Więcej podobnych tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Kasia Tusk w sylwestra zdobyła się na szczery wpis, informując, że tym razem zmuszona była spędzić go w szpitalu, gdzie trafiła jej młodsza córka. Teraz blogerka postanowiła zdradzić nieco więcej szczegółów niepokojącej sytuacji, apelując przy okazji do innych rodziców.
Proste triki, dzięki którym rodzinne zdjęcia wejdą na inny poziom:
Jak się okazało, obie córki Tusk przebyły w ostatnim czasie koronawirusa. - (...) Trafiłyśmy tutaj podobno w ostatniej chwili, chociaż jeszcze dzień wcześniej uspokajano mnie, że nic nie daje powodów do zmartwienia i po niedawnym zachorowaniu moich dzieci na koronawirusa mogę już odetchnąć spokojnie. Intuicja mamy to jednak najczulsze i najrzetelniejsze badanie diagnostyczne - pisała Tusk.
- Kwestia kilkunastu, a może nawet kilku godzin nim doszłoby do sepsy, bo parametry stanu zapalnego były już bardzo niepokojące i pogarszały się dosłownie z chwili na chwilę. Z małego i słabnącego ciałka trzeba było pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy, aby wykluczyć zapalenie opon (w trybie pilnym więc o żadnym znieczuleniu nie było mowy) i zrobić całą serię mniej i bardziej inwazyjnych badań, na widok których chyba każdej mamie robi się słabo. Nikt nie ma wątpliwości, że organizm mojej malutkiej córeczki został osłabiony przez koronawirusa, którego przechodziła chwilę wcześniej i to dlatego infekcja bakteryjna, do której pewnie w ogóle by nie doszło, gdyby nie covid, rozwinęła się w tak galopującym tempie, nie dając przy tym prawie żadnych objawów. Niestety poważne infekcje wirusowe często torują drogę bakteriom - kontynuowała.
Słynąca ze strzeżenia prywatności Tusk przyznała, że postanowiła podzielić się tą historią, by zachęcić rodziców do szczepienia dzieci przeciwko COVID-19. - Wiem, że do niektórych z nas bardziej przemawiają osobiste historie ludzi, których znamy, a nie opinie ekspertów zza szklanego ekranu. Obiecałam więc sobie, że jeśli tylko moja córeczka względnie lepiej się poczuje, to napiszę tu parę słów o tym, aby może chociaż jedną z Was zachęcić do zaszczepienia swojej pociechy i uniknięcia tym samym groźnych powikłań. Ja wiele bym dała, aby móc oszczędzić mojej córeczce bólu, długotrwałej antybiotykoterapii i pobytu w szpitalu. Jak każda mama - wyznała blogerka.