Aktywistka pokazała, jakie wiadomości dostaje. "Przestań pomagać dżihadystom"

Anna Alboth na swoim profilu na Instagramie opublikowała post, w którym pisze o dramatycznej sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. - Dziesiątki martwych, tysiące straumatyzowanych osób - podsumowuje aktywistka.

Więcej ciekawych tematów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Jak Polska radzi sobie z kryzysem na granicy?

Anną Alboth to aktywistka, dziennikarka i podróżniczka. W 2016 roku zorganizowała Marsz do Aleppo, który nominowany był do Pokojowej Nagrody Nobla. Wzięło w nim udział trzy i pół tysiąca osób z całego świata. Obecnie Alboth jest wolontariuszką grupy Granica, która pomaga uchodźcom na Podlasiu.

"Wszyscy umrzemy, przekaż to innym"

Niedawno na swoim profilu na Instagramie aktywistka opublikowała post, w którym pisze o dramatycznej sytuacji uchodźców.

Dziesiątki martwych, tysiące straumatyzowanych osób - poczynając od uchodźców, kończąc na mieszkańcach tych terenów, aktywistach, armii

- pisze Alboth. Aktywistka cytuje także wiadomości, które otrzymała od osób na granicy. Są skrajnie różne, od rozpaczliwego wołania o pomoc uchodźcy ("Anna, jest -12 stopni Celsjusza. Wszyscy umrzemy, przekaż to innym"), po powielanie szkodliwych stereotypów przez żołnierza ("Anna, martwię się o ciebie, przestań pomagać dżihadystom").

 

Alboth podkreśla, że pomimo świątecznych tradycji bardzo często daleko nam do prawdziwej solidarności z drugim człowiekiem. - Decyzje podejmujemy przez pryzmat naszego poczucia bezpieczeństwa. Karmione są one narracjami antyimigracyjnymi. W pełni się w to włączamy i pozwalamy ludziom umierać. Jak to możliwe, że to nastąpiło aż tak szybko? I co znowu musi się stać? - zastanawia się aktywistka.

Anna Alboth: Czy dwa tysiące osób to dużo?

Anna Alboth udzieliła niedawno wywiadu naszemu serwisowi podróże.gazeta.pl. Mówiła w nim między innymi o tym, jakie są możliwe rozwiązania dramatycznej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.

W przypadku sytuacji na polsko-białoruskiej granicy są dwie sprawy. Pierwsza - to powstrzymanie Łukaszenki, żeby nie przywoził kolejnych uchodźców. Polski rząd powinien porozumieć się w tej sprawie z Unią Europejską, która dodatkowo nałożyłaby sankcje na Białoruś, ale niestety nasz rząd nie chce podejmować podobnych rozmów, bo niby świetnie sobie radzimy. Druga sprawa dotyczy uchodźców. Teraz w lasach przebywa tysiąc, maksymalnie dwa tysiące osób, które Polska mogłaby przyjąć. To nie są liczby nie do przerobienia. Niemcy w 2015 roku przyjęły milion uchodźców.
Czy dwa tysiące osób to dużo? Ktoś ostatnio porównał, że na stadionie narodowym mieści się 50 tys. osób, w tym cztery tysiące miejsc przewidziano dla VIP-ów. Zobaczmy, ci ludzie, którzy teraz zamarzają w polskich lasach, nawet by tych vipowskich krzesełek nie wypełnili.

Całą rozmowę Urszuli Abucewicz z Anną Alboth przeczytasz tutaj:

Więcej o: