Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Niedawno media obiegła informacja, że żona księcia Monako prawie po roku nieobecności wróciła do domu. Na początku listopada Charlene przyleciała prywatnym samolotem do Nicei. Jednak zaledwie kilka dni po powrocie z RPA kobieta ponownie opuściła kraj. Jej mąż ujawnił, że Charlene wyjechała od ośrodka leczniczego, gdyż była wycieńczona fizycznie i emocjonalnie.
Charlene zachorowała w czasie pobytu w RPA. Nabawiła się infekcji gardła, nosa i ucha. Niedawno pojawiły się nowe informacje na temat tajemniczej infekcji księżnej. Portal Page Six opublikował wypowiedzi informatora z bliskiego otoczenia rodziny królewskiej. Jak poinformował, Charlene w wyniku tajemniczej choroby "prawie zmarła". Niestety pałac bagatelizuje ten fakt.
- To niesprawiedliwe, że jest przedstawiana jako osoba mająca problemy psychiczne lub emocjonalne. Nie wiem, dlaczego najbliższe otoczenie bagatelizuje fakt, że prawie umarła w Afryce Południowej - czytamy.
Księżna w czasie pobytu w RPA przeszła kilka operacji. Miała poważne problemy z połykaniem i zatokami. - Nie mogła jeść stałych pokarmów z powodu licznych operacji. Przyjmowała tylko płyny przez słomkę. Straciła więc prawie połowę swojej masy ciała - informuje źródło.
Księżna Charlene często nazywana jest "najsmutniejszą księżniczką świata". To dlatego, że na jej twarzy rzadko gości uśmiech. Żona księcia Alberta zrezygnowała dla niego z kariery sportowej, a kilka dni przed ślubem dowiedziała się o nieślubnym dziecku swojego narzeczonego. Jednak nie mogła już wycofać się z tej relacji. Warto wspomnieć, że w 1996 Charlene rozpoczęła karierę pływacką. W 2000 roku reprezentowała nawet Republikę Południowej Afryki na letnich igrzyskach olimpijskich w pływaniu.
Może cię także zainteresować: