Więcej tematów o nowotworach znajdziesz na Gazeta.pl
- Są takie chwile, które zmieniają twoje życie na zawsze. W moim przypadku był to dzień, w którym u mojego męża zdiagnozowano nowotwór złośliwy jądra. Nigdy nie zapomnę tej bezsilności, która towarzyszyła mi w tamtym momencie. Patrzyłam na niego i wiedziałam, że musimy walczyć razem. Mieliśmy dobry powód, bo wtedy na świecie była nasza córka, a tydzień wcześniej dowiedziałam się, że jestem w ciąży — mówi nasza bohaterka Kasia.
Nowotwór złośliwy gruczołu krokowego jest obecnie najczęstszym nowotworem złośliwym u mężczyzn. Zachorowalność na raka gruczołu krokowego stanowi 19,6% wszystkich nowotworów złośliwych u mężczyzn (ponad 16 tys. nowych zachorowań w 2018 roku). Zachorowalność na raka gruczołu krokowego wzrasta z wiekiem i dotyczy głównie mężczyzn powyżej 50. r. ż. Nowotwory złośliwe jądra są na przeciwległym biegunie odnośnie zachorowalności u mężczyzn — tylko 1,4% wszystkich nowotworów złośliwych u mężczyzn (1145 nowych zachorowań w 2018 roku). Należy jednak pamiętać, że jest to jeden z najczęstszych nowotworów złośliwych wśród młodych mężczyzn (dotyczy 23% zachorowań między 20. a 44. r. ż.), tłumaczy nam dr n. med. Grażyna Poniatowska, specjalista onkologii klinicznej w Klinice Nowotworów Układu Moczowego w Narodowym Instytucie Onkologii Państwowego Instytutu Badawczego im. M. Skłodowskiej-Curie w Warszawie.
Dlaczego tak ważne są profilaktyczne badania? Bo dzięki nim jesteśmy w stanie już na bardzo wczesnym etapie choroby zacząć działać. Choroby nowotworowe są podstępne i potrafią bardzo szybko się rozwijać do tego stopnia, że czasem wystarczy pół roku, by kogoś zabrać z tego świata.
- Podczas kąpieli mój mąż zawołał mnie do łazienki i pokazał guza na jądrze, tłumacząc oczywiście, że to pewnie jakieś zapalenie i nic mu nie jest. Zapewniam was jednak, że nie wyglądało to dobrze. Na pytanie, czy boli, odpowiedział, że nie. Wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Kiedyś ktoś mi powiedział, że zwykle przy chorobach nowotworowych jest tak, że one wcale nie bolą. W tamtej chwili poczułam, że trzeba zacząć działać teraz.
Kasia zapisała męża do urologa już następnego dnia. - "Opierał się trochę, żeby tam pójść, bo dlaczego ktoś ma mu zaglądać w majtki i jeszcze go "macać". Badanie niestety potwierdziło najgorsze. Nowotwór złośliwy jądra, konieczna dalsza diagnoza w gabinecie onkologicznym. Skierowanie na cito do szpitala."
Dr n. med. Grażyna Poniatowska na podstawie swojego wieloletniego doświadczenia o reakcjach osób bliskich na wiadomość o nowotworze mówi tak:
- Reakcje osoby towarzyszącej na diagnozę choroby nowotworowej u najbliższej osoby są bardzo różne, tak jak różne są reakcje na wszelkiego rodzaju silny stres. Jest to zawsze bardzo indywidualny problem. Wiele zależy również od etapu choroby, na którym pacjent się znajduje. Dopóki jest możliwość całkowitego wyleczenia lub znacznego przedłużenia życia chorego nadmierna rozpacz rodziny może utrudniać pacjentowi przejście przez leczenie, co należy wytłumaczyć rodzinie. Trzeba jednak pamiętać, że w stadium terminalnym rozpacz jest naturalną reakcją człowieka i stanowi część etapu pożegnania się z chorym. Zawsze pomoc psycho-onkologa należy zaoferować nie tylko pacjentowi, ale i w razie potrzeby członkom jego rodziny.
Kiedy mój mąż wrócił z badania, usiadł na kanapie i pustym, a zarazem smutnym wzrokiem wpatrywał się w ścianę. W ręce trzymał opis USG. Wiedziałam, że jest źle. Czytając pierwsze słowa, płakałam, potem szlochałam, aż w końcu wpadłam w taką panikę, że nie mogłam się uspokoić. Jak to możliwe? Przecież on jest zdrowy, jest sportowcem, zdrowo się odżywia, nie pali, rzadko pije i ma 26 lat.
Mąż Kasi próbował ją uspokoić, bo wiedział, że w jej obecnym stanie, kiedy jest w ciąży, nie może się denerwować. Kolejnego dnia wizyta w szpitalu w gabinecie onkologicznym, gdzie padła już konkretna diagnoza i plan działania. Orchidektomia, czyli usunięcie jądra było nieuniknione. Potem chemioterapia i będzie dobrze, usłyszał w szpitalu mąż Kasi. - Czy operacja uratuje mu życie? Myślałam o tym przez cały czas. Wiedziałam, że się boi, czułam, że od teraz muszę być nie tylko żoną, ale przede wszystkim najlepszą przyjaciółką, w której znajdzie oparcie. Wiedziałam też, że nie mogę płakać, bo to nie pomoże. Oczywiście płakałam, kiedy nikt tego nie widział.
Operacja odbyła się kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia. Wszystko poszło dobrze. W styczniu przyszedł czas na chemioterapię. Nowotwór był złośliwy, ale w początkowym etapie zaawansowania, więc prognozy były dobre.
Mąż pojechał do szpitala na chemię. Czekał kilka godzin w kolejce. Czemu o tym wspominam? Żeby uświadomić was, że ludzi chorujących na raka w Polsce jest naprawdę wielu, do tego stopnia, że do podania chemii są kolejki jak w sklepie spożywczym przed świętami. Zapytałam, czy mam po niego przyjechać. Powiedział, że wróci sam i tak też zrobił. Pierwsze godziny były spokojne, ale potem zaczął się hardcore. Wymioty, ogólny ból całego ciała, dreszcze i moja bezsilność. Bo ja, choć chciałam pomóc, w żaden sposób nie mogłam tego zrobić.
Mąż Kasi poddał się operacji usunięcia jądra, przeszedł chemioterapię i na ten moment jest zdrowy. To nie oznacza jednak końca stresu. - "Lekarz powiedział nam, że przez pięć lat mogą pojawić się przerzuty. Na razie minęły dwa lata i wszystko jest dobrze, nie ma nawrotu, ale wciąż ta świadomość, że to może wrócić, jest przerażająca."
Oczywiście nie wszyscy, jednak znacznie częściej mężczyźni wolą zachować to dla siebie i tłumić te emocje. Boją się odwiedzić gabinet psychologa, chociażby ze względu na krążące od lat stereotypy.
Myślę, że w dużej mierze wynika to ze wstydu. Wciąż w obiegu są stereotypy o "silnym facecie, który się nad sobą nie użala". To niezwykle krzywdzące. A ja obserwuje takie podejście mężczyzn w rozmowach z nimi. Tymczasem te emocje się pojawiają i warto wyregulować je w adaptacyjny sposób na sesjach z terapeutą. Podoba mi się, że coraz więcej znanych mężczyzn mówi o tym, że sięgają po pomoc psychologiczną, to sprawia, że odczarowujemy temat psychoterapii. Możemy pomóc sobie przejść ten trudny czas choroby i często potrzebny nam jest do tego ktoś z zewnątrz.
- mówi nam Zuzanna Butryn, psycholog z ośrodka Sense w Warszawie.
Podczas choroby bliskiej nam osoby niezwykle ważne jest wsparcie. Należy jednak pamiętać o tym, że często choroba nowotworowa, w tym wypadku nowotwór złośliwy jądra jest również traumatycznym przeżyciem dla partnerek chorych.
-Nigdy nie chciałam, żeby ktoś się nade mną użalał, że taka tragedia nam się przydarzyła. Chorobę męża potraktowałam jako jedno z największych wyzwań, z którym musimy się razem zmierzyć. Albo nowotwór wygra walkę, albo my razem wygramy tę wojnę. Nie było łatwo, biorąc pod uwagę, że na zewnątrz musiałam pokazywać, że się trzymam. Mieliśmy wtedy trzyletnią córkę. A w głębi siebie byłam rozbita na milion kawałków. Wiem, że może to co powiem, zabrzmi banalnie, ale rozmowa jest kluczem do walki na wspólnym froncie. Kiedy mój mąż prosił mnie, żebym nie płakała, to nie robiłam tego, kiedy chciał pogadać, zawsze byłam obok, a kiedy chciał zostać sam, to zamykałam drzwi od pokoju i dawałam mu przestrzeń. Dzięki temu udało się przez to przejść razem i wiem, że moje wsparcie było dla niego niezwykle ważne.
Nowotwory złośliwe jądra charakteryzują się wysoką ponad 80% całkowitą wyleczalnością. Nowotwory złośliwe gruczołu krokowego nawet w przypadku wystąpienia przerzutów możemy obecnie skutecznie kontrolować przez wiele lat od postawienia rozpoznania, co pozwala traktować rozpoznanie raka stercza jako chorobę przewlekłą. Wskaźnik zgony/zachorowania: 0,34% prostata; 0,13% jądro pokazuje, że w chwili obecnej obie choroby możemy skutecznie leczyć lub przez długi czas kontrolować ich przebieg - dodaje dr n. med. Grażyna Poniatowska.
Listopad został uznany na całym świecie miesiącem solidarności z mężczyznami zmagającymi się z nowotworami gruczołu krokowego oraz rakiem jąder.
* W artykule zawarte są dane dotyczące zachorowalności, zgonu, chorobowości, wg danych KRN - Krajowego Rejestru Nowotworów za 2018 r.