Jennifer Grey skończyła 62 lata. Życie jej nie oszczędzało. Jak zmieniła się "Baby" z "Dirty Dancing"?

Film "Dirty Dancing" cieszy się mianem kultowego, a romans Baby i Johny'ego do dziś jest jedną z ulubionych historii miłosnych widzów na całym świecie. Jak dziś wygląda Jennifer Grey, która przed 35 laty wcieliła się w postać skromnej Frances Houseman?

Więcej podobnych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

Rola "Baby" w hitowym "Dirty Dancing" była dla Jennifer Grey prawdziwym przełomem w karierze - bo choć 27-letnia wówczas aktorka miała już na swoim koncie liczne role filmowe, to właśnie rola skromnej Frances Houseman przyniosła jej międzynarodową rozpoznawalność. I choć wróżono jej wielką karierę, żaden z kolejnych filmów aktorki nie powtórzył sukcesu kultowego już "Dirty Dancing".

Zobacz wideo

Jennifer Grey z "Dirty Dancing" skończyła 62 lata

Jennifer Grey urodziła się 26 marca 1960 r. jako córka znanej hollywoodzkiej pary - Jo Wilder i Joela Greya - laureata Oscara za rolę w musicalu "Kabaret". To rodzice zaszczepili więc w Grey pasję do aktorstwa, jak i miłość do tańca, które rozwijała w najlepszych nowojorskich szkołach. I choć rola w "Dirty Dancing" w wieku zaledwie 27 lat uczyniła z niej jedną z najpopularniejszych aktorek Hollywood, jej karierę przerwał dramatyczny wypadek, przez który usunęła się w cień.

Tuż po zakończeniu zdjęć do "Dirty Dancing" Grey uczestniczyła bowiem w poważnym wypadku samochodowym. W trakcie podróży po Irlandii, wraz ze swoim ówczesnym chłopakiem Matthew Broderickiem zderzyli się z innym pojazdem. W wyniku wypadku zginęły dwie kobiety.

Choć aktorka pojawiła się na premierze obrazu, jak i brała aktywny udział w trasie promocyjnej "Dirty Dancing" tuż po jej zakończeniu, usunęła się z show-biznesu. Aktorka doznała bowiem poważnego urazu kręgosłupa, a także mocno odczuwała emocjonalne skutki wypadku.

Kolejną rolę przyjęła dopiero dwa lata później. Ta jednak okazała się klapą, jak i kolejne produkcje, w których zgodziła się wziąć udział.

 

W 1995 roku zdecydowała się z kolei na operację plastyczną - przez lata aktorka zmagała się bowiem z kompleksami na punkcie swojego nosa. Ta jednak okazała się być prawdziwym gwoździem do trumny jej kariery.

- Weszłam na salę jako sławna aktorka, a wyszłam jako panna-nikt - przyznała w 2012 r. Grey. - Czułam się tak, jakby objęto mnie programem ochrony świadków. Stałam się niewidzialna. Zabieg okazał się koszmarem. Zawsze będę tą gwiazdą, którą nikt nie rozpoznaje po zrobieniu nosa - mówiła po latach Grey.

O aktorce ponownie zrobiło się głośno za sprawą udziału w popularnym show "Taniec z Gwiazdami", który udało jej się wygrać. Jednak i temu sukcesowi towarzyszyły przykre doświadczenia. W trakcie badań, przygotowujących aktorkę do udziału w show, wykryto u niej bowiem zmianę nowotworową na tarczycy. Na szczęście, guz udało się usunąć i wkrótce później mogliśmy podziwiać gwiazdę na parkiecie tanecznego programu. 

Dziś Jennifer Grey ma 62 lata i jak podkreśla, mimo panującego w mediach ageizmu, w pełni akceptuje swój wiek. - Świat chce ci wmówić, że wiek coś znaczy. Ale dla mnie jest to tak abstrakcyjne i przypadkowe, jak wszystko inne, ponieważ znam miliony ludzi, którzy są bardzo młodzi, a zachowują się tak, jakby byli starcami. Znam moją babcię, która w chwili śmierci miała 93 lata, a tańczyła, tworzyła sztukę, chodziła i żyła samodzielnie. Myślę, że wszystko zależy od tego, jak żyjesz, a nie jak długo żyjesz - podkreślała aktorka w jednym wywiadów.

 

***

Kobieta.gazeta.pl jest dla Was i to dla Was cały czas piszemy na różne tematy. Nie oznacza to jednak, że Ukraina schodzi na dalszy plan. To cały czas bieżąca i bardzo istotna kwestia. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie tutaj: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina.

Więcej o: