"Na pewno nikt jej nie chciał", czyli studniówka w pojedynkę. "Nie warto ulegać presji"

Samotna, nudna, "na pewno jest coś z nią nie tak" aż po "pewnie nikt jej nie chciał" - to właśnie z takimi opiniami najczęściej spotykają się singielki, które zdecydują się pojawić na studniówce bez osoby towarzyszącej. - Presja jest ogromna, ale nie warto jej ulegać - mówi Patrycja, która na bal maturalny poszła bez partnera.

Więcej podobnych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

- Z nikim się teraz nie spotykam i mimo że mam wielu kolegów, większość z nich jest w związku, więc zaproszenie, któregoś z nich odpadało - tłumaczy Patrycja, która mimo nacisków ze strony koleżanek, zdecydowała się pójść na studniówkę w pojedynkę. - Próbowały umówić mnie ze swoimi braćmi, czy kolegami swoich partnerów, ale dla mnie zabieranie obcego chłopaka na imprezę, tylko po to, by w opinii rówieśników nie wyglądać na "przegraną" nie było sensownym rozwiązaniem - wyjaśnia.

Zobacz wideo

Studniówka bez partnera. "Nie warto ulegać presji"

Jak dodaje, wiele jej koleżanek zdecydowało się właśnie na zaproszenie nieznanych sobie wcześniej partnerów, albo nawet... zrezygnowanie ze studniówki. - Nie miałam zamiaru rezygnować z zabawy ze swoją klasą, którą naprawdę bardzo lubię, tylko dlatego, że nie miałam kogo na nią zaprosić. Zresztą, mimo że nie miałam partnera, nie byłam tam sama! Były przecież moje przyjaciółki, ich partnerzy, znajomi z innych klas... - wylicza Patrycja, która cieszy się z podjętej decyzji. - Bawiłam się naprawdę fajnie i na pewno lepiej niż moje koleżanki, które zabrały na studniówkę nieznanych sobie chłopaków i większość wieczoru spędziły w krępującej ciszy, nie mówiąc już o tych, które z powodu braku partnera całkowicie zrezygnowały z imprezy - kwituje.

Nie ominą jej także polonez, którego zatańczyła z kolegą z klasy. - Jego dziewczyna nie mogła brać udziału w próbach, więc zaproponował, żebyśmy zatańczyli go razem - dodaje. Jak podkreśla, wbrew jej obawom obyło się także bez przykrych docinek pod jej adresem. - Te pojawiały się tylko przed imprezą, jednak już jej w trakcie nikt nie zwracał uwagi na to, że jestem sama - przekonuje.

Podobne odczucia ma także Marcelina, której studniówka odbyła się pięć lat temu. - Z perspektywy czasu, jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że postąpiłam słusznie - mówi. - Po pierwsze, bawiłam się świetnie, wygłupiając ze znajomymi z klasy. I wbrew pozorom to chyba ja, jako niby ta "nieszczęsna, biedna, smutna singielka" spędziłam najwięcej czasu na parkiecie, tańcząc zarówno z kolegami z klasy, jak i po prostu w towarzystwie przyjaciółek. Ani przez chwilę nie czułam się samotna, czy też jak "piąte koło u wozu", jak często postrzegani są single - opowiada. - Po drugie, po latach wciąż z uśmiechem wspominam tę imprezę, z której zdjęcia wciąż zdobią moje ściany. Tego samego niestety nie mogą powiedzieć moje koleżanki, które rozstały się już z ówczesnymi chłopakami i to w dość przykrych okolicznościach - mówi.

- Chłopcy myślą, że skoro jakaś dziewczyna jest sama, to tylko dlatego, że nikt jej nie chciał i na pewno jest zdesperowana. Nic bardziej mylnego, uznałam po prostu, że w moim życiu w tamtym momencie nie było na tyle wartościowego faceta, z którym chciałabym spędzić ten ważny dla mnie wieczór - dodaje.

- Wiem, że na młodych dziewczynach, chłopcach zresztą też, ciąży presja zabrania ze sobą osoby towarzyszącej. Ma to niby świadczyć o tym, jacy jesteśmy lubiani, a nawet o naszej atrakcyjności! Znajomi do tego straszą nas, jakimiś koszmarnymi scenariuszami, które z pewnością się wydarzą, jeśli pójdziemy na tę imprezę w pojedynkę. Nie ma sensu tego słuchać i dać sobie odebrać radość z tej imprezy. Najważniejsza nie jest osoba towarzysząca, ale przyjaciele ze szkoły, z którymi już wkrótce będziemy musieli się pożegnać - przekonuje.

Marysia z kolei postanowiła zaprosić na studniówkę swoją najlepszą przyjaciółkę. - Sporo moich koleżanek ma chłopaków, więc było to dla nich oczywiste, że to właśnie oni będą im towarzyszyć w tym dniu. Ja nie chciałam nikogo zabierać na siłę, tylko po to, by poczuć się "fajną". Zabrałam więc na imprezę przyjaciółkę - opowiada Marysia, której studniówka odbyła się zaledwie przed kilkoma dniami.

- Dzięki niej czułam się bardzo swobodnie i naprawdę dobrze się bawiłam. Wiem, że takie rozwiązanie nie jest popularne, bo ludzie w liceum potrafią być okrutni, mówiąc: "Jeśli przyszłaś sama na studniówkę, to znaczy, że nikt cię nie chciał". Na szczęście, u mnie obyło się bez głupich docinek. Co więcej, część moich koleżanek żałowała, że przyszła sama i nie postąpiły, tak jak ja - przekonuje.

Więcej o: