Opublikował list zgwałconej kobiety. "Taki dobry, co niedzielę chodził do kościoła"

Mateusz Damięcki został poproszony przez jedną ze swoich fanek o opublikowanie poruszającego listu. Kobieta wyznała w nim, że przed laty została zgwałcona. - Chcesz się zapaść pod ziemię. Nie czuć nic. Bo czujesz za dużo - wyznała.

Więcej podobnych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

- Zostałem poproszony o pomoc. O opublikowanie listu. Robię to, ale z duszą na ramieniu. Wiem bowiem jacy potrafimy być okrutni. Mimo wszystko uważam, że to odważne świadectwo może uczynić więcej dobrego niż złego i pomóc niejednej kobiecie. Bardzo proszę o delikatność w ocenach - zaczął swój wpis Mateusz Damięcki, który następnie opublikował poruszający list od jednej ze swojej fanek.

Zobacz wideo

Mateusz Damięcki opublikował list zgwałconej kobiety. "Proszę o delikatność w ocenach"

- Ja od jakiegoś czasu głośno mówię o tym, że zostałam zgwałcona. I też spotykam się z tym, że nie powinnam. Wiem, że to trudny temat, taki wcale nie nie na topie... Ale napiszcie o gwałcie, o molestowaniu. O tym, jakie dziury wypala to w głowie. Jak nie możesz sobie poradzić z tym, a wszyscy wokół mówią: "weź się w garść". A ty.... ty chcesz się zapaść pod ziemię. Nie czuć nic. Bo czujesz za dużo. Emocje cię zalewają, nie radzisz sobie z powrotem wspomnień. Bliscy cię odrzucają, bo nie rozumieją, jak można bać się dotyku, jak można bać się wyjść ze znajomymi - wyznała Monika, która przyznała, że spotkała się z odtrąceniem ze strony znajomych, jak i samej rodziny.

- Zgwałconej osobie trudniej jest odnaleźć się w dzisiejszym świecie pełnym seksu na każdym kroku... Wiecie jak trudno słuchać, że ludziom to się w głowach poprzewracało i paniusia gwałt po latach zgłasza, żeby koło d**y kolesiowi zrobić... A ty siedzisz i wyjesz w sobie, bo do ciebie wróciło po 15 latach. Bo zgwałcił cię wujek. I wiedziałaś, że nie powiesz nikomu, bo nikt nie uwierzy 10-latce. A później wyparłaś na tak długo, że nawet zdążyłaś cieszyć się seksem, zaufaniem. Aż wróciło... Partner cię nie rozumie, przyjaciele nie rozumieją, znajomi się odsunęli. Dodatkowo rodzina cię wyklęła, bo przecież kuzyn taki dobry i co niedzielę chodził do kościoła - zwierzyła się Monika, która przyznała, że po latach postanowiła zgłosić sprawę na policję.

- Panie Mateuszu zupełnie nie dziwi mnie fakt, ze ten list trafił do Pana. Jest Pan osoba o wielkim sercu i nietuzinkowej empatii i wrażliwości. Pan robi tak wiele dla ludzi w Polsce, tak chętnie pomaga - wzór do naśladowania. Panią Monikę mocno przytulam - pisali w komentarzach poruszeni internauci i internautki.

 
Więcej o: