Więcej ważnych tematów znajdziecie na Gazeta.pl
Dr hab. Dorota Heidrich*: To dostarczenie pomocy osobom potrzebującym jej w sytuacji kryzysów humanitarnych - które mogą być wywołane konfliktami, klęskami żywiołowymi albo katastrofami, które są związane z działalnością człowieka - np. katastrofy w elektrowniach jądrowych. Ludności, która cierpi na niedostatek związany z zapewnieniem podstawowych potrzeb.
Imperatywem pomocy humanitarnej jest zasada humanitaryzmu - czyli przekonanie, że potrzeba pomocy musi spotkać się z odpowiedzią na nią, która z kolei musi być udzielana zgodnie z zasadą, że jedynie potrzeby medyczne i bytowe mogą stanowić przesłankę swoistej dyskryminacji
W związku z tym pomoc musi być neutralna, bezstronna i niezależna - np. od uwarunkowań politycznych, gospodarczych czy wojskowych. Pomoc humanitarna nie może podlegać celom politycznym.
Musi być natychmiastowa, szybka
W odróżnieniu od pomocy rozwojowej, nie jest planowana - bo w obliczu takich sytuacji po prostu szybko muszą być uruchomione konkretne środki i zasoby. Dostarczane są rzeczy, które pomagają zaspokoić podstawowe potrzeby.
Celem pomocy humanitarnej jest ocalenie życia ludzkiego, zmniejszenie cierpienia, ale też zachowanie godności ludzkiej tak, by osoby ją otrzymujące mogły jak najszybciej wrócić do "normalnego" życia, codziennej egzystencji
Ale też środki potrzebne do skonstruowania schronienia albo poprawy sytuacji mieszkaniowej potrzebujących. Pomoc humanitarna czasami polegać też może na przeniesieniu osoby z obszaru zagrożenia w obszar bezpieczny - ewakuacji. Krótko mówiąc, chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa na bardzo podstawowym poziomie życiowym.
Pojawiała się wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z kryzysami humanitarnymi. Czasami, z pewnych względów, pomoc humanitarna gdzieś nie dociera: albo ze względu na to, że są obiektywne przesłanki - np. niemożność dotarcia do osób potrzebujących...
Np. nadmierne, szkodliwe promieniowanie w obliczu katastrofy w energetyce jądrowej. Można też nie móc dotrzeć do ofiar powodzi - choć współcześnie możemy zdecydowanie więcej: mamy do wykorzystania nowoczesne środki transportu, komunikacji, itd.
Zdarza się też, że pomoc nie dotrze, bo państwo nie ma środków, by jej udzielić. Jeśli taka sytuacja ma miejsce, zgodnie z obowiązującymi normami prawa międzynarodowego i przyjętą praktyką, państwo ma obowiązek zwrócenia się o pomoc do państw trzecich i innych podmiotów zewnętrznych
Czyli powinny wkroczyć organizacje międzynarodowe i państwa trzecie - i na ich dopuszczenie musi być zgoda państwa potrzebującego pomocy. Zdarza się niestety, że państwa nie występują z prośbą o pomoc, kiedy same nie są w stanie jej udzielić, mimo że ich obywatele lub - szerzej - ludność przebywająca na terenie tego państwa, takiej pomocy potrzebuje. Wówczas pomoc humanitarna nie może być dostarczona; podmioty zewnętrzne nie mogą robić tego wbrew woli państwa dotkniętego kryzysem humanitarnym.
De facto musi wystąpić zgoda zaznaczona w sposób wyraźny.
Co do zasady, nie można domniemywać zgody na dostarczenie zewnętrznej pomocy humanitarnej
Ze środków publicznych albo ze środków prywatnych - w sumie w 2020 roku na pomoc humanitarną przeznaczono niecałe 31 miliardów USD, z czego ok. 22 proc. pochodziło ze źródeł prywatnych. Środki publiczne to środki, które pochodzą z budżetów państwowych - mogą przechodzić przez organizacje międzynarodowe - międzyrządowe - które stają się kanałem dystrybucji. Najczęściej jest to pomoc rozdysponowywana przez ONZ, UE, przez odpowiednie programy, fundusze, biura ONZ. Z kolei pomoc prywatna, czyli taka, która pochodzi ze źródeł prywatnych, to środki przekazywane przez osoby fizyczne lub takie podmioty prywatne jak fundacje, stowarzyszenia, czasem korporacje. Gros, bo ok. 87 proc., tej pomocy prywatnej przechodzi przez kanały prywatne, czyli przez organizacje pozarządowe, niewielka część - przez Ruch Czerwonokrzyski.
Tak. Jest taka książka Lindy Polman "Karawana kryzysu. Za kulisami przemysłu pomocy humanitarnej". Polman pokazuje, jak wiele się zmieniło w ostatnich latach w pomocy humanitarnej: dlaczego poprawiła się koordynacja, ale też dlaczego utrzymujemy nadal negatywne podejście do niezinstytucjonalizowanej pomocy humanitarnej. Polman opowiada o tzw. "my own non-governmental organisations", zwanych MONGOSami. Autorka, poprzez użycie tego terminu, negatywnie odnosi się do tendencji ludzi do "rzucania się" z pomocą, bez wystarczającej organizacji działań i bez przyjmowania na siebie wszelkich konsekwencji takiej aktywności.
W książce pojawiają się odniesienia do kryzysów humanitarnych lat 90. XX w, kiedy wiele osób prywatnych jechało po prostu do strefy konfliktu i okazywało się, że część ich działań - a czasem wszystko, co robili - nie pomagało, bo, po pierwsze, nie znali lokalnych uwarunkowań, po drugie nie mieli wystarczającej wiedzy do tego, żeby pomóc, po trzecie brakowało im środków, zaplecza logistycznego, itd. Więc - upraszczając oczywiście - nierzadko tylko pogarszali sytuację
Tak, te organizacje są w stałej gotowości i mają budżety, które mogą być wykorzystywane do działań tzw. emergency - taka jest ich statutowa charakterystyka. Oczywiście odbywa się w nich planowanie, są operacje będące odpowiedzią na kryzysy humanitarne, ale rozciągnięte na lata np. UNHCR utrzymuje obozy dla uchodźców czy tzw. IDPs długo funkcjonujące w jednym i tym samym miejscu.
UNHCR - tak jak UNICEF, UNDP, UNRWA - to część Organizacji Narodów Zjednoczonych. Z wydzielonym budżetem na prowadzone przez siebie operacje humanitarne czy rozwojowe. Te środki gromadzone i wydawane są na podstawie prognozowanych potrzeb albo na podstawie tzw. apelów o dofinansowanie, jeśli nie starcza na bieżące potrzeby humanitarne zgromadzonych wcześniej środków.
UNHCR, jako organ pomocniczy Zgromadzenia Ogólnego ONZ, powołany przez Zgromadzenie w 1950 r., jest częścią struktury międzyrządowej. Jego działalność opiera się na zgodzie państw, które, tak jak wiele działań ONZ, finansują państwa członkowskie. Zdarza się też, że środki na pomoc humanitarną - podobnie jak na pomoc rozwojową - pochodzą od podmiotów prywatnych, ale w przypadku ONZ jest to niewielki odsetek.
...to polska pozarządowa organizacja humanitarna, która jest zarejestrowana w Polsce w Krajowym Rejestrze Sądowym jako fundacja. Jest podmiotem prawa prywatnego, działa w oparciu o prawo polskie i państwo polskie sprawuje nad nią jurysdykcję.
W przypadku ONZ i wszystkich części tej organizacji mamy inną jurysdykcję - organizacje międzyrządowe nie stoją w społeczności międzynarodowej dokładnie na równi z państwami, bo to państwa je tworzą i decydują o ich być albo nie być - ale posiadają podmiotowość prawnomiędzynarodową
...UNHCR działający w państwie X nie podlega jurysdykcji tego państwa; państwo nie kontroluje jego działań. Wszystko odbywa się na podstawie umów pomiędzy państwem a organizacją lub ew. na podstawie niespisanych zasad. PAH, jako organizacja pozarządowa, ma charakter krajowy - nie jest siecią międzynarodową, choć prowadzi dużą część swoich działania za granicą. W Polsce podlega prawu polskiemu. Gdy zaś prowadzi działalność w Sudanie czy w Somalii, musi przestrzegać prawa wewnętrznego państw trzecich. Te państwa muszą też zgodzić się na jej działania i sprawdzają, czy są one zgodne z prawem, mogą czasem je ograniczyć lub nawet ich zakazać.
Nie, ale może się nie zgodzić, aby te podmioty prowadziły działania w Polsce - w ogóle albo na konkretne ich wymiary. Może tak zaprojektować zgodę na działania, żeby np. nie dopuścić organizacji do danej części terytorium państwowego.
W Polsce działa przedstawicielstwo Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, która reprezentuje Unię Europejską. Unia jako taka nie powołała osobnej organizacji lub programu, na podobieństwo np. UNHCR. W ramach Komisji funkcjonuje natomiast Europejskie Biuro Pomocy i Ochrony Ludności Cywilnej - tzw. ECHO - które zajmuje się koordynacją pomocy humanitarnej w ramach Unii Europejskiej i wydatkuje środki na tę pomoc. Środki te w większości pochodzą ze składek państw członkowskich.
Tak - owej prośby.
Państwo polskie musi expressis verbis stwierdzić - "nie dajemy sobie rady" albo "dajemy sobie radę, ale wiadomo, że Unia ma o wiele większe doświadczenie w tym zakresie" – w związku z tym zwracamy się z prośbą o organizację tego i tego, i pomoc w tym, i tym zakresie. I wtedy mogą ruszyć wszystkie mechanizmy, tak jak ruszyły w odniesieniu do południa Europy w 2015 roku i później
Wtedy przygotowywano np. centra tranzytowe czy ośrodki dla cudzoziemców, gdzie migranci oczekiwali na rozpatrzenie złożonych wniosków azylowych. Taka pomoc od UE może więc być pomocą finansową i materialną czy urzędniczą - oferta organizacji międzynarodowych, w tym unijnych, jest naprawdę wielka. Ale, tak jak pani zaznaczyła, państwo musi chcieć tego, żeby Unia Europejska czy inna organizacja międzynarodowa podjęła działania.
dr hab. Dorota Heidrich – doktor nauk o polityce, Katedra Dyplomacji i Instytucji Międzynarodowych Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, w latach 2016-2019 zastępczyni dyrektora Instytutu Stosunków Miedzynarodowych. Wykładowczyni w Sichuan University w Chinach oraz Ruhr-Universität Bochum w Niemczech. Od 2020 roku Pełnomocniczka Dziekana WNPiSM UW ds rozwoju kierunków anglojęzycznych. Autorka artykułów naukowych, rozdziałów w pracach zbiorowych i książek dotyczących problematyki przymusowych migracji, sprawiedliwości okresu przejściowego, odpowiedzialności jednostek za zbrodnie międzynarodowe oraz organizacji międzynarodowych.