Więcej podobnych artykułów znajdziecie na Gazeta.pl
O tym jak można zniszczyć jedną z najbardziej wyjątkowych chwil w życiu, przekonała się pewna TikTokerka. Dziewczyna postanowiła podzielić się w sieci swoją historią, która wydarzyła się Wrocławiu. Magdalena, znana w sieci jako "bebeauty_pogodzinach" szykuje się do ślubu. Z tej okazji odwiedziła jeden z najpopularniejszych salonów sukien ślubnych na Dolnym Śląsku. Niestety to, co się tam wydarzyło, było dla niej traumatycznym przeżyciem.
Ekspedientka kazała rozejrzeć się dziewczynie po salonie, by znalazła kilka modeli sukien ślubnych, które najbardziej jej się podobają. Kiedy już wybrała interesujące ją modele, poszła z nimi do przymierzalni. To właśnie tam pojawiły się pierwsze problemy.
Konsultantka na wstępie zaznaczyła dziewczynie, że jest absolutny zakaz robienia zdjęć, a także dodała, że wszystkie suknie ślubne są w rozmiarach XS i S.
W trakcie komentowała jeszcze każdą suknię, mówiąc: "Wie pani, to sobie trzeba wyobrazić, jak ona będzie wyglądała na pani w pani rozmiarze.
Dziewczyna już wtedy nieco się oburzyła, że o jaki rozmiar sprzedawczyni chodzi, bo przecież ona nie jest niewymiarowa, a na co dzień nosi ubrania w rozmiarze M/L.
Po przymierzeniu wszystkich modeli, które wcześniej znalazła TikTokerka, na wystawie ujrzała jeszcze jedną suknię, która bardzo jej się spodobała. Kobieta poprosiła ekspedientkę, by przed wyjściem jeszcze ją jej pokazała.
Pani powiedziała, że nawet nie będzie szła po tę sukienkę, bo i tak się w nią nie zmieszczę ani od dołu, ani od góry. A jak mi się podoba, to mogę ją sobie znaleźć na stronie internetowej i później zamówić pod swój rozmiar.
- dodała przyszła panna młoda.
Na koniec wizyty konsultantka dodała, że normą jest, że w salonach, suknie ślubne są w rozmiarze XS i S.
A jeśli jakaś pani jest większych gabarytów, to już musi sobie wyobrazić.
- skwitowała ekspedientka.
Dziewczyna nie kryła, że sytuacja, która miała miejsce w salonie sukien ślubnych, mocno ją dotknęła i jedyne, na co miało ochotę po wyjściu, to położyć się w łóżku i płakać. TikTokerka stwierdziła nawet, że chyba dalsze poszukiwania sukni ślubnej nie mają sensu, skoro wszędzie ma to tak wyglądać.
Uważam, że to jest bardzo krzywdzące dla przyszłych panien młodych i w salonach sukien ślubnych powinny być co najmniej dwa rozmiary z każdego modelu i moja propozycja to jest S i L.
- podsumowała Magdalena.
Pod jej nagraniem pojawiło się sporo komentarzy, w których część kobiet dzieliła się swoimi doświadczeniami. Większość jednak nie spotkała się z takimi przykrymi sytuacjami, z jakimi musiała zmierzyć się TikTokerka.
W Katowicach z kolei wszystkie [red. suknie ślubne] były w rozmiarze 38/40. Na osoby z mniejszym rozmiarem po prostu się podwijało z tyłu. Chyba lepiej w tę stronę.
Ja byłam w wielu salonach w Łodzi i Płocku i nigdzie tak nie było. Zakaz robienia zdjęć tak, w kilku. Ale rozmiary wszędzie były 38/40.
Wasze historie są dla nas ważne. Może wy również spotkaliście się z niemiłą sytuacją w salonie sukien ślubnych? Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.
***
Kobieta.gazeta.pl jest dla Was i to dla Was cały czas piszemy na różne tematy. Nie oznacza to jednak, że Ukraina schodzi na dalszy plan. To cały czas bieżąca i bardzo istotna kwestia. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie tutaj: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina