Co może optymizm? Dodać nam 10 lat życia

Aga Kozak
- Wiele osób - przynajmniej w pierwszych dniach wojny - myślała, że np. nie wypada teraz obejrzeć komedii, czy wyjść z przyjaciółmi, bo jak można się śmiać kiedy tuż za granicą umierają ludzie. Tymczasem takie podejście nie zmieni sytuacji na froncie, a co najwyżej osłabi nas psychicznie, tak że w rezultacie możemy nie być w stanie pomóc innym, na przykład osobom uchodźczym - mówi autorka książki o długowieczności Marta Zaraska.

Więcej ważnych tematów znajdziecie na Gazeta.pl

Aga Kozak: Twoja książka weszła do Polski dokładnie wtedy, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie. Patrząc na jej tytuł - "Tajemnice długowieczności" - myślałam sobie: czy to jest temat na teraz? Okazało się, że tak: w twojej książce zapoznajemy się z ogromną liczbą naukowych badań, pokazujących jak empatia czy wolontariat mogą przedłużyć życie. I to o wiele lepiej niż witaminy, zdrowa żywność czy suplementy.

Marta Zaraska*: Kiedy wyszła moja książka i patrzyłam na to, co się w Polsce dzieje - myślałam, jak cennym może to być dla nas przebudzeniem. Pewnie sporo osób podejrzewało wcześniej, że z empatią jest w Polsce nie najlepiej.

W jednym z międzynarodowych badań byliśmy czwarci od końca jako jeden z mniej empatycznych narodów - najgorzej wypadła Litwa

Mam nadzieję, że te ogromne pokłady życzliwości i serca, które w sobie teraz odkrywamy, zostaną z nami na dłużej - nawet kiedy wojna się skończy.

Na co dzień mieszkasz we Francji, ale akurat byłaś w Polsce.

Szłam z koleżanką, która miała w wózku małe dziecko ulicą. Gdy wchodziłyśmy do metra - ktoś chciał nam pomóc, jak wychodziłyśmy - też. Nawet koleżanka była zaskoczona taką chęcią pomocy.

Może pomaganie Ukraińcom zwiększa naszą ogólną życzliwość? A to - jak powiedziało mi wielu naukowców - może mieć pozytywne skutki dla naszego zdrowia - psychicznego i fizycznego

Naukowcy, których przepytywałaś z empatii i pomagania mówią, że są one "zakaźne".

Owszem. W książce opisałam łańcuszek, który rozpoczął jeden człowiek w Kanadzie - w restauracji drive-thru sieci Tim Hortons zapłacił za posiłek kierowcy stojącego z tyłu. Potem ten drugi kierowca zapłacił w wyrazie wdzięczności za następną osobę. Ten łańcuszek życzliwości składał się z 228 kierowców kolejnych samochodów.

A to, że pomaganie jest zaraźliwe widzimy teraz bardzo dobrze na polskim przykładzie

Bo empatii można się nauczyć?

Tak, można ją praktykować - jest jak mięsień, który się ćwiczy: gdy nie ćwiczysz - zanika. Dotyczy to też osobowości. Osobowość można modelować poprzez zachowywanie się tak jakby się chciało zachowywać docelowo. Jeśli chcesz być optymistą - zachowuj się jak byś już był optymistą. Jeżeli chcesz być bardziej sumienny, zachowuj się jak byś już był sumienny - na przykład rano ściel łóżko, albo jak przyjdzie rachunek za prąd to zapłać go od razu.

Drobne zmiany kumulują się w duże. I to samo dotyczy empatii. Więc to rodzi nadzieję, że tej lekcji z empatii, po tym treningu, nie zapomnimy

Na świecie są organizacje, które uczą empatii albo na zwierzętach, które się nie komunikują w sposób dla nas jasny - np. koniach, albo sprowadzając do szkoły czy przedszkola mamę z niemowlakiem, który też nie mówi wprost czego potrzebuje. Dzieci zgadują, ale zanim zgadną muszą wyczulić się na potrzeby…

… ale też na język ciała, inne sygnały, które dziecko przesyła, żeby zrozumieć co ono "mówi". W książce przytaczam też przykład "ludzkich bibliotek" - miejsc w których uczymy się świata gdy rozmawiamy z osobą od nas odmienną: osobą uchodźczą, innego wyznania, narodowości, koloru skóry. Teraz - nawet mimowolnie - odbędziemy wiele takich rozmów.

Samo wsłuchiwanie się w drugą osobę, jej doświadczenie - rozwija empatię

To w jaki sposób empatia może przedłużyć nam życie?

Ona jest kluczem do wielu istotnych rzeczy.

Ludzie bardziej empatyczni co do zasady mają lepsze związki z innymi, są lepszymi przyjaciółmi, lepszymi sąsiadami, lepszymi rodzicami, lepszymi partnerami. A wiadomo z wieloletnich badań naukowych, że związki z innymi, ich jakość - mają  ogromny wpływ na nasze zdrowie

Co najmniej równie istotny jak zdrowa dieta czy ćwiczenia - a z niektórych badań wynika, że może nawet większy. Ludzie, którzy są bardziej empatyczni, częściej pomagają, wpłacają datki na organizacje charytatywne, częściej zostają wolontariuszami - są zdrowsi, szczęśliwsi i spokojniejsi. Nie ma co prawda badań jaki jest bezpośredni związek pomiędzy empatią a umieralnością, ale są badania wykazujące, że empatia wpływa na kortyzol, hormon stresu.

W swojej książce obalasz niektóre mity dotyczące wpływu zdrowego jedzenia na nasz dobrostan. Wykazujesz, że to, co odkryli naukowcy, to to, że jakościowe życie - i jego przedłużenie - dają nam dobre relacje międzyludzkie. Dobre sąsiedztwo, przyjaźń, miłość i wolontariat - na które nie zwracamy takiej uwagi we współczesnym świecie,  a nie ekologiczne brokuły, chia czy chlorella, na które wyrzucamy mnóstwo kasy. Dlaczego wcześniej o tym nie słyszeliśmy?

Odpowiedź jest moim zdaniem prosta. Jeśli chodzi o dietę to mamy mnóstwo różnych produktów, które są cały czas nam sprzedawane jako cudotwórcze poprzez reklamy czy media społecznościowe. 

Rynek suplementów jest wart miliardy dolarów. Natomiast na tym czy będziesz życzliwa i zawieziesz szczoteczki do zębów na Dworzec Wschodni - nikt fortuny nie robi

Podobnie na tym, czy przepuścisz kogoś w korku, czy będziesz miła dla swoich rodziców, czy partnera bądź partnerki.

Tymczasem z badań, które zebrałaś do twojej książki, z niezliczonych rozmów z naukowcami wynika, że to co by nam w ogóle jako społeczności pomogło - również na takim bardzo biologicznym poziomie wyrównywania odpowiednich hormonów, wymieniania się biotą, czyli florą jelitową - to życie w małym miasteczku, gdzie sąsiedzi nie zamykają drzwi, pomagają sobie. I byłoby dobrze, żeby to miasteczko miało różnorodnych mieszkańców.

Pomogłoby nam też gdyby taką atmosferę przyjaznego małego miasteczka stworzyć w dużym mieście. Żyć w wielkim mieście, ale tworząc bliskie i wspierające się społeczności

Dla przykładu Paryż to takie miasto małych społeczności, gdzie ludzie spotykają się w swoich dzielnicach, plotkują w kolejce w piekarni czy w osiedlowym sklepiku. Myślę, że można właśnie zacząć dbać o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne od tego by robić zakupy w lokalnych sklepikach. Nawet jeśli trzeba będzie za nie trochę więcej zapłacić - zdrowotnie, te relacje, które wtedy nawiążecie, mogą wam się zwrócić - nie mówiąc już o mniejszych kosztach chodzenia po lekarzach i kupowania leków.

Uważam, że lepiej kupić zwykłe brokuły w sklepie w swojej dzielnicy, niż ekologiczne w odległym supermarkecie - badania mówią, że z punktu widzenia zdrowia to, że pogadacie sobie w kolejce może być ważniejsze dla waszego zdrowia niż owa "ekologiczność"

No i oczywiście przyjemniejsze!

Czyli według naukowców ta nasza przyjemność też się liczy?

I przyjemność z brokułów też, jeśli ktoś je lubi  - bo ja nie mówię, że brokuły nie są zdrowe - jak najbardziej są, ale ważne są i inne rzeczy, takie jak choćby przebywanie z innymi ludźmi.

Oraz znalezienie sensu życia - które jest prawdopodobnie równie ważne co dobra dieta

Oczywiście, pyłek pszczeli czy jagody goji są OK, jeśli ktoś to lubi i go na to stać, ale nie zastąpią nam więzi z innymi - a w badaniach wypadają znacznie gorzej niż np. udane małżeństwo czy związek partnerski, które może zmniejszyć ryzyko przedwczesnej śmierci bardziej niż osławiona dieta śródziemnomorska.

Jest w twojej książce opisany eksperyment na myszach, który pokazuje, że jesteśmy zdrowsi, gdy nasze przyjaźnie są bardziej różnorodne. Wymieniamy się bowiem biotą - czyli florą bakteryjną w jelitach, która im bardziej różnorodna - tym, co do zasady, my jesteśmy zdrowsi. Pomyślałam o tym, jak mało różnorodny był nasz kraj do tej pory. 

Badania sugerują, że im mamy bardziej zróżnicowane siatki przyjaciół i im bardziej zróżnicowaną florą się wymieniamy - a przy okazji oczywiście też zróżnicowanymi ideami, bo to jest też ważne - tym dla nas lepiej. Aktualna sytuacja uchodźcza może też pozytywnie wpłynąć na nasze zdrowie gdyż może nam pomóc znaleźć sens życia. Albo jak mówią Japończycy - ikigai. Jedną z najbardziej znanych książek na temat sensu życia jest "Człowiek w poszukiwaniu sensu" Viktora Frankla, w której opisywał on swoje doświadczenia z Auschwitz. Frankl pokazuje, że nawet w tak niesamowicie ciężkich sytuacjach można odnaleźć sens.

To terapia szokowa, ale z psychologii wiemy, że ludzka osobowość może zmienić się w momentach przełomowych życia - nawet dużo mniej drastycznych niż wojna - na przykład kiedy ludziom rodzi się pierwsze dziecko, kiedy idą do pierwszej pracy, kiedy wstępują w związek małżeński, albo długoterminowy związek
Zobacz wideo

Jeżeli chcemy żyć długo i dobrze to pesymizm oraz neurotyczność nie są wskazane. Czyli żegnajcie doomscrolling - to, co należy zrobić w obliczu katastrofy to… wybrać optymizm i nadzieję. 

Ludzie czasem mylą empatię z neurotycznością. To znaczy myślą, że "jeśli ja tak to wszystko bardzo przeżywam" - to, że to jest empatyczne. A to nie jest to samo!  Trzeba być - dla zdrowia - i zrównoważonym emocjonalnie i empatycznym.

Mówienie "Jak mnie to wszystko niezmiernie przytłacza" raczej sugeruje neurotyzm - zwłaszcza jeśli to coś długotrwałego, a nie przemijający gorszy nastrój. Empatia to zrozumienie tego, co druga osoba czuje - ale nie oznacza to wcale, że mamy się po tym rozpaść

Oczywiście, to co zobaczymy, czy poczujemy może nas przytłoczyć - ale nie na stałe, gdyby tak było, mogłoby to sugerować depresję. Osoba zdrowo empatyczna - może zapłakać, poczuć się gorzej, ale potem się pozbiera i może nawet bardziej doceni swoje życie. Co ciekawe, pojawia się coraz więcej badań po pandemii koronawirusa, które sugerują że nie doszło do masowego załamania zdrowia psychicznego, którego spodziewano się na początku pandemii. Takie badanie ukazało się na przykład w piśmie Perspectives on Psychological Science. Wykazało, że z punktu widzenia społeczeństwa nie było widocznego wzrostu liczby samobójstw, większego poczucia samotności czy spadku zadowolenia z życia.

Optymizm może dodać nam…

...10 lat życia. Jest o co walczyć, prawda? Zwłaszcza, że optymizmu można się nauczyć. Chodzi o zmianę - często nawykowego - sposobu myślenia, na bardziej realistyczny i pozytywny - co jest szczególnie ważne w ciężkich czasach.

Wiele osób - przynajmniej w pierwszych dniach wojny - myślała, że np. nie wypada teraz obejrzeć komedii, czy wyjść z przyjaciółmi, bo jak można się śmiać kiedy tuż za granicą umierają ludzie. Tymczasem takie podejście nie zmieni sytuacji na froncie, a co najwyżej osłabi nas psychicznie, tak że w rezultacie możemy nie być w stanie pomóc innym, na przykład osobom uchodźczym

Możemy się wypalić. Z badań naukowych wynika tymczasem, że takie oglądanie komedii, czy nawet śmiesznych filmików na YouTube, nie tylko poprawia nam nastrój ale nawet może podbudować system immunologiczny - szereg badań wykazuje, że podnosi to aktywację np. naturalnych komórek zabójców NK czy limfocytów T. Tak więc zamiast ulegać poczuciu winy, warto ładować sobie baterie - by potem móc pomagać innym.

*Marta Zaraska jest dziennikarką specjalizującą się w publikacjach naukowych, teksty jej autorstwa publikowały m.in. „The Washington Post", „The Atlantic", „The Los Angeles Times" czy tygodnik „Polityka". W 2016 roku wydała książkę „Mięsoholicy: 2,5 miliona lat mięsożerczej obsesji człowieka", która została uznana przez magazyn „Nature" za jedną z najlepszych propozycji naukowych roku. Książki jej autorstwa przetłumaczono na siedem języków, a ukazujące się właśnie po polsku „Tajemnice długowieczności" były bestsellerem w Kanadzie i Korei. Mieszka we Francji z mężem, córką i wiekowym psem.

Więcej o: