Więcej ważnych tematów znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl
Kamila Ferenc, aplikantka adwokacka, prawniczka i wicedyrektorka ds. programowych Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny*: Policja jest od egzekwowania praw pacjenckich w danym momencie, nie jest też adekwatnym organem do kwestii praw pacjenckich - chyba, że dojdzie do zgonu pacjenta/ki, czy narażenia go/jej na niebezpieczeństwo.
Ale zacznijmy od tego, że zanim po kogokolwiek sięgniemy, jest szereg rzeczy o które można/ trzeba/ powinno się poprosić w szpitalu. I do których mamy prawo
Poprośmy o wgląd lub skopiowanie dokumentacji medycznej. O dodatkową konsultację lekarską lekarza prowadzącego albo samodzielnie tej konsultacji z tą dokumentacją poszukać. Na piśmie - za potwierdzeniem wpływu…
… nawet wyrwana z notesu, naprawdę jakikolwiek świstek papieru - poprośmy o ocenę naszego stanu zdrowia.
Jeśli w grę wchodzi świadczenie takie jak aborcja, indukowanie poronienia, podanie leku czy wykonanie procedury - najlepiej na piśmie poprosić o jej wykonanie i w razie odmowy poprosić o uzasadnienie. Dlaczego jej się nam odmawia
Tak, dbajmy o to, bo w takiej sytuacji, kiedy wszystko jest załatwiane formalnie, personel medyczny bardziej się mobilizuje - zostaje też istotny ślad w dokumentacji.
Warto też pamiętać, że rozmowy, w których się uczestniczy w szpitalu można - dla celów dowodowych i ochrony swoich praw - nagrywać bez konieczności pytania o zgodę, jednak nie rekomenduję wrzucania tego od razu do internetu czy innego sposobu upubliczniania tych nagrań
To materiał dla organów badających sprawę, stosowany wtedy, kiedy lekarz/ka nie chce tego co nam przekazuje ustnie - przekazać na piśmie.
Zawsze prośmy o rozmowę lekarza/kę prowadzącego, ordynatora/kę, a nawet dyrektora/kę szpitala. Mamy do tego prawo.
Jeśli kobieta nie jest ubezwłasnowolniona - decyduje w swoim imieniu.
Mąż partner, partnerka lub jakakolwiek osoba wskazana przez pacjentkę - jeśli jest upoważniony/a do dokumentacji medycznej - może mieć w nią wgląd i o nią poprosić
Generalne jednak prośby powinny być kierowane przez samą pacjentkę. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy ktoś sprawuje nad kimś pieczę: ta osoba jest niepełnoletnia, ubezwłasnowolniona lub jest nieprzytomna i wyznaczony jest przedstawiciel ustawowy.
Powinno prowadzić się konsultacje z rodziną, z osobą bliską. Taka osoba powinna zgłosić się do lekarza, wskazać, że jest osobą bliską i że chce zasięgnąć informacji o stanie zdrowia pacjenta.
Oczywiście, że można to zrobić.
Co więcej to pacjentka - lub osoby, które są do tego upoważnione - musi wyrazić zgodę na każde świadczenie, które ma być jej udzielone, chyba, że trzeba natychmiast ratować jej życie. Ale w innym wypadku np. musi wyrazić zgodę na podanie leków podtrzymujących ciążę
…bo np. ciąża nie rokuje, zagraża jej zdrowiu, występują wady płodu - pacjentka zdecydowała się na aborcję i wzięła środki poronne. Po pierwsze jest to legalne**. Po drugie - powtórzę - nie musi godzić się na podanie jej w szpitalu leków na podtrzymanie tej ciąży. Nie musi się też godzić na jakiś rodzaj zabiegu, którego nie chce - chyba, że będzie to zagrażało jej, podkreślę jej - nie płodu! - życia. W takim wypadku w sytuacji nagłej lekarz/ka może podjąć tę decyzję sam/a.
W ustawie o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta mamy zapisane podstawowe prawo do informacji – rzetelnej, ale przekazanej w sposób jasny i klarowny.
Żądajmy rozmowy, informowania nas na bieżąco, nie dawajmy się zbyć "sprawdzamy, badamy…", pytajmy o ryzyka i prośmy o wszystkie wskazania na piśmie. Bo naprawdę często wersje informacji przekazywanych ustnie i tych, które znajdują się potem w dokumentacji medycznej - różnią się, są przedstawiane łagodniej…
Dopytujmy więc o swoje prawa, rokowania, prognozy - bo tylko na podstawie tych informacji możemy podjąć świadomą, dobrą dla nas decyzję. Kwestie przerywania ciąży są szczególnie podatne na to, żeby lekarz decydował za nas. Zdarza się, że lekarz/ka nie mówi nam, że podtrzymywanie ciąży może - w danej sytuacji zdrowotnej pacjentki - powodować jakieś ryzyko: doprowadzić do rozwoju sepsy, krwotoku, pęknięcia macicy i to jest wielki błąd.
Zazwyczaj dowiadujemy się o tym, kiedy jest za późno
Pytajmy więc jak najwięcej: choćby jak nauka podchodzi do tego typu wskaźników CRP, czyli stanów zapalnego - i czy to norma czy nie. Pacjentka może chcieć wziąć na siebie ryzyko i kontynuować ciążę, ale może też chcieć ratować swoje zdrowie i życie, i oczekiwać wykonania świadczenia zdrowotnego. Takie żądanie oczywiście też warto zgłosić na piśmie.
Mam nadzieję, że ten instruktaż pomoże, bo wiem, że często czujemy że coś jest nie tak, zgłaszamy to rodzinie, ale nie podejmujemy żadnej dyskusji z lekarzami - a trzeba koniecznie tę komunikację podjąć!
Róbmy to mimo tych opinii. Ważniejsze jest nasze bezpieczeństwo.
Możemy udzielić pełnomocnictwa nie tylko osobie bliskiej, ale także prawnikowi
Możemy też zadzwonić na całodobową linię Rzecznika Praw Pacjenta - ten organ odpowiada też szybko na maile - i poprosić o interwencję, postępowanie wyjaśniające, sprawdzenie, czy wszystkie procedury są zachowane. Ich interwencja powinna nastąpić w ciągu doby. Zaznaczmy, że sprawa jest pilna. Możemy też skontaktować się z Fundacją Na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - poprosić o interwencję. Działa u nas Poselska Sieć Ratunkowa, więc możemy poprosić o interwencję poselską. FEDERA może tez pomóc napisać sprzeciw wobec decyzji lekarza/ki, albo powiadomić Rzecznika Praw Pacjenta.
Warto angażować osoby z zewnątrz do sprawy, dlatego, że wtedy personel medyczny wie, że jego działania będą podlegały weryfikacji
Tak, ten organ też na pewno pomoże.
Albo doczytać. Jako FEDERA wydałyśmy broszurę "Prawa pacjenckie w pytaniach i odpowiedziach" - to taka ściągawka w formie kieszonkowej, którą można nosić ze sobą, można ją też otworzyć na telefonie, bo jest dostępna online.
Nie musimy uczyć się na pamięć ustaw, ale wystarczy czasem powiedzieć, że ma się świadomość, że istnieje w ustawie o prawach pacjenta prawo do informacji, o dostępie do dokumentacji medycznej, do ochrony intymności i godności, do tego chociażby, żeby osoba bliska z nami weszła na badanie
Wyjątkiem w tym ostatnim przypadku jest zagrożenie epidemiczne. W naszej broszurze jest dużo praktycznych wskazówek, np. takie, że jeśli lekarz/ka nam mówi, że coś jest niemożliwe, bo prawo tak stanowi/zabrania/nakazuje - warto poprosić o podstawę prawną na piśmie.
Spotykamy się z tym, że funkcjonują wśród lekarzy pewne mity na temat stanu prawnego, które nic nie mają wspólnego z rzeczywistością. Są od lat podawane z ust do ust, przyzwyczailiśmy się, że są prawdą - tymczasem nie mają nic wspólnego ze stanem prawnym
Pamiętajmy też, że najważniejsze jest to, co jest w ustawie, więc jeśli regulamin wewnętrzny konkretnego szpitala nie jest z nią zgodny - i ogranicza nasze prawa - to ustawa jest ważniejsza, bo to akt wyższego rzędu.
Warto zachować zimną krew. Być uprzejmą, ale stanowczą. Nie opłaca nam się wszczynać awantury, co nie znaczy, że mamy się na wszystko zgadzać i przytakiwać. Z naszego doświadczenia wynika, że większe wrażenie robi spokój, opanowanie i pewność. Emanowanie poczuciem, że jakby co - wiemy do kogo się zwrócić: konsultanta wojewódzkiego do spraw danej dziedziny zdrowia, RPP, RPO, FEDERY, innych organizacji pozarządowych, które będą stały na straży naszych praw i zdrowia. Że - uwaga! - możemy zawiadomić media, które po prostu będą zadawały pytania. To działa mobilizująco na personel szpitala.
Czasami wystarczy wspomnieć w rozmowie, że zamierzamy się konsultować z Rzecznikiem Praw Pacjenta - to już zmienia nastawienie do nas
Można spróbować, ale taka osoba nie ma obowiązku udzielania nam odpowiedzi, bo Konstytucja chroni prywatność wyznania, poglądów, kwestii sumienia.
Jednak gdy lekarz/ka nam odmawia konkretnego świadczenia - musi udzielić nam odpowiedzi, jakie są do tego podstawy: Czy są to wskazania medyczne czy jest to klauzula sumienia
Przy czym klauzula sumienia ma zastosowanie tylko do świadczeń bezpośrednio godzących w sumienie lekarza - takich jak wykonanie aborcji, ale już nie do informacyjnych, neutralnych światopoglądowo, jak udzielenie informacji, wydanie skierowania na badania, wypisania recepty na jakiś lek czy antykoncepcję w tym awaryjną, wydania opinii lekarskiej o stanie pacjenta czy udzielenia porady. Lekarz/ka powołując się na klauzulę sumienia powinien/nna to odnotować w dokumentacji medycznej, powiadomić nas i przełożonego.
Od samego lekarza/ki nie możemy zażądać przekierowania do innego lekarza/ki, ale od dyrektora czy ordynatora - już tak.
To dobrowolna inicjatywa lekarzy/ek, którzy/re podpisali/ły deklarację wiary i faktycznie można sprawdzić kto się tymi względami kieruje a kto nie. Lekarz czy lekarka o klauzuli sumienia musi nas poinformować w odniesieniu do konkretnego świadczenia zdrowotnego, którego nam odmawia.
Konstrukcja klauzuli sumienia polega na tym, że lekarz/ka ocenia konkretną sprawę i decyduje: czy w tej sprawie jego sumienie się sprzeciwia wykonania świadczenia czy nie
Dla ochrony praw pacjentek uczciwym byłoby takie zorganizowanie systemu udzielania świadczeń, żeby pacjentka nie musiała natykać się na lekarza, który klauzulą sumienia się zasłoni i nie musiała czekać na następnego lekarza/kę, w kolejce, zapisywać się, tracić czas, ale też żeby uniknąć zderzenia z oceną czy komentarzami ze strony takiego lekarza/ki. Nie jest więc zgodne z prawem, żeby lekarz/ka powoływał się na klauzulę sumienia wypisując receptę, ale niektóre placówki tak to rozwiązują, że jest pula lekarzy/ek, którzy/re wypisują te recepty - można poprosić o nich - i są tacy, do których się idzie w innych kwestiach. Problemem może być konieczność podania celu wizyty. Ale jeżeli to działa i pacjentki nie mają z tym problemu, to cieszę się, jednak nadal pozostaje to moim zdaniem niezgodne z prawem.
Tak, zdrowia. W stanie zagrożenia bezpośredniego, ale też pośredniego. Czyli jeżeli pod wpływem rozwoju ciąży pacjentce może się pogłębić jakaś choroba lub stan zdrowia - fizyczna bądź psychiczna lekarz/ka ma obowiązek nas o tym poinformować. "Jest ryzyko, że nastąpi zaostrzenie choroby". "Nie wiemy czy nie będzie pani groził stan przedrzucawkowy". "Może pani grozić zgon - jest ryzyko". Wtedy pacjentka ma prawo - i jest to ten sam stan prawny zarówno sprzed, jak i po pseudowyroku Trybunału Konstytucyjnego, powiedzieć "ja w takim razie nie chcę podejmować tego ryzyka i proszę o przerwanie ciąży".
… ale też nie chcę chorować bardziej. Nawet jeśli chodzi o zdrowie psychiczne - nie chcę, żeby moja depresja czy zaburzenia adaptacyjne się pogłębiły. "Nie chcę ciągle funkcjonować w stanie kryzysu psychicznego z powodu ciąży". Jeśli sposobem na to, żeby pacjentce nie pogarszał się stan zdrowia - to prawo do przerwania ciąży jej przysługuje.
Tak, zasadą jest że lekarz/ka, który stwierdza wystąpienie zagrożenia zdrowia lub życia musi być specjalistą/ką z danej dziedziny: jeśli to zagrożenie płynie z choroby o podłożu psychicznym musi to być psychiatra/ka, jeśli z chorób serca - kardiolog/żka, zagrożenie pogorszenia wzroku - okulista/tka. Aborcji musi dokonać już inny/a lekarz/ka niż ten, który wydał opinię, nawet jeśli opinia pochodzi od ginekologa. Na koniec chcę coś podkreślić:
Wyrok pseudotrybunału jest tragiczny, błędny formalnie i merytorycznie, szkodliwy dla kobiet - podobnie jak szkodliwe jest to restrykcyjne prawo antyaborcyjne, które funkcjonuje od 1993 roku, łącznie z kryminalizacją aborcji, to wszystko są złe zjawiska. Natomiast przepis, który dzisiaj obowiązuje - o ratowaniu zdrowia lub życia pacjentki - jest wystarczający, tylko trzeba go stosować
To, czego potrzebują lekarze/ki to sygnału i zachęty ze strony władzy ale też środowisk medycznych, żeby stosować ten przepis i żeby stosować go prawidłowo, a nie zawężająco.
Tak. A ten przepis naprawdę pozwala na więcej - lekarze/ki boją się tego, że ich zachowanie zostanie źle ocenione, mimo, że nie ma podstaw prawnych do tego. Lekarze boją się oceny politycznej, nie prawnej. Potrzebujemy szkoleń - nie tylko z metod przeprowadzania aborcji, ale też stanu prawnego, żeby rozwiać wiele mitów: np. że trzeba dwóch lekarzy do oceny zdrowia pacjentki - przepisy mówią o jednym lekarzu. No i przede wszystkim mitu o tym, że owo zagrożenie życia musi być "poważne","bezpośrednie". Przepisy nic o tym nie mówią, a jeśli o tym nie mówią - nie zawężajmy ich bo tym samym odbieramy prawa pacjentce.
** (PRZYPIS ODREDAKCYJNY) Sprzedaż na terenie Polski tabletek poronnych zawierających mifepriston jest nielegalna, bo środek ten nie został dopuszczony w Polsce do obrotu. misoprostol, czyli drugi składnik tabletek poronnych już tak. Sprzedawanie tabletek nawet zawierających sam misoprostol poza aptekami i oficjalnym systemem też jest nielegalne. Pamiętajmy też o zarzucie pomocy w aborcji - ale tylko dla sprzedawcy na terenie Polski. Sprzedawcy zagraniczni (Women on Web, Women help Women) działają w oparciu o swoje własne prawo na terenie Holandii. Oczywiście skutek ich działań ma miejsce w Polsce, ale żeby polska policja mogła ich ściągać musi występować efekt "podwójnej karalności", czyli prawo zagraniczne też musi tego zabraniać. Natomiast dla osób w ciąży kupienie od kogokolwiek środków poronnych na własny użytek i zażycie ich jest zawsze legalne.
* Kamila Ferenc – aplikantka adwokacka, prawniczka i wicedyrektorka ds. programowych Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Współzałożycielka Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu. Współpracuje z kancelariami prawnymi poprzez prowadzenie spraw sądowych. Często prowadzi sprawy pro bono z zakresu praw kobiet i dyskryminacji. Broni osób zatrzymanych podczas demonstracji w obronie praw człowieka. Ukończyła seminarium dla praktyków prawa „EU Gender Equality Law" w Akademii Prawa Europejskiego w Trewirze. W 2020 r. zaliczona do grona Girl Power Generation portalu Ofeminin i nominowana w Konkursie Rising Stars Prawnicy Jutra. Laureatka tytułu Prawnik Pro Bono 2020.
Kamila Ferenc, aplikantka adwokacka, prawniczka i wicedyrektorka ds. programowych Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. fot. materiały prasowe Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny