"Czy księdza w konfesjonale powinien interesować mój seks?". Polki tłumaczą, dlaczego odchodzą od Kościoła

- Pamiętam paraliżujący strach przy pierwszej spowiedzi. Oto dziecko ma powiedzieć starszemu panu w konfesjonale, dlaczego jest złe i jak grzeszy przeciwko Bogu. Starsze dziewczyny muszą tłumaczyć się z seksu pozamałżeńskiego, masturbacji i mieszkania z chłopakiem. Przecież to wchodzenie z butami w życie intymne - mówi jedna z naszych czytelniczek. Sprawdziliśmy, dlaczego coraz więcej Polek odchodzi od Kościoła, nawet gdy wierzą w Boga.

Więcej kobiecych historii przeczytacie na stronie Gazeta.pl.

Zgodnie z raportem CBOS ze stycznia 2020 r., religijność Polaków zmieniła się znacząco w ostatnich latach. W badaniu przeanalizowano m.in. częstotliwość udziału w mszach, nabożeństwach i spotkaniach religijnych. Okazuje się, że regularne praktyki były dość stabilne w latach 1997-2007, a następnie zaczęły gwałtownie spadać. 

Mimo że z raportu wynika, że 91 proc. naszego społeczeństwa to zdeklarowani katolicy, tylko ponad połowa z nich bierze regularnie udział w uroczystościach religijnych. Postanowiliśmy sprawdzić, jak tłumaczą to zjawisko Polki.

Zobacz wideo "Kościół to moja przemocowa i dysfunkcyjna rodzina" ["Jesteśmy rodziną" - serial o LGBT+ w Polsce]

"Nie chcę mieć z Kościołem nic wspólnego"

- Instytucja Kościoła kojarzy mi się ze zgnilizną - tłumaczy Magda z Gdańska. - Lata tuszowania pedofilii, gromadzenia majątku i mieszania się w politykę. Kiedy dowiedziałam się, że ksiądz chodzący po kolędzie zapisuje w tabelce wysokość datków od konkretnych mieszkańców, stwierdziłam, że nie na tym polega głoszenie wiary i tworzenie miejsca, w którym wierni mają się dobrze czuć - dodaje.

Jak stwierdziła nasza rozmówczyni, nie chce mieć z Kościołem już nic wspólnego, mimo że nie przestała być osobą wierzącą. - Pomodlić mogę się w domu, przecież Bóg jest wszędzie. Nie robię nikomu krzywdy i staram się być dobrym człowiekiem. Mam nadzieję, że fakt, że nie chodzę do kościoła, nie sprawia, że w oczach Boga jestem skreślona - mówi. 

Gwałt na prywatności podczas spowiedzi

Jedna z naszych czytelniczek, która woli pozostać anonimowa, przyznaje, że mierzi ją wyznawanie grzechów przy księżach.

- Pamiętam paraliżujący strach przy pierwszej spowiedzi. Oto dziecko ma powiedzieć starszemu panu w konfesjonale, dlaczego jest złe i jak grzeszy przeciwko Bogu. Starsze dziewczyny muszą tłumaczyć się z seksu pozamałżeńskiego, masturbacji i mieszkania z chłopakiem. Przecież to wchodzenie z butami w życie intymne - tłumaczy. Jej zdaniem, mówienie o tych tematach na głos obcemu mężczyźnie w konfesjonale, nie przybliża nas do zbawienia.

- Kiedyś bardzo aktywnie uczestniczyłam w życiu Kościoła. Śpiewałam w chórku, grałam na gitarze, rwałam się do czytania podczas mszy. Dziś myślę, że zmuszanie dzieci do obwiniania się za grzechy i umartwiania się, nie buduje w nich przekonania, że Kościół to wspólnota, w której mogą czuć się dobrze i bezpiecznie - dodaje. 

"Przez romans z konserwatyzmem straciłam wiarę"

29-letnia Natalia z Warszawy jest prawosławna. - Moja mama ochrzciła mnie w tej wierze, a co za tym idzie, jako nastolatka nie miałam styczności z wszystkimi "katolickimi absurdami", przez które ludzie odchodzą z Kościoła. Nie poszłam do komunii ani bierzmowania więc nigdy nie wchodziłam w szczegóły religii katolickiej - przyznaje. 

Wiarę w Boga traktowała intuicyjnie. - Dla mnie zawsze była wewnątrz, kierowało mną po prostu sumienie - tłumaczy. 

Sytuacja zmieniła się, gdy przeszła przez ciężki epizod depresyjny. - Zbliżyłam się wtedy do różnych szczegółów, zaczęły wydawać mi się nielogiczne. Zauważyłam, że to mężczyzna stawiany jest w centrum, mimo że wobec Boga powinniśmy być równi. Wychowywałam się w feministycznym domu i nie akceptowałam patriarchatu, który stawia mężczyzn w centrum w każdym przypadku - mówi. Natalia dodaje, że nie potrafiła zrozumieć też zgrzytu pomiędzy wolną wolą a absolutną kontrolą Boga. - Jako nastolatka myślałam, że wszystko jest przeznaczeniem i wolą Boga. A to doprowadziło do strasznej frustracji, gdy po czasie zauważyłam niewykorzystane życiowe szanse - tłumaczy. 

Natalia nie potrafiła też zrozumieć, że Bóg kocha teoretycznie wszystkich, ale z narracji osób związanych z Kościołem, można odnieść wrażenie, że wcale tak nie jest. - Przez ten romans z kościelnym konserwatyzmem straciłam wiarę na dwa lata. Dopiero kiedy doszłam do siebie uznałam, że nie chcę się jej pozbywać. Musiałam się po prostu odciąć od niektórych poglądów, które moim zdaniem nie są dla każdego i mogą czasami wyrządzić komuś krzywdę - podsumowuje.

Więcej o: