Więcej informacji o obecnie trwającej wojnie w Ukrainie przeczytacie na Gazeta.pl
- Rzeczywiście lęk może nas dzisiaj paraliżować i zabierać nam racjonalny ogląd sytuacji. Warto jednak nie poddawać mu się całkowicie i starać się w sposób wyważony oceniać sytuację - podkreśla w rozmowie z kobieta.Gazeta.pl psycholożka Katarzyna Kucewicz.
- Wiele lat temu psychoterapeuta Maxie Maultsby ukuł 5 zasad racjonalnego myślenia, którą do dziś zaleca się pacjentom w chwilach trwogi, niepewności. Te zasady sprowadzają się do 5 pytań, które warto sobie zadać w chwilach niepokoju: Czy ta myśl jest oparta na faktach? Czy ta myśl pomaga mi chronić moje życie i zdrowie? Czy ta myśl pomaga mi osiągać moje bliższe i dalsze cele? Czy ta myśl pomaga mi unikać najbardziej niepożądanych konfliktów z innymi ludźmi lub rozwiązywać je? Czy ta myśl pomaga mi odczuwać takie emocje, jakie chcę odczuwać bez nadużywania żadnych substancji? Maultsby mówił, że jeśli 3 razy odpowiemy NIE, to powinniśmy zastanowić się, jak możemy pomyśleć o owej sytuacji tak, aby było to dla nas zdrowe - wyjaśnia Kucewicz.
Jak jednak tłumaczy, metod na opanowanie lęku, jest znacznie więcej. - Można też próbować sobie pomóc, wyciszając swoje ciało, pogłębionym oddychaniem, medytacją. Oczywiście nie chodzi o to, by w obliczu tego kataklizmu zamknąć się z matą do jogi i udawać, że nic się nie dzieje. Raczej chodzi o to, by w przerwach między oglądaniem newsów i pomaganiem osobom z Ukrainy, robić coś drobnego dla siebie. Dla swojego zdrowia psychicznego. Bo nawet jeśli jesteśmy silni, to ten stres jest olbrzymi a żeby dobrze pomagać, trzeba się dobrze uzbroić - psychicznie, emocjonalnie - podkreśla.
Jak zaznacza, jedną ze skuteczniejszych form rozładowania napięcia jest też przede wszystkim rozmowa, jak i niesienie realnej pomocy potrzebującym. - Człowiek, pomagając, zaczyna doświadczać wspólnotowości, przynależności, solidarności - tłumaczy.
Radzi także, by oprócz śledzenia informacji napływających do nas z Ukrainy, znaleźć także czas na lżejsze tematy. - Przesiąkanie złymi informacjami tylko nas spina, sprawia, że stajemy się odrętwiali, zdekoncentrowani. A przecież musimy pracować, zajmować się swoimi dziećmi, życie musi się jakoś toczyć dalej. Żeby to wszystko pomieścić, człowiek musi odtajać poza tą sytuacją, dojść do równowagi - zaznacza.
Jak podkreśla, nie ma jednej sprawdzonej metody na radzenie sobie z kryzysową sytuacją. Każdy z nas reaguje na swój sposób. Są tacy, którzy od razu maksymalnie się angażują oraz tacy, którzy potrzebują się odciąć w obawie, że emocjonalnie ich to zmiażdży. Każdy człowiek powinien, moim zdaniem, postępować w zgodzie z własnym sumieniem i nam nic do tego - podkreśla.
- Dla przykładu - sporo moich pacjentów cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową. Wśród nich dziś nawet spotkałam się z takimi słowami, że muszą się odciąć, porobić sobie jakieś zabawne rzeczy, bo boją się, że jak zupełnie wsiąkną w tę wojnę, to depresja ich zmiażdży. I ja to rozumiem. Każdy człowiek sam wie, jaki ma limit. Ktoś może być cały czas w newsach, ktoś inny przeczyta o sytuacji, jaka miała miejsce na wyspie Węży i to go rozbije na cały dzień. Nie bądźmy marionetkami, że jak ktoś inny to ja też muszę. Mamy prawo się z tym mierzyć po swojemu. I dajmy to prawo innym - apeluje.
Jak pomóc Ukrainie - pomoc prawna