Więcej świątecznych tematów znajdziesz na Gazeta.pl
Święta oprócz rodzinnej atmosfery, serdeczności i ciepła mają często w sobie również odrobinę nostalgii. Siedząc przy świątecznym stole lubimy bowiem powspominać nieco dawne czasy. Podczas odpakowywania prezentów przez najmłodszych z rodziny chętnie porównujemy, co każdemu z rodziny Św. Mikołaj przynosił pod choinkę. Młodszym pokoleniom często trudno jest zrozumieć, że kiedyś święta wyglądały trochę inaczej niż obecnie. Stoły nie uginały się od wielu wymyślnych potraw, a pod choinką próżno było szukać smartfona, tableta czy innych elektronicznych gadżetów. Doceniało się natomiast każdy, nawet najdrobniejszy upominek.
Lucyna, 60 lat: "Za moich czasów nie pisało się listów do Mikołaja, a prezenty nie były tak wyszukane jak dzisiaj. Mikołaj "przychodził" z nocy 5 na 6 grudnia, nigdy na święta. Jak byłam dzieckiem, to prezenty zawsze były praktyczne, zazwyczaj dostawałam książkę, gry planszowe i czekoladkę Danusie, której smak pamiętam do dzisiaj. Mama chowała prezenty przede mną i bratem zawsze w przedpokoju na pawlaczu. Od czasów mojego dzieciństwa minęło 50 lat, a co ciekawe te książki są do dnia dzisiejszego u mojej mamy. Pamiętam też, jak były organizowane Mikołajki w zakładach pracy u rodziców. Była impreza, na której był zawsze ktoś przebrany za Mikołaja i dzieci dostawały paczki ze słodyczami. Ale jak już byłam trochę starsza, to mama dostawała taką paczkę słodyczy i dawała mi oraz bratu pod poduszkę".
Jan, 61 lat: "Jak byłem dzieckiem, to były czasy, że człowiek cieszył się ze wszystkiego. Sam fakt otrzymania prezentu, że w nocy coś zaszeleści pod poduszką, to wyczekiwanie na świąteczny prezent to były bardzo dobre i pozytywne emocje. W sklepach nie było słodyczy, więc cieszyłem się z najmniejszego cukierka. Właściwie to nic nie było w sklepach. Wtedy były takie cukierki laski/długie, które później wieszaliśmy na choince. W paczce od Mikołaja zawsze były mandarynki i pomarańcze, bo w sklepach były one dostępne tylko na święta. Do dzisiaj mam klaser na znaczki, który dostałem na Mikołaja jako dzieciak. Były takie sklepy - składnica harcerska, w której można było kupić modele samolotów do sklejania - o takim prezencie wtedy marzyłem".
Natalia, 29 lat: "Najfajniejszym prezentem, jaki dostałam były klocki lego. Marzyłam o nich od długiego czasu, pisałam oczywiście listy do Mikołaja. Aż w końcu je dostałam. Bawiłam się nimi przez wiele lat. To był mój szczyt marzeń gdzieś w połowie lat 90. (miałam 4 lub 5 lat, gdy je dostałam). I ostatnio wzięło mnie na takie porównanie. Mam 9-letnią chrześniaczkę, której kupuję prezenty na jej urodziny, na Boże Narodzenie i na Wielkanoc. I w ciągu ostatnich 2 lat dostała ode mnie aż 4 zestawy lego. A w tym roku sama nie wie, co mam jej kupić na święta, bo wszystko ma, umówiłyśmy się więc na prezent niespodziankę. I z jednej strony cieszę się, że współczesne dzieci żyją w takim dobrobycie, że mogą mieć wszystko. Z drugiej, zastanawiam się, czy przez to nie będą miały problemu z docenianiem tego, co już mają".
Kasia, 51 lat: "Do mojego domu 24 grudnia przychodził Gwiazdor. Dzieci tuż po Wigilii czekały aż dzwonkiem zadzwoni "Pan z długą brodą". Zanim dostawaliśmy prezenty trzeba było powiedzieć Gwiazdorowi czy było się grzecznym i zaśpiewać kolędę. Nigdy nie zapomnę prezentów z tamtego okresu. Jako, że w sklepach nie było takiego wyboru zabawek jak teraz, pod choinką częściej lądowały praktyczne podarki. Pamiętam, że kiedyś dostałam "zakopiańskie bambosze", które były jednym z lepszych prezentów, które dostałam. Miałam je bardzo długo, a kiedy ich żywot dobiegł końca, prosiłam Gwiazdora o kolejne. Choć czasy dla wielu były trudne, to obecnie kupowanie prezentów dla rodziny jest ogromną zmorą wielu rodziców i dziadków".
Aga, 28 lat: "Nie zapomnę jak na początku grudnia pisałam list do Świętego Mikołaja, a właściwe Gwiazdora, bo to on odwiedzał mnie w domu. Jako mała dziewczynka marzyłam o lalkach Barbie i dodatkach do nich. Pamiętam, że kiedyś dostałam różowy samochód, który był totalnie wypasiony i bawiłam się nim chyba przez 5 lat. Prawdopodobnie jest jeszcze gdzieś w moim rodzinnym domu. Ostatnio znalazłam swój stary list, w którym prosiłam o... ręcznik, ale chyba wtedy go nie dostałam. Nie mniej jednak święta od lat są dla mnie magicznym czasem i wciąż uwielbiam dostawać prezenty! Teraz stawiam na rzeczy praktyczne, które wiem, że posłużą mi przez lata i nie mówię tu o sprzętach kuchennych, a raczej o dodatkach dobrej jakości, które kiedyś będę mogła przekazać swojej córce".
Maria, 49 lat: "Moje dzieciństwo przypadło na czasy PRL-u, w których zarówno przygotowania do świąt, jak i kupowanie prezentów było nie lada sztuką. Kiedy któryś ze sklepów rzucił towar, trzeba było swoje po niego wystać, a i tak nie było pewności, że uda się go kupić. W tamtych czasach zdecydowanie najlepsze prezenty pochodziły z Pewexu, gdzie za dolary można było kupić produkty prosto z Zachodu. Niestety wiele rodzin (w tym moja), szczególnie tych z małych miejscowości, nie mogło pozwolić sobie na takie zakupy. Razem z młodszą siostrą zwykle pod choinką znajdowałyśmy pomarańcze, mandarynki, banany czy wyroby czekoladopodobne. Czasem pojawiały się drobne zabawki, jak np. miś, z którego cieszyłam się jak szalona. Młodszym pokoleniom może się to wydawać dziwne, ale to prawda, bo w sklepach nie było takiego różnorodnego i ogólnodostępnego asortymentu jak dziś".