"Lex TVN". Posłanka Lewicy: gdyby nie niezależne media, nie wiedzielibyśmy o 30-latce z Pszczyny

Sejm przyjął tzw. lex TVN, a ustawa trafiła na biurko prezydenta. - Sprawa pani Izabeli z Pszczyny to jest tylko jeden z przykładów, o których mogliby nie dowiedzieć się Polacy, gdyby nie niezależne media - mówi w rozmowie z serwisem Gazeta.pl Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Posłanka Lewicy przyznaje, że jeśli Andrzej Duda zdecyduje się podpisać ustawę, będzie to nie tylko niebezpieczny sygnał, ale też stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa wewnętrznego Polski.

Więcej ciekawych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

17 grudnia PiS w błyskawiczny sposób przeforsował ustawę "lex TVN". W reakcji na ten ruch, na ulice wielu miast wyszły tysiące Polaków, którzy postanowili stanąć w obronie wolności mediów. Protestujący domagali się od prezydenta, by zawetował prawo uderzające w niezależną telewizję. W zaledwie kilka dni, pod apelem w obronie TVN podpisało się niemal 2,5 mln Polaków. 

Na proteście we Wrocławiu obecna była m.in. posłanka Lewicy, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. - Wydawać by się mogło, że sprawa ucichła. Weto senackie wpłynęło do Sejmu już we wrześniu, więc tak naprawdę, gdyby Prawo i Sprawiedliwość chciało się tym zająć, mogło to zrobić przez ostatnie miesiące. Jak, jednak przyznał sam marszałek Terlecki, uchwała Senatu była trzymana po to, by zaskoczyć dziennikarzy, gdy będzie to potrzebne. Najwyraźniej nadszedł taki moment. Moment, w którym rząd nie radzi sobie kompletnie z pandemią — każdego dnia umiera około pół tysiąca osób albo więcej, nie radzi sobie z galopującą drożyzną, inflacja jest coraz wyższa i coraz więcej osób każdego dnia odczuwa jej skutki w kieszeniach. Dodatkowo, trafiło na dzień, kiedy wydała się sprawa z wypadkiem pani premier Szydło. Okazało się, że BOR-owcy byli pod presją i zmuszano ich do składania fałszywych zeznań. Na dokładkę, mimo prężenia muskułów i akcji „Murem za polskim mundurem", tego samego zdezerterował polski żołnierz — mówi.

Zdaniem posłanki, nawarstwiło się wiele problemów, które Prawu i Sprawiedliwości coraz trudniej było zamiatać pod dywan. - Najwidoczniej politycy PiS wolą, aby Polacy rozmawiali przy świątecznym stole o "lex TVN", zamiast o tym, ile za ten stół muszą w tym roku zapłacić — dodaje. 

Zobacz wideo

Świat w krzywym zwierciadle mediów publicznych

Jak przekonuje Dziemianowicz-Bąk, gdyby nie niezależne media, Polacy mogliby nie dowiedzieć się o wielu bulwersujących sprawach. 

- W niedzielę uczestniczyłam w proteście we Wrocławiu, gdzie jestem posłanką i przypomniałam o kilku lokalnie, ale też ogólnopolsko ważnych tematów. One wszystkie nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie niezależne media, w tym także stacja TVN. Mam na myśli m.in. głośną sprawę śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskiej komendzie, działki premiera Morawieckiego i jego małżonki czy układ wrocławski — mówi.

Wśród tematów, o których wygodniej byłoby nie mówić politykom PiS, mogłaby znaleźć się także sprawa śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny. Wielu komentatorów wskazywało, że kobieta była ofiarą wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. 

- SMS-y, korespondencja, którą wymieniała ze swoją matką, leżąc już w szpitalu, z całą pewnością nie zostałyby opisane, ujawnione i rzetelnie przedstawione, gdyby istniały tylko takie media jak obecne media publiczne. 30-latka wyraźnie wskazywała w tych wiadomościach, że sytuacja, w jakiej się znajduje to efekt antyaborcyjnego orzeczenia Trybunału Julii Przyłębskiej — wskazuje posłanka.

Katarzyna WezykAmerykanki mówią, że od aborcji są trzy wyjątki - "gwałt, kazirodztwo albo ja"

Władza zrzuca winę na kobiety

Jak dodaje, gdybyśmy opierali się wyłącznie na relacjach mediów publicznych, nie widzielibyśmy pełnego obrazu rzeczywistości.

- Oglądam czasem Wiadomości. Nie z fascynacji, ale ze służbowego obowiązku. Widziałam, w jaki sposób relacjonowane były chociażby strajki kobiet. Przedstawiono to w taki sposób, w jaki w danym momencie życzyła sobie władza. Zarówno premier, jak i minister zdrowia, próbowali zrzucić na słusznie protestujące kobiety odpowiedzialność za pandemię. Taką opowieść można było usłyszeć w mediach publicznych — mówi. 

Posłanka wskazuje, że pandemia koronawirusa i to, co dzieje się z mediami publicznymi w tym czasie to doskonały przykład na to, jak je źle prowadzić. - W czasie, kiedy rozsiewana jest dezinformacja, wroga propaganda antyszczepionkowa, media publiczne powinny być tym narzędziem, które służy do przekonywania do szczepień, rozbijania tej dezinformacji, a nie zrzucania odpowiedzialności na protesty społeczne. Protesty, których by nie było, gdyby ta władza nie zleciła wydania takiego. A nie innego wyroku TK, bo przecież to nie jest tak, że kobiety w październiku 2020 r same wyszły na ulice, bo zechciało im się spacerować. Wyszły, bo zostały wyprowadzone przez Jarosława Kaczyńskiego i Julię Przyłębską — tłumaczy. 

"Wiele się po Andrzeju Dudzie nie spodziewam"

Nowelizacja ustawy trafiła już na biurko prezydenta. Komentatorzy spekulują, co zrobi głowa państwa.  Co ciekawe, nie zastanawiają się już specjalnie nad jego wypowiedzią odnośnie bronienia wolności gospodarczej w Polsce, a bardziej nad tym, czy skieruje sprawę do Trybunału Konstytucyjnego, czy może od razu podpisze nowelizację. 

- Wszystkie scenariusze są możliwe, natomiast ja sądzę, że prezydent wyśle lex TVN do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, żeby ta ustawa mogła sobie tam leżeć i wisieć jak miecz nad wolnymi mediami — przyznaje posłanka Lewicy.

Dziemianowicz-Bąk przypomina, że decyzja prezydenta ma z jednej strony wagę dotyczącą wolności i niezależności mediów, ale też polskiej racji stanu, której głowa państwa powinna chronić.

- Mamy trudną sytuację geopolityczną, kryzys na granicy rosyjsko-ukraińskiej, oczekiwanie Rosji na gwarancję od Stanów Zjednoczonych, że Ukraina nie zostanie włączona w struktury NATO. Wchodzenie w otwarty konflikt gospodarczy ze Stanami Zjednoczonymi w takiej sytuacji byłoby działaniem bardzo nieodpowiedzialnym, zarówno jeśli chodzi o międzynarodową politykę zagraniczną, jak i politykę związaną z bezpieczeństwem Polski. Ja się wiele po Andrzeju Dudzie nie spodziewam, ale głowa państwa powinna także brać to pod uwagę. Myślę, że gdyby prezydent wybrał opcję atomową i złożył podpis pod tą ustawą, dałby bardzo niebezpieczny sygnał i stworzył realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski — podsumowuje posłanka.   

Więcej o: