Była jedną z największych krytyczek Putina. Zabito ją w dniu jego urodzin

Annę Politkowską zastrzelono ponad 15 lat temu w biały dzień w Moskwie. Do dzisiaj nie udało się jednak ujawnić zleceniodawców zabójstwa. - Śledztwo przeciągało się do tej pory, ponieważ zleceniodawca - to polityka. I najwyraźniej wielka polityka. A jeśli tak, to osobiście jestem pewien: zleceniodawca jest znany - powiedział po latach zastępca redaktora naczelnego dziennika "Nowaja Gazeta" Siergiej Sokołow.

Więcej ważnych tematów znajdziecie na Gazeta.pl

Zobacz wideo Czy Putin powinien stanąć przez Trybunałem w Hadze?

Anna Politkowska była niezależną rosyjską dziennikarką, obrończynią praw człowieka, ekspertką ds. Czeczenii. Przyszła na świat w 1958 roku w Nowym Jorku w rodzinie radzieckich dyplomatów. Studiowała dziennikarstwo w Moskwie. W latach 90. jako reporterka "Nowaj Gaziety" zajmowała się przede wszystkim drugą wojną w Czeczenii.

Człowiek-instytucja

Jej artykuły były wyjątkowo odważne. Politkowska pisała o przewinieniach obu stron konfliktu - m.in. o torturach, morderstwach oraz uprowadzeniach. Poza tym pomagała czeczeńskim rodzinom, a także matkom zaginionych rosyjskich żołnierzy. 

- Dzięki swoim artykułom stała się człowiekiem-instytucją. Docierała do miejsc i ludzi, gdzie nie dotarł żaden inny dziennikarz. Ludzie z Kaukazu sami zwracali się do niej o pomoc, czyniąc Politkowską kanałem przekazu najciekawszych informacji - powiedział na antenie Polskiego Radia dziennikarz Marcin Wojciechowski.

Politkowska nie ukrywała swojego krytycznego stosunku do Władimira Putina oraz prorosyjskiego przywódcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa. Wielokrotnie próbowano więc ją zastraszyć. Już w 2001 roku dostała pierwsze pogróżki. Mimo to nie wycofała się ze swoich działań. 

Zabójstwo w dniu urodzin Putina

7 października 2006 roku media na całym świecie obiegła informacja o śmierci Politkowskiej. Dziennikarka zmierzała do swojego mieszkania w centrum Moskwy. Zabójca wszedł wraz z nią do windy i oddał cztery strzały.

Dziennikarka została zamordowana w 54. dniu urodzin Władimira Putina. Stało się to więc podstawą do wielu spekulacji. Sugerowano między innymi, że to służby chciały sprawić politykowi prezent. Oficjalnie jednak nigdy nie stwierdzono bezpośredniego związku między urodzinami Putina a zabójstwem dziennikarki. 

"Zleceniodawca - to polityka"

Śmierć Politkowskiej wywołała ogromne poruszenie na świecie. Wyjaśnień w tej sprawie żądał od Putina między innym George Bush junior. - Nie wiem, kto ją zabił. Ale to jasne, że wielu ludzi ukrywających się przed rosyjskim wymiarem sprawiedliwości od dawna szukało kogoś, by poświęcić go dla wywołania fali antypatii do Rosji na całym świecie - tłumaczył się Putin prezydentowi USA. 

Tropy w śledztwie prowadziły do Czeczenii. Minęło aż osiem lat, zanim oskarżonych o zabójstwo skazano prawomocnymi wyrokami. Jednak wielu komentatorów podkreślało wówczas, że skazani nie mieli żadnego osobistego motywu, by zabić Politkowską. 

Śledztwo przeciągało się do tej pory, ponieważ zleceniodawca - to polityka. I najwyraźniej wielka polityka. A jeśli tak, to osobiście jestem pewien: zleceniodawca jest znany. Otrzymał po prostu odpust. To samo stanie się później ze sprawą zabójstwa Borysa Niemcowa: egzekutorzy zostaną wydani, opinia publiczna zostanie uspokojona, a zleceniodawca nie będzie poszukiwany. Po co go szukać, skoro każdy, "kto tego potrzebuje", już wie? "Nowaja Gazeta" to nie śledztwo ani sąd, pozostaje nam tylko jedno: zadbać o to, by wszyscy znali imię zleceniodawcy

- napisał w 15. rocznicę śmierci dziennikarki zastępca redaktora naczelnego dziennika "Nowaja Gazeta" Siergiej Sokołow.

Więcej o: