"Zajście w ciążę w Polsce jest jak gra w rosyjską ruletkę. Wygrywasz - zyskujesz życie. Przegrywasz - tracisz dwa"

- Po przedostaniu się do mediów informacji o śmierci Izabeli z Pszczyny, w sieci można było znaleźć wiele komentarzy o tym, dlaczego kobiety chcą teraz zachodzić w ciążę, skoro może je to kosztować życie. Tymczasem taka dyskusja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Chęć założenia rodziny, prawo do zajścia w ciążę to podstawowe prawo każdej z nas - mówi w rozmowie z kobieta.gazeta.pl 30-letnia Sylwia, która wraz z mężem od miesięcy stara się o dziecko.

Więcej podobnych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

Śmierć 30-letniej Izabeli z Pszczyny, którą uznano za pierwszą ofiarę zaostrzenia przepisów aborcyjnych, poruszyła społeczeństwem, wywołując ponowną falę protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego. Przerażone Polki zaczęły dzielić się w sieci swoim bólem i strachem przed zajściem w ciążę, co wywołało z kolei dyskusję na temat zakładania rodziny w obecnej sytuacji. Jak jednak słusznie podkreśla 30-letnia Sylwia, to nie chęć zajścia w ciążę powinna być poddawana dyskusji, a restrykcyjne przepisy, które sprawiają, że kobiety boją się tego zrobić. - Po przedostaniu się do mediów informacji o śmierci Izabeli, w sieci można było znaleźć wiele komentarzy o tym, dlaczego kobiety chcą teraz zachodzić w ciążę, skoro może je to kosztować życie. Tymczasem taka dyskusja w ogóle nie powinna mieć miejsca. Chęć założenia rodziny, prawo do zajścia w ciążę to podstawowe prawo każdej z nas - argumentuje Sylwia, która wraz z mężem od miesięcy stara się o dziecko.

Zobacz wideo

"Pewnie to głupie i naiwne, ale jakoś nie wierzę, że to może mnie spotkać"

- Od początku związku wraz z mężem wiedzieliśmy, że chcemy mieć dzieci. Chcieliśmy jednak najpierw skończyć studia, kupić mieszkanie, zabezpieczyć się finansowo... Kiedy w końcu udało nam się osiągnąć zamierzone cele, na przeszkodzie stanęło polskie prawo - wyznaje. Mimo to postanowiła nie rezygnować z marzenia, co sprowadziło na nią falę krytyki ze strony znajomych. - Od bliskiej mi koleżanki usłyszałam, że zachowuję się irracjonalnie i szczerze dziwi mi się, że świadomie chce zajść w ciążę w tym kraju. Cytuję: "ryzykowanie życia dla spełnienia jakiegoś pragnienia jest przejawem głupoty" - opowiada Sylwia. - Z jednej strony, jak najbardziej rozumiem jej punkt widzenia. Z drugiej - to nie mnie powinna krytykować, a to państwo, które zmusza mnie do podejmowania takie ryzyka - podkreśla.

- Zabrzmi to brutalnie, ale zajście w ciążę w Polsce jest jak gra w rosyjską ruletkę. Wygrywasz - zyskujesz życie. Przegrywasz - tracisz dwa - podsumowuje dobitnie.

Podobne odczucia żywi także 27-letnia Marcelina. - Nie rozumiem, jak państwo może utrudniać nam tak bardzo podstawową i naturalną dla wielu małżeństw decyzję, jaką jest powiększenie rodziny. Żyjemy w XXI wieku, a kobiety w Polsce boją się zachodzić w ciążę, bo może ona kosztować je życie... Nie możemy zaufać lekarzom, których ogranicza prawo, chroniące nie kobiety, a umierające płody... To dla mnie niewyobrażalne - kwituje, przyznając, że wraz z mężem w razie komplikacji mają zamiar skorzystać z leczenia za granicą.

Podobne rozwiązanie rozważa, także 28-letnia Gabriela, która również wraz z mężem stara się o ciążę. - Od zawsze wiedziałam, że chce być mamą i do dziś jest to jednym z moich największych pragnień. Niestety, to co dzieje się w Polsce jest dla mnie przerażające i wręcz absurdalne. I chyba właśnie przez ten absurdalny wymiar sytuacji nie do końca wierzę, że to w ogóle możliwe - przyznaje. - Pewnie to głupie i naiwne, ale jakoś nie wierzę, że to może mnie spotkać - wyznaje ze szczerością, podkreślając jednocześnie, że wraz z mężem zabezpieczyli się finansowo, by w razie konieczności móc skorzystać z zagranicznej opieki medycznej. - Mimo swojej naiwności, nie mogę pozostać ślepa na los Izabeli, czy Agnieszki... - dodaje.

Przerażenia obecną sytuacją w Polsce nie potrafi ukryć także 29-letnia Edyta, która jest obecnie w 7 miesiącu ciąży. - Wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie wstrząsnęły mną dogłębnie, zwłaszcza że już wtedy nosiłam pod sercem moje dziecko - przyznała. - Czy się boję? Oczywiście, że się boję i bezwzględnie uważam, że trzeba ratować życie matki, zwłaszcza kiedy jest pewne, że dziecko nie zostanie donoszone i nie przeżyje - podkreśla. Jednocześnie przyznaje, że ze względu na wyznawanie wartości, nie zdecydowałaby się na aborcję ze względu na wady płodu. - Są jednak sytuacje, w których trzeba ratować już istniejące życie - podkreśla zdecydowanie.

Więcej o: