Większość kobiet w relację z teściową miesza męża. A gdy on nie reaguje, myślą, że nie kocha

Aga Kozak
- Ta relacja jest o tyle trudna, że wiele kobiet miesza w nią jeszcze mężczyznę, partnera, męża. A jeżeli on nie stanie jednoznacznie po ich stronie i nie utemperuje swojej mamy - myślimy, że to jest coś o nas, że on nas nie kocha - opowiada relacjolożka i psycholożka Iwona Golonko, autorka ksiązki "Teściowa kontra synowa".

Więcej ważnych tematów znajdziecie na Gazeta.pl

"Znamy się z Piotrem od pięciu lat i od roku jesteśmy zaręczeni. Matka mojego narzeczonego jest bardzo zależna od swojego syna. Mieszka w tej samej dzielnicy, więc wpada do jego mieszkania zawsze, kiedy jest w pobliżu. A że mieszka kilka ulic stąd, to oczywiście zawsze jest w pobliżu…

Półtora roku temu zamieszkała u Piotra czasowo, gdy chorowała. Jednak nawet gdy wyzdrowiała, jakoś jej się nie spieszyło do własnego mieszkania i zamiast kilka tygodni, mieszkała u niego prawie pół roku. W końcu Piotr poprosił ją, by wróciła do siebie.

Jego matka wciąż przechowuje jednak część swoich rzeczy w jego mieszkaniu i jestem pewna, że nadal by tu mieszkała, gdyby jej tylko na to pozwolił. Piotr ma 33 lata, a ona wciąż zachowuje się tak, jakby wciąż był małym chłopcem albo jej ukochanym. Oczekuje, że syn podejmie za nią każdą decyzję. Nie umie (a raczej nie chce) sama zapisać się na wizytę u lekarza czy fizjoterapeuty. Na zakupy też go wyciąga. Co tydzień męczy go, by poszedł z nią do kościoła, choć Piotr nie jest wierzący i od lat do kościoła nie chodzi. Spodziewa się, że mój narzeczony będzie codziennie do niej dzwonił.

Nie wiem, co myśleć, bo czasem mi się wydaje, że on nawet lubi się nią zajmować.

Piotr jest bardzo opiekuńczy i troskliwy. Mnie to jednak coraz bardziej irytuje. On mówi, że to nie powinno mieć znaczenia, ale sytuacja, w której matka jest tak bardzo od niego zależna, moim zdaniem jest nienormalna. Nie wierzę też, że to dobrze wpłynie na nasze małżeństwo. Piotr mówi mi, że wszystko da się pogodzić, ale ja w to wątpię. Co powinnam zrobić?

A może jestem po prostu przewrażliwiona i czepiam się bezpodstawnie?"

(Więcej opowieści synowych o relacjach z teściową znajdziesz pod wywiadem!) 

Aga Kozak: Gdy czytałam twoją książkę "Teściowa kontra synowa" zdałam sobie sprawę z tego, że wychodząc za mąż czy żeniąc się z kimś, nie łączymy się tylko z jedną osobą. Tylko z całą rodziną, w tym legendarnymi teściami…

Iwona Golonko*: Wżeniamy się czy wchodzimy w cały system rodzinny, a dokładniej łączymy dwa odmienne i mogą z tego wyjść różne ciekawe rzeczy. Może też nastąpić zderzenie inaczej postrzeganych rytuałów, obyczajów, zasad - a to idealne pole do powstawania konfliktów.

Zastanowiło mnie, że mężczyźni "spuszczają ciśnienie" z tych konfliktów z "dodatkową matką" opowiadając np. o niej dowcipy. U komików teściowa to postać wręcz mityczna. Tymczasem kobiety o skomplikowanych relacjach z teściową nie mówią za dużo.

To jest tabu!

Żarty - takie okropne, wredne - dotyczą zawsze JEJ matki.

Nie słyszałam żadnego o jego matce. Opowieści o jego matce są przekazywane raczej w poufności i opowiadane kobieta kobiecie przy kawie, czasem w ramach narzekania. Matka syna jest w naszej kulturze w jakiś sposób bardziej chroniona.

W swojej książce "Teściowa kontra synowa" przytaczasz wiele opowieści zasłyszanych od kobiet. Niektóre traktują o piekielnych wręcz konfliktach, które wydają się nierozwiązywalne.

Wszyscy czasem tracimy strasznie dużo czasu i energii na udowodnianie swojej racji. Nie zastanawiamy się właściwie, dlaczego chcemy tak bardzo ją udowodnić. I nie widzimy, że w tych piekielnych historiach chodzi o potrzebę akceptacji obydwu stron. O niskie poczucie wartości, zaburzoną samoocenę. Nie widzimy tego, więc tak sobie udowodniamy rację, bo to jest łatwiejsze niż przyjrzenie się swoim głęboko skrywanym lękom i potrzebom.

Zobacz wideo

Wyobrażam sobie, że w relacji z teściową odpalają się wszystkie lęki i projekcje, które mamy nieprzepracowane w relacji ze swoją mamą, albo z rodzicami.

Lęki i projekcje w ogóle nam się aktywizują bardzo często w różnych relacjach.

Ta relacja jest o tyle trudniejsza, że wiele kobiet w relację ze swoją teściową miesza jeszcze mężczyznę, partnera, męża. A jeżeli on nie stanie jednoznacznie po ich stronie i nie utemperuje swojej mamy -  myślimy, że to jest coś o nas, że on nas nie kocha.

I tu faktycznie mogą włączyć się silne lęki, np. "czy ja jestem dla niego wystarczająco ważna?". To sprawia, że pojawia się bardzo dużo złości i frustracji.

Ale przyznasz też, że w tych relacjach synowa-teściowa, dużo jest niedopowiedzeń. Tego, żeby kogoś nie urazić, albo żeby kogoś urazić, ale taką wojną podjazdową, nie wprost.

Fakt. A to dlatego, że w naszym społeczeństwie, kobiety mają dużo mniejsze przyzwolenie na otwarte wyrażanie swoich złości, więc bardzo często złość tłumimy, nie przyznajemy się do niej nawet same przed sobą. Co nie oznacza, że ona znika. Tylko albo ją rozładowujemy na innej osobie, przedmiocie - np. kopiemy szafę, albo uderzamy tą złością w siebie. Widząc swoją złość rzadko zadajemy sobie pytanie "skąd się wzięła?", "jaka jest moja niezaspokojona potrzeba, która do tej złości doprowadziła?". Gdybyśmy się o to pytali - większość konfliktów by się rozwiązała jeszcze zanim by powstała.

Ale my tego nie robimy. I złości też nie okazujemy.

No właśnie.

Złości nie okazujemy, ale złośliwość już tak.

Oczywiście pasywna agresja nie jest domeną tylko kobiet. Ale to nam tak naprawdę nie wolno się złościć. Jak się zezłościsz to od razu słyszysz, że masz okres, albo jesteś histeryczką, dawno nie uprawiałaś seksu, albo jesteś furiatką.

Więc kobiety nauczyły się tą swoją złość manifestować za pomocą całego wachlarza pasywnej agresji. Np. rzucamy sobie złośliwostki, milczymy, urządzamy ciche dni, wywracamy oczami, wzdychamy ostentacyjnie.

Dla większości takie zachowania wydają się przezroczyste, tak się "po prostu robi" i nawet nie wiedzą, że to też forma agresji.

No dobra, a jak zauważę, że "o, chyba strzeliłam focha", to co dalej?

Możesz z niego wyjść. Możesz przestać, przeprosić, zmienić zachowanie. Jeżeli jednak udajesz, że twoje zachowanie jest właściwe i mówisz "ja nic złego nie robię" lub usprawiedliwiasz się "bo przecież ona wcześniej...!" to nakręcasz konflikt i spiralę agresji. 

Wrócę jeszcze do polskiego mężczyzny. W książce pokazujesz, że wielu polskich mężczyzn będzie unikało zarówno konfrontacji z matką, jak i z żoną…

…co tylko nakręca ten konflikt. My kobiety często źle definiujemy co to znaczy "stanąć po mojej stronie". Mąż, partner, ma w sytuacji konfliktu partnerka-matka, dwa zadania. Pierwsze to zrozumieć, kto powinien być najważniejszym obiektem jego lojalności. Nie zawsze chodzi o to, by stanąć po którejś stronie konfliktu, lecz uświadomić sobie: "To jest moja żona, jeżeli my ustaliśmy, że nasze dzieci nie jedzą słodyczy, to się na to oboje zgodziliśmy i uważamy, że to jest ważne. Jeśli więc moja matka faszeruje nasze dziecko słodyczami, a moja żona widząc to denerwuje się i zaczyna stawiać granice, a ja się nie odzywam - to pokazuję nielojalność wobec mojej żony". Mężczyźni muszą się nauczyć: w związku stajemy za sobą. Możemy o różnych sytuacjach porozmawiać sobie w domu, ale światu pokazać, że się wspieramy. To nie znaczy, że się zgadzam ze wszystkim co mówisz i myślisz, ale jeżeli się umówiliśmy, że dzieci wychowujemy w taki sposób, to trzymam się tego także w obecności mojej matki.

Czyli możemy potem w domu porozmawiać…

… np. można powiedzieć "nie chcę być tak rygorystyczny" w rozmowie z żoną, ale przy matce mężczyzna powinien być lojalny wobec partnerki. Nie musi za każdym razem wstawać i uroczyście deklarować "mamo, to są nasze zasady". Wystarczy, że w czasie takiej rozmowy stanie przy żonie, gdy ona zaznacza wspólnie wypracowane zdanie i ją obejmie pokazując swoje wsparcie.

Podobnie mężczyzna nie powinien słuchać tyrad matki na temat wad czy błędów partnerki czy żony. Nie powinien pozwalać matce sączyć tego jadu w swoje ucho. Najlepiej od razu to uciąć lub zaproponować rozmowę we troje.

Tymczasem bardzo wielu mężczyzn zachowuje się niedojrzale i nieodpowiedzialnie w takich sytuacjach, dolewając oliwy do ognia tego konfliktu.

Ujęło mnie w twojej książce właśnie zobaczenie "drugiej strony", czyli teściowej jako osoby, która bardzo boi się jakiejś straty - statusu czy bliskości. Zobaczenie jej kompleksów i lęków. A jednoczesne wstawienie się za sobą. 

To bardzo ważne, bo gdy jesteśmy z kimś w konflikcie, to najprostszym mechanizmem jest przypisywanie złej woli, czy złych intencji drugiej stronie. A to, co odbieramy jako złe intencje, to często są najlepsze intencje, tylko, że one są wyrażane w nieporadny sposób…

Warto pamiętać, że nasze matki czy teściowe nawet jeśli robią coś kulawo, to i tak robią to najlepiej jak potrafią. Inaczej nie umieją.

Często nasze teściowe nie mają naprawdę w życiu nic innego, niż dzieci, bo żeby je wychować poświęciły wszystko - i nie nam oceniać te decyzje. Dla takiej osoby - np. jeszcze z niskim poczuciem własnej wartości - to, że syn się żeni, może być sygnałem, że nie ma teraz już dla niej miejsca w jego życiu. Może być tam też obawa, czy wolno jej będzie spędzać czas z wnukami.

Zamiast doradzać takiej teściowej "miej swoje życie, znajdź hobby, żyj, baw się!", warto z empatią spojrzeć na nią i docenić jej wysiłki, zrozumieć potrzeby i obawy, bo przecież wszyscy jesteśmy głodni docenienia, potrzebujemy akceptacji, relacji i poczucia sensu.

W Japonii zbadano wielopokoleniowe rodziny żyjące pod jednym dachem i okazało się, że synowe żyjące w konflikcie z teściową mają znacznie częściej problemy zdrowotne, np. osłabione serce. Taka dobra relacja opłaca nam się na wielu poziomach.

Wydawałoby się, że Japonia leży daleko, że to zupełnie inna, bardzo hierarchiczna kultura. Ale Polska, szczególnie ta Polska poza wielkimi miastami, jest również bardzo hierarchiczna więc sądzę, że gdybyśmy u nas zrobili takie badania to wyniki byłyby podobne… Warto więc po prostu inaczej spojrzeć na tę drugą osobę. Nie przez pryzmat złych intencji, zagrożenia, ale tego, że ona też jest człowiekiem w całej swojej złożoności lęków, pragnień i frustracji.

Iwona GolonkoIwona Golonko fot. Górajka Foto Studio

Iwona Golonko – relacjolożka, psycholożka, prelegentka, wykładowczyni z zakresu inteligencji emocjonalnej, pracy z emocjami, zaufania, odporności psychicznej, motywacji, zarządzania, zdrowia psychicznego, budowania zdrowych relacji ze sobą i z innymi. Autorka książki „Teściowa kontra synowa"

******* poniższe studia przypadku pochodzą z ksiażki Iwony Golonko "Teściowa kontra synowa" *******

Pokoleniowa fala przemocy

Moja teściowa pochodzi z małej miejscowości na Podkarpaciu. Umie być miłą osobą, ale prezentuje bardzo typowe wzorce zachowań, które mnie irytują. Jednym z nich jest wydawanie mi różnych poleceń w domu i rozkazywanie, żebym usługiwała mężowi i całej rodzinie. Robi to zawsze w pozornie miły, ale nieznoszący sprzeciwu sposób. Nieważne, jak bardzo dbam o gości, gdy jest u nas z wizytą, teściowa zawsze głośno każe mi coś robić, na przykład herbatę dla wszystkich, i traktuje mnie jak służącą. Mówi, co mam przygotować na obiad, albo że akurat teraz muszę pozmywać naczynia itp. Mam wrażenie, że

szczególną przyjemność sprawia jej robienie tego przy innych. Wiem, że miała okropną teściową, w której domu mieszkała i całe życie cierpiała z jej powodu. Jednak nie jestem w stanie ani jej współczuć, ani zrozumieć, dlaczego mnie traktuje tak samo. Mój mąż nie reaguje na jej zachowanie – nawet jeśli początkowo zgadza się ze mną, potem i tak zawsze stwierdza, że przesadzam.

Teściowa chce naszego rozwodu

Mam bardzo trudną relację z teściową, która nie chce się ze mną dogadać ani wręcz zaakceptować mojego istnienia. Wściubia nos w nie swoje sprawy i powtarza mojemu mężowi, że nie uważa mnie za synową. Z powodu tych narastających konfliktów coraz trudniej było nam się porozumieć i od kilku miesięcy mieszkamy oddzielnie – każde u swoich rodziców, godzinę drogi od siebie. Jestem już zmęczona i mam dosyć plotek i kłamstw, które teściowa rozpowiada wokół na mój temat (między innymi o tym, że zdradzam męża i że jemu będzie lepiej beze mnie), namawiania go, by uniemożliwił mi korzystanie z naszych wspólnych pieniędzy – moje wynagrodzenie wpływa na wspólne konto. Ta kobieta całe życie nadużywała władzy nad swoim synem i czuję, że teraz też psychicznie go torturuje. Zaproponowała nawet, że przygotuje mu dokumenty, żeby mógł wystąpić o rozwód.

Kontrola totalna

Moja teściowa ingeruje w każdy aspekt naszego życia. Czuję, że nigdy nie zostawi nas samych. Mieszkaliśmy z nią przez jakiś czas i wyprowadziliśmy się z jej domu kilka miesięcy temu. Zrobiliśmy to, ponieważ nie zostawiała nas w spokoju nawet na kilka godzin. Teraz codziennie wysyła wiadomości tekstowe do mojego męża. Wydaje mu rozkazy na temat tego, co powinien zrobić z naszym dzieckiem: „Zabierz dziecko na zewnątrz. Zrób to, nie rób tego". Życie z nią było nie do zniesienia. Nadal nie czuję się wolna w swoim domu z powodu jej stałych ingerencji. Przychodzi do nas bez zapowiedzi. Rozmawialiśmy już z nią i prosiliśmy, żeby dała nam przestrzeń. I żeby dzwoniła do nas, zanim przyjdzie. To nie zadziałało. Bardzo się oburzyła, że w ogóle mieliśmy czelność zaproponować takie, jej zdaniem, „absurdalne zasady". Jestem pełna gniewu na nią i już nie wiem, co mogę zrobić.

Biedna mamusia

Mój mąż nadmiernie opiekuje się swoją matką, która przez pewien czas miała poważne problemy zdrowotne z powodu operacji serca. Wyszła teraz na prostą i radzi sobie lepiej niż przez ostatnie lata. Poświęciłam dużo czasu i wysiłku, aby jej pomagać, mimo że nie jest to doceniane. Teściowa i mój mąż spodziewali się, że poświęcę się opiece nad nią na 100 procent, i teraz, kiedy ona radzi sobie o wiele lepiej, a ja wyraźnie zaznaczam swoje granice, zaczynają się problemy. Mąż jest pracoholikiem i ma dla mnie i dla naszego małżeństwa bardzo mało czasu. A jednocześnie widzę, ile czasu i uwagi poświęca swojej matce, mimo że ona nie potrzebuje już takiego niańczenia. Krew mnie zalewa. Wydaje mi się, że najwyższy czas, aby mąż zaczął traktować mnie jak żonę. Zastanawiam się, czy jestem tylko po to, by zaspokajać jego potrzeby (a teraz potrzeby jego matki). Kilka dni temu wyjaśniłam mu, jak się z tym czuję. Jak niekomfortowo jest być ostatnią pozycją na jego liście priorytetów (daleko za matką, dorosłymi dziećmi, ludźmi w pracy). Odpowiedział, że jestem egoistką i nigdy mi nie wybaczy, że w czasie, gdy jego mama jest po operacji serca, powiedziałam mu, iż troszczy się bardziej o swoją matkę niż o mnie. Oczywiście nie ma dla niego znaczenia, że od zabiegu minęło już kilka miesięcy i według lekarzy stan teściowej jest bardzo dobry.

Więcej o: