"Mąż pod choinkę dał mi odkurzacz, a o urodzinach w ogóle zapomniał. Miałam dość i odeszłam"

- Po 25 latach małżeństwa czara goryczy się we mnie przelała. Tym razem postawiłam wszystko na jedną kartę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, zabrałam torebkę, płaszcz i po prostu wyszłam. W tym roku, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, spędzę święta szczęśliwa - pisze nasza czytelniczka.

Więcej listów do redakcji znajdziesz na Gazeta.pl

Zobacz wideo Nie bój się kłócić! Związki niszczy obojętność, nie wymiana zdań

Historia mojego byłego małżeństwa jest banalna aż do bólu. Wzięliśmy ślub gdy ja miałam 25, a on 28 lat. Nieco rok po ślubie pojawiło się pierwsze dziecko, a po dwóch latach kolejne. Przez wiele lat tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę, wychowując nasze pociechy i jednocześnie spełniając się zawodowo. Prawie nigdy się nie kłóciliśmy. Ja oprócz zajmowania się dziećmi oraz pracy na pełen etat, prowadziłam również nasz dom. Mąż zawsze miał obiad po powrocie z pracy, czyste ubrania w szafie, a dom był wysprzątany na błysk. Tak bardzo chciałam być doskonałą żoną, matką i panią domu, że zapomniałam o samej sobie.

W pewnym momencie, gdy dzieci dorosły, wyjechały na studia i zaczęły żyć swoim życiem, zdałam sobie sprawę, że przez wiele ostatnich lat mój mąż nie tylko przestał dbać o nasz związek, lecz także nie usłyszałam od niego słowa "dziękuję" za to wszystko, co robię każdego dnia. Już od dłuższego czasu żyliśmy jakby osobno. Ja starałam się ożywić naszą relację, ale by wyszło, potrzeba starań każdej ze stron. Punktem kulminacyjnym okazały się ostatnie święta, które spędzaliśmy sami, bo dzieci zdecydowały się na podróż. Najpierw mąż zapomniał o moich urodzinach, które są 23.12, a później, tuż po kolacji wigilijnej wręczył mi w prezencie odkurzacz, bo kilka dni wcześniej powiedziałam mu, że poprzedni się zepsuł. Na widok takiego prezentu łzy rozczarowania popłynęły mi po policzkach. Ja rozumiem, że był to sprzęt, który akurat był w domu potrzebny, ale wręczenie mi go z okazji świąt było niczym policzek.

Po 25 latach małżeństwa czara goryczy się we mnie przelała. Tym razem postawiłam wszystko na jedną kartę, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, zabrałam torebkę, płaszcz i po prostu wyszłam. W tym roku, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, spędzę święta szczęśliwa. Po wielu latach u boku mężczyzny, przy którym już dawno nie czułam się atrakcyjną i kochającą kobietą, uwierzyłam w siebie i znalazłam partnera, przy którym czuję, że żyję. Tegoroczne święta spędzamy w ciepłych krajach, gdzie skupiamy się przede wszystkim na sobie. W tym wyjątkowym czasie życzę wszystkim kobietom, by miały odwagę zawalczyć o swoje szczęście, bo nigdy nie jest zbyt późno.

A.

***

Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.

Więcej o: