Więcej podobnych tematów znajdziecie na Gazeta.pl
Katarzyna Karpińska: Wydaje mi się, że w Polsce organizowane są głównie huczne wesela. Polacy zdecydowanie lubią się dobrze bawić, z rozmachem. Zawsze pytaniem kontrowersyjnym jest: kogo na to stać? Ale czy to nasi klienci, czy to w ogóle pary młode w Polsce, organizują takie wesela, jakie chcą. Zatem znajdą się również te wysoko, ale nisko budżetowe. Moja agencja specjalizuje się w tych wysokobudżetowych.
- My organizujemy wesela w budżetach od 100 tys. złotych i w zasadzie nie mamy górnej granicy. Niekiedy jest to ponad milion złotych. Budżet jest uzależniony od wielkości projektu i oczekiwań klienta.
- Jeśli mogę być szczera, jeśli nie będzie Pani gościem takiego wesela, to raczej go Pani nigdzie nie zobaczy, bo takich wesel po prostu nigdzie się nie publikuje.
- Nie da się uogólnić, kim są klienci, którzy organizują wesela za milion złotych. Są to ludzie z różnych stron biznesu, z różnych branży. Na pewno są to ludzie zamożni, których stać na to, żeby przygotować takie wydarzenie. Wiadomo też, że te kwoty nie biorą się z kosmosu. Są one uwarunkowane czy to luksusowym miejscem, alkoholem, dekoracjami czy liczbą zaproszonych gości, bo to zawsze generuje koszt.
- Zdecydowanie najwięcej kosztuje obiekt, czyli jedzenie i alkohol. Drugim elementem są też dekoracje. Jednak słowo dekoracje w pełni nie oddaje tego, co się robi na tych weselach wysokobudżetowych, bo tak naprawdę to są już scenografie. Są w to zaangażowani nie tylko dekoratorzy, ale również floryści, oświetleniowcy, technicy czy nawet alpiniści. Wiele też zależy od materiału, na którym dekorujemy. Inaczej wygląda to w przypadku pałacu, a inaczej w przypadku namiotu, który ma 6 metrów wysokości i 700 metrów kwadratowych.
- Prawda jest taka, że robiłyśmy wesela z dwuletnim wyprzedzeniem, ale też takie z trzytygodniowym wyprzedzeniem. Najkrótszy czas, w którym udało mi się zorganizować imprezę z efektem "wow" to 18 dni. Najbezpieczniej jest jednak przyjąć rok na zorganizowanie tej uroczystości. Z drugiej strony nasza agencja jest w stanie zrobić naprawdę wszystko, jedyne co nas może ograniczać to budżet i wyobraźnia.
- Jedna z par np. do ślubu płynęła motorówką. Nie jest to często spotykane. Organizowałyśmy też pokaz lotniczy podczas ceremonii ślubnej w plenerze. To było dość trudne, bo para młoda chciała, żeby dwa samoloty, w momencie powiedzenia sobie "tak" przeleciały i utworzyły serce. Budowałyśmy również scenę, na jednym z wesel, podczas którego miał występować dziesięcioosobowy zespół teatru Roma. Na jednej z ceremonii był również dwumetrowy tort.
- Były takie zapytania, ale nigdy to nie doszło do skutku z kilku względów. Zwykle para młoda ma określony budżet na taką atrakcję. Powiedzmy, że mamy dostępną zagraniczną gwiazdę za 50 tys. złotych. Podkreślmy jednak, że nie jest to gwiazda z najwyższej półki, którą wszyscy znamy, a raczej ktoś, kto wydał jeden hit. Do tej kwoty trzeba doliczyć mniej więcej drugie tyle, by ta osoba tu przyleciała, zakwaterować ją i zapewnić wszystko, czego będzie chciała. Zatem ostatecznie pada na jakąś polską gwiazdę, choć przyznam szczerze, że one niechętnie występują na takich imprezach. A jeśli już to robią, to absolutnie nigdzie nie może to wyciec.
- Disco polo z zasady musi być na polskim weselu. Co prawda, pary młode coraz rzadziej tego chcą, ale rodzice, czy goście poniekąd wywierają na nich taką presję. Dobrym pomysłem, żeby wprowadzić disco-polo na wysokobudżetowe wesela i żeby to wyglądało z klasą, jest zaproszenie po prostu takiej gwiazdy. Mamy wtedy efekt "wow" i dodatkową atrakcję. Jeżeli to jest sprytnie zaplanowane i pasuje do koncepcji wesela, to czemu nie.
- Tutaj trafiła pani w sedno. Służymy radą, czy ramieniem do wypłakania się. Czasami zdarza się, że pomagamy rozwiązać jakiś konflikt czy to z narzeczonym, czy z teściową, czy z ciocią. Ładunek emocjonalny przed samą uroczystością jest ogromny niezależnie od czego, czy jest ten wedding planner, czy nie. On owszem może być troszeczkę mniejszy, ale w przypadku, kiedy my jesteśmy, para młoda, zamiast stresować się takimi technicznymi sprawami, to stresuje się bardziej emocjonalnymi, jak pogoda, czy makijaż.
- Zdecydowanie tak. Z wieloma moimi byłymi już parami mam do dziś kontakt, spotykamy się, czy nawet podglądamy co tam się u nas dzieje w swoich social mediach. To jest ogromny atut tej pracy, że można spotkać na swojej drodze naprawdę wyjątkowe osoby.
- Oj bardzo często tak jest. Miałyśmy takie sytuacje, że w przeciągu 6 lat organizowałyśmy wesela trójki rodzeństwa. Klienci też lubią do nas wracać, bo w naszym portfolio są nie tylko śluby i wesela, ale również inne imprezy okolicznościowe jak osiemnastki, chrzciny, czy imprezy firmowe. Muszę też podkreślić, że 90 proc. naszych klientów przychodzi do nas z polecenia.
Katarzyna Karpińska założycielka agencji "Art of Wedding". Na rynku od 2013 r. Z pasją podchodzi do każdej kolejnej realizacji. Jak sama przyznała, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a pojęcie "trudne" czy "niemożliwe" jest względne.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.
***
Kobieta.gazeta.pl jest dla Was i to dla Was cały czas piszemy na różne tematy. Nie oznacza to jednak, że Ukraina schodzi na dalszy plan. To cały czas bieżąca i bardzo istotna kwestia. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie tutaj: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina