Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Pierwszego czerwca 2022 roku zapadł wyrok w sprawie Johnny'ego Deppa i Amber Heard. Posiłkując się ustaleniami ławy przysięgłych, sąd w Wirginii wydał werdykt. Zgodnie z nim proces o zniesławienie wygrał Depp. W związku z tym aktorka musi zapłacić mu 15 milionów dolarów odszkodowania. Warto wspomnieć, że ławnicy oświadczyli, że byli partnerzy zniesławiali się wzajemnie. Dlatego też Amber otrzyma zadośćuczynienie wyrównawcze w wysokości dwóch milionów dolarów.
Johnny Depp zwycięstwo świętował w Wielkiej Brytanii. Jak wyznał w oświadczeniu, po sześciu trudnych latach może rozpocząć nowy etap w życiu. - Mówienie prawdy jest czymś, co zawdzięczam moim dzieciom i wszystkim tym, którzy mnie wspierają. Czuję spokój, wiedząc, że w końcu to osiągnąłem - napisał aktor. Post Deppa polubiło już kilkanaście milionów osób. Wśród nich są liczne gwiazdy - m.in. Rita Ora, Kelly Osbourne, Ian Somerhalder, Olivia Jade.
Amber Heard po odczytaniu werdyktu nie ukrywała rozczarowania. Jej zdaniem wyrok jest krzywdzący wobec kobiet, które są ofiarami przemocy. Przypomnijmy, że Heard w 2018 roku napisała artykuł dla "Washington Post", w którym wyznała, że była ofiarą przemocy domowej w czasie jej krótkotrwałego małżeństwa. W tekście aktorka wiele miejsca poświęciła ruchowi #MeToo.
Rozczarowanie, które dziś odczuwam, jest nie do opisania. Mam złamane serce, że góra dowodów wciąż nie wystarczyła, żeby przeciwstawić się nieproporcjonalnej władzy i wpływom mojego byłego męża. Jeszcze bardziej jestem rozczarowana tym, co ten wyrok oznacza dla innych kobiet. Jest to porażka. Cofa nas do czasów, kiedy kobieta, która zabrała głos, mogła zostać publicznie zawstydzona i upokorzona. Odrzuca ideę, że przemoc wobec kobiet powinna być traktowana poważnie
- napisała w oświadczeniu.
Jeszcze przed werdyktem w mediach pojawiły się spekulacje, że największym przegranym tego procesu może być ruch #MeToo. Shirin Ali zauważa w swoim artykule na portalu "The Hill", że wygrana mężczyzny komplikuje sytuację inicjatywy. Ruch, który rozpoczął się w 2017 roku, zainspirował wiele kobiet do ujawnienia swoich doświadczeń związanych z napaściami seksualnymi oraz przemocą domową. A w czasie procesu sama Heard przyznała się do przemocy fizycznej wobec byłego partnera (co oczywiście nie oznacza, że sama też nie była ofiarą).
Teraz każda kobieta, która będzie w sferze publicznej twierdziła, że ktoś ją zgwałcił, będzie miała w tyle głowy to orzeczenie. Łatwo jest kogoś obrzucić błotem w Internecie, który zapewnia nam dużą dozę anonimowości, ale trzeba liczyć się z konsekwencją swoich słów. Druga strona może poczuć się niesłusznie zniesławiona i wytoczyć taki proces, jak Johnny Depp. Jemu udało się wykazać to, że Amber Heard pisała felieton w "The Washington Post" mając na myśli właśnie jego. Prawnicy wykazali też, że pozwana w trakcie procesu co najmniej mówiła nieprawdę
- powiedział w rozmowie z "Plejadą" amerykanista Wojciech Kwiatkowski.
Fakt, że tak głośny proces wygrał mężczyzna, daje przeciwnikom #MeToo argument w dyskusjach. Już dzisiaj możemy spotkać się z opinią, że skoro Heard kłamała, to znaczy, że inne ofiary też mogą to robić. Dlatego też ich wyznania należy traktować z dystansem. Warto jednak wspomnieć, że wielu fanów Deppa podkreśla, że nie są przeciwnikami ruchu. Ich zdaniem to Amber "ośmiesza #MeToo".
Sprawa jest na pewno bardzo skomplikowana i prawdopodobnie nie skończy się na tym procesie. Jednak doskonałym podsumowaniem batalii, na tym etapie, wydają się słowa znanej serialu "The Walking Dead" Laurie Holden. Aktorka napisała na Instagramie, że werdykt w głośnej sprawie przypomina, że nadużycia nie mają płci.
Dzisiaj sprawiedliwość została wymierzona. Werdykt ławy przysięgłych wysłał wiadomość do świata, że nadużycia nie mają płci i że fakty naprawdę mają znaczenie
- napisała Holden.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.