Przeżyła pożar. Przeszła 200 operacji i amputację palców. Jeden dzień zmienił jej życie

Stając w 2011 roku na starcie ultramaratonu nie wiedziała, że tego dnia jej życie zmieni się raz na zawsze. Na jednym z odcinków 100-kilometrowej trasy wiodącej przez busz wybuchł pożar, który uwięził Turię Pitt. Nie miała żadnych szans na ucieczkę. Kiedy trafiła do szpitala jej ciało było poparzone 65 procentach, a lekarze dawali jej nikłe szanse na przeżycie. Dziś aktywnie działa w sieci, jest szczęśliwą mamą i żoną. Ta kobeta jest ogromną inspiracją i dowodem na to, że niemożliwe nie istanieje.

Więcej podobnych historii znajdziesz na Gazeta.pl

Zobacz wideo Gwiazdorskie pary, które dały sobie drugą szansę

To historia o niezwykłej kobiecej sile, niezłomności i chęci do życia. W 2011 roku 24-letnia wówczas Turia Pitt wzięła udział w 100-kilometrowym maratonie w Kimberley w Australii. Nie wiedziała jednak, jaka tragedia spotka ją na w trakcie tego biegu. - Trasa przebiegała przez teren zagrożony pożarem, jednak organizator nie zdecydował się na wyznaczenie nowej i nie poinformował zawodników o ryzyku. Turia przebiegała przez busz, kiedy wybuchł pożar. Ogień otoczył ją błyskawicznie i odciął drogę ucieczki. Cudem wyszła z pożaru żywa, ale ponad 60 procent Jej ciała uległo poparzeniu, a lekarze byli ostrożni w rokowaniach, czy przeżyje - napisała na swoim Instagramie Martyna Wojciechowska, przybliżając jej historię. 

 

Nataschę porwano z ulicy gdy miała 10 lat. Przez pond 3 tys. dni żyła w niewoli Nataschę porwano z ulicy gdy miała 10 lat. Przez ponad 3 tys. dni żyła w niewoli

Dwa lata nosiła na twarzy maskę. Przeszła 200 operacji... "Nie miałem nigdy pacjenta, który byłby tak poparzony i przeżył"

Gdy Turia Pitt trafiła do szpitala wprowadzono ją w miesięczną śpiączkę śpiączkę farmakologiczną. Poparzenia były tak rozległe, że lekarze musieli dokonać amputacji wszystkich palców prawej dłoni i dwóch palców lewej dłoni. W szpitalu była przez pół roku i przeszła w tym czasie blisko 200 operacji.

Nie miałem nigdy pacjenta, który byłby tak poparzony i przeżył 

- powiedział jej lekarz dwa lata po wypadku.

Jej ciało pokryte zostało bliznami, a twarz została zniekształcona. Przez 2 lata musiała chodzić w specjalnej masce ochronnej, która miała pomóc w wygładzeniu blizn. Na jej ściągnięcie zdecydowała się podczas programu na żywo.

Już jej nie potrzebuję. To wiadomość dla wszystkich kobiet: pewność siebie to piękno

- powiedziała wtedy Turia Pitt.

Miłość pomogła jej przetrwać najtrudniejsze momenty

Jak sama przyznaje, przeszła długą drogę, by zaakceptować zmianę swojego wyglądu. Przez cały czas miała jednak obok siebie ogromne wsparcie, które pomogło jej wytrwać w najtrudniejszych chwilach. W trakcie wypadku Michael był jej chłopakiem, dziś jest jej mężem.

 

Mieli usunąć jej znamię, a zamiast tego poparzyli twarz. Miała wtedy zaledwie dwa lata (zdjęcie ilustracyjne) Mieli usunąć jej znamię, a zamiast tego poparzyli twarz. Miała zaledwie dwa lata

Przyciągnęła mnie jej dusza i charakter. Jest jedyną kobietą, która zawsze będzie wypełniać moje sny

- powiedział w jednym z wywiadów.

Dziś Turia Pitt jest szczęśliwą żoną, mamą i mówczynią motywacyjną. Prowadzi swój profil na Instagramie, gdzie obserwuje ją ponad milion osób. Choć macierzyństwo jest dla niej najważniejszą rolą, nie zrezygnowała ze swoich pasji oraz dalszego rozwoju. Ukończyła Ironmana, opłynęła łodzią Polinezję Francuską, napisała kilka książek, prowadzi fundację i podróżuje:

Dlaczego miałabym marnować moją energię na rozpamiętywanie wydarzenia, które już miało miejsce w moim życiu, skoro mogę skupić ją na tym, jak zmieniam moje życie?

- mówi.

 

***

Kobieta.gazeta.pl jest dla Was i to dla Was cały czas piszemy na różne tematy. Nie oznacza to jednak, że Ukraina schodzi na dalszy plan. To cały czas bieżąca i bardzo istotna kwestia. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie tutaj: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina.

Więcej o: