Kilka miesięcy temu media na całym świecie obiegła informacja o tym, że księżna Charlene dziesiątą rocznicę ślubu spędziła samotnie. Co ciekawe, jej wyjazd zbiegł się z plotkami na temat kolejnego nieślubnego dziecka księcia Alberta. Jednak oficjalnie powodem jej nieobecności była choroba. Charlene zachorowała w czasie pobytu za granicą. Nabawiła się infekcji gardła, nosa i ucha. Podobno jej stan w pewnym momencie był bardzo ciężki.
Kobieta poza domem przebywała od stycznia tego roku. Rocznicę spędziła samotnie w Republice Południowej Afryki. - To pierwszy raz, gdy będę świętować rocznicę ślubu sama. Bardzo mnie to smuci i jest trudne. Jednak ja i Albert nie mamy wyjścia. Musimy słuchać zaleceń lekarzy, nawet gdy sprawia to ból. Mąż mnie wspiera, a nasze codzienne rozmowy pomagają mi zachować spokój. Tęsknię jednak za wspólnym czasem - napisała księżna.
W poniedziałek rano Charlena przyleciała prywatnym samolotem do Nicei. Jak informuje "Daily Mail" księżna została sfotografowana o godzinie 8:45. Na lotnisku czekała już na nią książęca świata oraz jej pies. Po przywitaniu księżna wsiadła do helikoptera, który zabrał ją do Monako.
Księżna Charlene często nazywana jest "najsmutniejszą księżniczką świata". To dlatego, że na jej twarzy rzadko gości uśmiech. Żona księcia Alberta zrezygnowała dla niego z kariery sportowej, a kilka dni przed ślubem dowiedziała się o nieślubnym dziecku swojego narzeczonego. Jednak nie mogła już wycofać się z tej relacji. Warto wspomnieć, że w 1996 Charlene rozpoczęła karierę pływacką. W 2000 roku reprezentowała nawet Republikę Południowej Afryki na letnich igrzyskach olimpijskich w pływaniu.