Polka w zestawieniu najbardziej wpływowych kobiet świata. Pomaga kobietom, które doświadczyły straty dziecka

- Od początku mojej działalności podkreślam, że to nie jest rozwiązanie dla każdego. Najprościej rzecz ujmując, to trzeba po prostu poczuć - mówi w rozmowie z nami Barbara Smolińska, założycielka firmy Reborn Sugar Babies.

Więcej ciekawych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

* BBC od 2013 roku wyłania najbardziej wpływowe kobiety świata. W tym roku wśród stu wyróżnionych znalazły się m.in. aktorka Rebel Wilson, najmłodsza laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Malali Yousafzai, a także filantropka Melindy Gates. W prestiżowym gronie znalazła się także Barbara Smolińska — założycielka firmy Reborn Sugar Babies. Polka tworzy lalki, które wyglądają jak prawdziwe niemowlęta. W ten sposób pomaga między innymi osobom, które zmagają się z zaburzeniami lękowymi, a także kobietom, które poroniły lub straciły dziecko.

Zobacz wideo Zaledwie 26 proc. ankietowanych deklaruje, że chce kupić żywego karpia

Natalia Kondratiuk-Świerubska, kobieta.gazeta.pl: Gratuluję tak prestiżowego wyróżnienia! Czy była pani zaskoczona wyborem BBC?

Barbara Smolińska: Bardzo dziękuję. Tak naprawdę w ogóle się tego nie spodziewałam. Nie przypuszczałam także, że ranking będzie na aż tak ogromną skalę.

Jak to się w ogóle zaczęło?

BBC odezwało się do mnie z propozycją wzięcia udziału w serii dokumentów "Sto kobiet". Oczywiście bardzo ucieszyło mnie to, że zagraniczna stacja zainteresowała się moją działalnością. Nie sądziłam jednak, że jest to aż tak prestiżowe przedsięwzięcie. Dotarło to do mnie dopiero 7 grudnia, gdy zobaczyłam swoją twarz w zestawieniu "100 najbardziej wpływowych kobiet świata". Jednak tak naprawdę do tej pory nie wierzę w to, że spotkał mnie aż taki zaszczyt.

Jak wyglądała współpraca z BBC?

Tak jak wspomniałam, stacja zgłosiła się do mnie jakiś czas temu z propozycją wzięcia udziału w serii dokumentów. Każdy odcinek jest o innej kobiecie. Miałam okazję wystąpić w jednym ze stu tegorocznych filmów. Pokazano nie tylko, jak pracuję, lecz także posiadaczki wykonanych przeze mnie lalek.

Kim są te osoby?

W mediach zazwyczaj pisze się o kobietach, które poroniły lub straciły dziecko. Ale tak naprawdę jest to najmniejsza grupa moich klientek. Zdaję sobie jednak sprawę, że ten aspekt wzbudza największe kontrowersje, dlatego tak często się o tym wspomina. A grupa klientów jest bardzo szeroka. To między innymi kolekcjonerzy lalek, szkoły medyczne, szkoły rodzenia, wytwórnie filmowe, osoby, które zajmują się fotografią noworodkową. Są to także ludzie, którzy prowadzą stresujący tryb życia lub cierpią na zaburzenia lękowe, nerwice. Obcowanie z lalkami działa na nich uspokajająco.

Co panią skłoniło do tego, żeby się tym zająć?

Zawsze miałam zamiłowanie do ręcznie robionych przedmiotów. Ale z wykształcenia jestem kosmetologiem i wcześniej nie miałam nic wspólnego z rysunkiem. Wszystko zaczęło się od tego, że kiedyś w czasie poszukiwań prezentu dla córki trafiłam na lalki reborn. Zafascynował mnie ten realizm i kunszt ich wykonania. To było niesamowite doświadczenie. Zaczęłam więc kolekcjonować lalki, a potem tworzyć je dla przyjemności. Z czasem przekonałam się, że mają one także inne znaczenie. Gdy zobaczyłam, jak kobiety je traktują oraz jak obcowanie z nimi na nie wpływa, pasja stała się także misją.

Na czym polega terapeutyczna rola lalek?

Utrzymuję kontakt z wieloma klientkami od lat. Są to zazwyczaj osoby bardzo wrażliwe i empatyczne. Lalki działają na nie uspokajająco. W niektórych przypadkach wystarczy sama świadomość, że jest w domu i ma swój kącik. W trudnych momentach podchodzą do lalki i po prostu na nią patrzą. I to już im pomaga.

A czy taka lalka jest dobrym rozwiązaniem w przypadku każdej osoby, która doświadczyła utraty dziecka?

Od początku mojej działalności podkreślam, że to nie jest rozwiązanie dla każdego. Najprościej rzecz ujmując, to trzeba po prostu poczuć.

Zauważyłam, że zdania na ten temat są podzielone.

Owszem. Niektóre kobiety po stracie dziecka mówią, że w życiu, by na taką lalkę nawet nie spojrzały. I że to ich zdaniem pogorszyłoby jeszcze ich stan. W takich przypadkach lepiej poszukać innych sposobów na radzenie sobie z traumą.

Inne z kolei, gdy tylko zobaczyły lale, od razu wiedziały, że muszą spróbować. Czuły, że to zapewni im ukojenie. I faktycznie po zakupie lalki tak się działo. Nie było też sytuacji, aby taka osoba zwróciła swój zakup.

Czy zdarzyło się, że klientka poprosiła o to, żeby lalka wyglądała tak jak jej zmarłe dziecko?

Tak, ale muszę przyznać, że bardzo nie lubię takich zamówień. To bardzo ciężkie zadanie, gdyż noworodki często na każdym zdjęciu wyglądają zupełnie inaczej. Przykładowo, dostaję kilka fotografii. I do każdej z nich pasuje zupełnie inny model lalki. W takich przypadkach trudno jest nie zawieść oczekiwań klientów.

Czy jakaś historia klientki wyjątkowo panią poruszyła?

Było kilka takich, ale jedna zapadał mi szczególnie w pamięci. Była to kobieta, która od lat starała się o dziecko. Lekarze nie dawali na to jednak żadnych szans. W końcu jednak udało się jej zajść w ciążę. Niestety synek, który był wcześniakiem, zmarł dwa miesiące po porodzie. Kobieta załamała się, popadła w depresję, zaczęło rozpadać się jej małżeństwo, bo nie potrafiła mężem rozmawiać na ten temat. Zdradziła mi, że w pewnym momencie miała nawet myśli samobójcze. W krytycznym momencie natrafiła przez przypadek na mój kanał na YouTubie, na którym pokazywałam jedną ze swoich najnowszych prac. Ta lalka wydała jej się łudząco podobna do zmarłego synka.

I jak zareagowała?

Kobieta poczuła wówczas, że lalka mogłaby jej w jakiś sposób pomóc. I mimo początkowych obaw w końcu zdecydowała się na jej zakup. Dzięki lalce oswajała się z dnia na dzień ze stratą dziecka. Miała czas, by się z nim pożegnać i pogodzić się z jego śmiercią. Mimo że wcześniej omijała sklepy dla niemowlaków szerokim łukiem, kupowała lali ubranka.

Jak potoczyły się jej losy?

Kobieta zauważyła, że to wszystko bardzo jej pomogło. W pewnym momencie stwierdziła, że nie potrzebuje już lalki i odsprzedała ją. Poprawiły się też jej relacje z mężem. Adoptowali dwójkę dzieci. W tym przypadku trauma więc została przepracowana od A do Z. Po pewnym czasie napisała mi, że uratowałam jej życie. Ona tak to odbiera. 

To niezwykle wzruszająca historia ze szczęśliwym zakończeniem. Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego!

Więcej o: