłych nam bliskich w bezrefleksyjne zwiedzanie grobów. Nie ma w tym miejsca na przemyślenia, a zamiast tego bardziej liczy się to, jaki wieniec kupić i czy wystarczy zniczy, by zapalić je na wszystkich grobach - stwierdza.
- Nie o to w tym chodzi. Zamiast biegać po cmentarzu, odhaczając kolejne groby, lepiej byłoby spotkać się w domu i razem z rodziną wspominać dobre chwile z osobami, których już z nami nie ma. Sama wolałabym by ktoś, zamiast kupować mi chryzantemy na grób, czasem po prostu o mnie wspomniał - argumentuje.
Porozmawiajmy o urodzie. Wypełnij naszą ankietę TUTAJ