Szpital skomentował śmierć 37-letniej Agnieszki. "Podjęto wszystkie możliwe i wymagane działania"

25 stycznia zmarła 37-letnia pani Agnieszka. - Ból, jaki nam towarzyszy, jest nie do opisania - napisali jej bliscy w oświadczeniu. Teraz głos w oficjalnym oświadczeniu zabrał Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Częstochowie.

Więcej newsów znajdziesz na Gazeta.pl

Zobacz wideo Piekło kobiet. "Jeśli chodzi o aborcję, to jesteśmy pod ścianą"

Niezwykle smutą historię 37-letniej pani Agnieszki z Częstochowy opisała w mediach społecznościowych jej rodzina. W nagłośnieniu sprawy pomógł również Aborcyjny Dream Team. Kobieta była w pierwszym trymestrze ciąży bliźniaczej. 21 grudnia trafiła do Wojewódzkiego Szpitala w Częstochowie na Oddział Ginekologii. W trakcie pobytu jej stan zaczął się pogarszać. - Przyjechała tam w pełni świadoma, w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, z dolegliwościami ginekologicznymi. Za pośrednictwem rozmów telefonicznych byliśmy świadkami, jak jej stan z dnia na dzień ulegał pogorszeniu. Według epikryzy lekarskiej, 23 grudnia 2021 zmarł pierwszy z bliźniaków, niestety nie pozwolono na usunięcie martwego płodu, ponieważ prawo w Polsce tego surowo zabrania. Czekano aż funkcje życiowe drugiego z bliźniaków samoistnie ustaną - opisała rodzina kobiety. 

Pani Agnieszka przez siedem dni nosiła w swoim łonie martwy płód. 29 grudnia nastąpiła śmierć drugiego z bliźniaków, jednak jak relacjonują bliscy, wydobycia płodów dokonano dopiero dwa dni później:

Jej funkcje życiowe z dnia na dzień pogarszały się do takiego stopnia, że w przeciągu kilku dni stała się przysłowiowym "warzywem".

37-latka odeszła 25 stycznia, osierocając trójkę dzieci.

Śmierć kolejnej ofiary zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Szpital wydał oświadczenie

Po tym, jak media obiegła informacja o śmierci pani Agnieszki, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Częstochowie wydał oświadczenie. - Po tym jak nastąpił zgon pierwszego dziecka przyjęte zostało stanowisko wyczekujące, z uwagi na to, że była szansa aby uratować drugie dziecko. Pomimo starań lekarzy doszło do obumarcia również drugiego płodu. Natychmiast podjęta została decyzja o zakończeniu ciąży. Lekarze rozpoczęli indukcję mechaniczną i farmakologiczną. Pomimo zastosowania wyżej wymienionych środków brak było odpowiedzi ze strony pacjentki pod postacią rozwierania się szyjki i skurczów macicy. W dniu 31.12.21 r. stało się możliwe wykonanie poronienia. Zabieg przeprowadzono w znieczuleniu ogólnym" - czytamy w pierwszej części komentarza placówki. 

- Przeprowadzane były wielokrotne konsultacje lekarskie, w tym: hematologiczne, psychiatryczna, chirurgiczna, psychologiczna, gastroenterologiczna i neurologiczna. Wymaz w kierunku SARS-CoV 2 – dwukrotnie ujemny. Lekarze wielokrotnie wykonywali szereg innych badań, w tym: ginekologiczno – położnicze badania USG. Badanie CRP wykonywane było 13 razy. Najwyższe stężenie CRP odnotowane zostało w dniu 31.12.21 r. i wynosiło 66.50mg/l, po czym nastąpił spadek wartości. Prowadzona była antybiotykoterapia i heparynoterapia. Ostatecznie wykonana została indukcja farmakologiczna i mechaniczna poronienia, która trwała dwa dni - kontynuowano.

Szpital twierdzi także, że lekarze robili wszystko, by pomóc pani Agnieszce. - Podkreślamy, iż personel szpitala podjął wszystkie możliwe i wymagane działania, które miały na celu ratowanie życia dzieci oraz pacjentki. Wskazujemy, iż na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę, i jej dzieci. Współpracujemy ze wszystkimi organami, które prowadzą postępowania wyjaśniające. Z tego powodu, z uwagi na prowadzone postępowanie w niniejszej sprawie, Szpital nie może udzielać dodatkowych informacji - czytamy w podsumowaniu.

Więcej o: