Więcej ważnych tematów znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl
Od wczoraj cała Polska żyje śmiercią 37-letniej Agnieszki z Częstochowy, która osierociła trójkę dzieci. Historię kobiety opisała jej rodzina w mediach społecznościowych.
Pani Agnieszka była w pierwszym trymestrze ciąży bliźniaczej. Jakie obowiązują procedury medyczne w sytuacji, gdy jeden z płodów obumrze? Zapytaliśmy o to ginekologa.
- W przypadku, gdy dochodzi do obumarcia jednego z bliźniaków w pierwszym trymestrze ciąży, konieczna jest obserwacja medyczna, dlatego że drugie dziecko może przeżyć. Gdy jeden z płodów przeżywa, dochodzi do jałowej martwicy tego, który umarł, a ciąża toczy się dalej. I zdarza się to często - mówi dr n. med. Grzegorz Południewski, ginekolog, położnik.
Jednak jak podkreśla nasz rozmówca, sytuacja musi być bardzo ściśle kontrolowana - m.in. pod kątem stanu zapalnego oraz kondycji drugiego płodu. Bardzo istotne są także przyczyny, które doprowadziły do obumarcia pierwszego z bliźniaków.
- Najważniejsze w takiej sytuacji jest wkluczenie innych powikłań w trakcie ciąży obumarłej. Chodzi głównie o zaburzenia w zakresie układu krzepnięcia oraz powikłania septyczne, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla życia pacjentki. Dlatego też decyzja, czy ta ciąża ma być pozostawiona obserwacji, czy ewentualnie przerwana, musi być bardzo wyważona - dodaje dr Południewski.
Jak zauważa nasz rozmówca, ustawodawstwo, jakie obowiązuje w Polsce, wpływa mocno na decyzje lekarzy. Dlatego też ich działania podejmowane są często za późno, by uratować życie matki.
Decyzja o przerwaniu takiej ciąży musi zapaść, gdy jeszcze nie doszło do poważniejszych powikłań. Czyli tak naprawdę wtedy, gdy pacjentka jest jeszcze w dobrej kondycji. Jednak ustawodawstwo powoduje, że te decyzje są odwlekane. A lekarze muszą działać profilaktycznie, przewidując dalszy przebieg choroby
- mówi dr Południewski.
Jak podkreśla nasz rozmówca, sytuacja lekarzy w takich przypadkach jest wyjątkowa trudna. - Decyzja o przerwaniu takiej ciąży musi być podjęta, zanim wystąpi objaw zagrożenia życia pacjentki. Czyli de facto lekarz, który zdecyduje się na aborcję, od razu podpada pod obecnie obowiązujące przepisy. I to jest duży problem - podsumowuje.