Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt nowelizacji jednego z rozporządzeń, który zakłada m.in. rejestrowanie w Systemie Informacji Medycznej informacji o ciąży pacjentek. - Można potem weryfikować, która z pań była w ciąży, która poroniła, a może nie poroniła, bo coś się stało i wyjechała za granicę - powiedział poseł Krzysztof Brejza w rozmowie z Gazeta.pl, który postanowił nagłośnić tę sprawę. Propozycja wprowadzenia rejestru ciąż wywołała ogromne oburzenie. Okazuje się jednak, że nie jest to jedyny kontrowersyjny pomysł z projektu rozporządzenia.
Poseł Lewicy Marek Rutka wskazał, że w projekcie jest także inny wzbudzający obawy przepis. Poza informacją "o ciąży usługobiorcy" lekarz będzie musiał wprowadzić do rejestru "informacje o wyrobach medycznych zaimplantowanych u usługobiorcy".
Jak podkreśla poseł, wkładka domaciczna traktowana jest jak implant. Dlatego też zgodnie z nowym projektem będzie o niej wiedział każdy lekarz oraz urzędnicy. - W Systemie Informacji Medycznej znajdą się nie tylko informacje o ciąży, ale także o antykoncepcyjnych wkładkach domacicznych, czyli tzw. spiralach - informuje na Facebooku poseł Lewicy Marek Rutka.
Warto wspomnieć, że zgodnie z art. 25 kodeksu etyki lekarskiej lekarz jest zwolniony z dochowania tajemnicy lekarskiej w sytuacji, gdy zobowiązuje go do tego prawo. Dlatego też, jeśli nowe przepisy wejdą w życie, zarówno stwierdzona ciąża, jak i wszczepienie implantu, trafią do rejestru.
Wkładka domaciczna jest jedną z metod zapobiegania ciąży. To idealne rozwiązanie dla osób, które z różnych przyczyn nie mogą przyjmować środków antykoncepcyjnych w postaci pigułek lub preferują metody długotrwałe. Jej skuteczność wynosi aż 99 procent. Wkładkę zakłada się mniej więcej co 3-5 lat, jest bardzo wygodna i ma nieliczne skutki uboczne. Co istotne, spirali nie można ani samodzielnie założyć, ani zdjąć. Obu zabiegów dokonuje się w gabinecie ginekologicznym, przez lekarza ginekologa.