Trafiła do szpitala przez... tampon. Nie zmieniła go przez 12 godzin

18-letnia Ellie Makin trafiła do szpitala z objawami typowymi dla grypy. Jak się jednak okazało, u nastolatki wystąpił zespół wstrząsu toksycznego, spowodowany zbyt długim noszeniem tamponu.

Więcej podobnych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

Ellie Makin podzieliła się swoją historią w mediach społecznościowych, chcąc w ten sposób przestrzec inne kobiety przed bagatelizowaniem podobnych objawów. Jak opowiada, po jednej ze studenckich imprez obudziła się z dolegliwościami typowymi dla grypy - miała gorączkę, dreszcze i silny ból głowy. Kiedy parę godzin później zemdlała, opiekuni kampusu zdecydowali się wezwać pogotowie, które zabrało ją do szpitala. Mimo że poinformowała medyków o tamponie, o którego zmianie zapomniała, kładąc się do łóżka po imprezie, lekarze stwierdzili u niej infekcję wirusową i odesłali do domu.

Zobacz wideo

Nie zmieniała tamponu przez 12 godzin. Dostała wstrząsu

Nastolatka, kierowana złym przeczuciem, zamiast na kampus, wróciła do domu rodziców, którzy ze względu na niemijające dolegliwości i dokuczliwą wysypkę, jaka pojawiła się na całym jej ciele, ponownie zawieźli ją do szpitala. Makin znów poinformowała lekarzy o tamponie, który nosiła przez 12 godzin i jak się okazało, badania potwierdziły jej przypuszczenia. Wystąpił u niej zespół wstrząsu toksycznego, spowodowany zbyt długim noszeniem tamponu.

- Zegarek pokazał, że moje tętno wynosi 120 w pozycji leżącej, kiedy normalnie wynosi 55, więc już to było niepokojące, a ja czułam się osłabiona i chora - opowiedziała Makin na TikToku.

Ostatecznie nastolatka spędziła w szpitalu pięć dni, podczas których poddana była silnej antybiotykoterapii. Gdyby jednak zbagatelizowała dolegliwości, konsekwencje mogłyby być znacznie poważniejsze, a nawet doprowadzić do zgonu.

Więcej o: