"To głównie kobiety kręcą takie filmy". W Warszawie rusza festiwal filmów porno

Aga Kozak
- W Polsce widzialność ciała i widzialność seksualności jest żadna, nie umiemy rozmawiać o seksie, nie ma języka mówienia o seksualności - mówią organizatorzy fesiwalu filmów postpornograficznych. Jak podkreślają, "sytuacja polityczna w Polsce i brak edukacji seksualnej sprawiają, że taki festiwal po prostu trzeba robić, a takie filmy trzeba pokazywać".

 Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

"Nie wiem, czy zdarzyło się wam kiedyś obejrzeć film pornograficzny" - pytał czytelników w latach 80, na wstępie swojego eseju "Jak rozpoznać film pornograficzny" (pisanego dla superpopularnego tygodnika "L’espresso", a później wydanego w Polsce w bestsellerowym zbiorze "Zapiski na pudełku od zapałek") wybitny włoski pisarz, filozof, mediewista, semiolog i badacz kultury masowej, szerzej znany jako dostarczyciel kanwy dla przeboju kin - "Imienia róży" – Umberto Eco.

"W filmach pornograficznych roi się od postaci, które wsiadają do samochodu i przemierzają całe kilometry, od par, które tracą niewiarygodnie dużo czasu na zameldowanie się w hotelu, panów, którzy marnują cenne minuty w windzie, zamiast od razu udać się do pokoju […]. Jeszcze raz od początku. Wchodzisz do kina. Jeśli bohaterowie więcej czasu, niż pragnąłbyś, poświęcają na pokonywanie odległości dzielącej A od B, oznacza to, że oglądasz film pornograficzny."

Dla tych, którym choć raz zdarzyło się w 20. XXI wieku faktycznie obejrzeć film określany pornograficzny - np. darmowy, aktualnie superłatwo dostępny w internecie - takie stwierdzenie może być szokiem. Ba, może wydać się zupełnie niedorzeczne. Dlaczego? Jak się to stało, że w parędziesiąt lat nasze postrzeganie i sposób filmowania seksualności tak bardzo się zmieniły? Wyjaśnia to najlepiej w swojej książce "Miła robótka" dr Ewa Stusińska, psycholożka i filolożka, która interesuje się zjawiskami wykluczonymi przez dyskurs publiczny.

Otóż prowadząc badania nad filmami o seksie, Stusińska odkryła, że za to, że aktualnie pornografia nie pokazuje już "zbędnej" gry wstępnej, nie prezentuje "rozwlekłej" fabuły niepotrzebnej już jako wymówka - odpowiedzialna jest nasza słynna rodaczka, Teresa Orlowski, która nie lubiła przepłacać. "Ludzie pragną jak najszybszego zaspokojenia, a nasza rodaczka z Dębicy z jej niesamowitym talentem do biznesu  - jej firma VTO była w latach 80-tych największym producentem porno w Europie - zrezygnowała z kosztownej tradycji filmów z fabułą, typowej dla amerykańskiego i niemieckiego kina lat 70-tych, i zaczęła kręcić proste seksualne numery, które dziś zalały Internet" - opowiadała mi Stusińska w wywiadzie dla kobieta.gazeta.pl.

Orlowski wprost deklarowała: "Nie potrzebuję dwóch godzin na głaskanie i pachnienie", bo na seksie chciała po prostu zarobić. Kapitalizm (jej rękami), zamienił pornografię w nowy typ biznesu: skrócił więc przyjemność z gry wstępnej kobiet (i mężczyzn!), ogolił im strefy intymne, tak by "akcję", czyli penetrację, na której od tej pory się skupiano, było lepiej widać, przyspieszył akcję, by zwieńczenie - czyli wytrysk, najlepiej również widoczny - osiągano w czasie zbliżonym przeciętnego stosunku, oraz wyciął całą konkurencję, która pokazywała inne formy celebrowania seksualności. Można by w sumie powiedzieć - "kobiece", lecz byłaby to stereotypizacja. Co ciekawe, sam Eco w latach 80 uważał, że "Film, w którym Gilberto gwałciłby bez wytchnienia Gilbertę od przodu, tyłu i z boku, byłby nie do wytrzymania. Fizycznie dla aktorów i finansowo dla producenta. Przekraczałby też wytrzymałość psychiczną – widza, aby bowiem doszło do naruszenia obyczaju, w tle musi toczyć się zwyczajne życie. Przedstawienie zwyczajnego życia to dla każdego artysty jedno z najtrudniejszych zadań, natomiast ukazanie zboczenia, zbrodni, gwałtu, tortury jest bez porównania łatwiejsze. […]"  - nie wiem, czy miał czas zrewidować swoje poglądy na porno, kapitalizm sprawił jednak, że film pornograficzny kojarzymy jednak raczej z taką jakością.

Jeśli nie zadowalają was krótkie internetowe filmiki i tęsknicie za innym spojrzeniem na seks - być może nie tyle zakorzenionym w nostalgii za cudownie owłosionymi łonami aktorek z lat 80., czy rozbudowaną, widoczną na ekranie grą wstępną, lecz w poszukiwaniu prawdy, jakości, wielości podniet  - w Warszawie startuje właśnie Post Pxrn Film Festiwal.

Wyjaśnijmy może najpierw czym jest post porn, bo organizatorzy festiwalu - Aga Szreder i Rafał Żwirek (a inicjatorem wydarzenia jest sam Roman Gutek z Gutek Films) podkreślają, że to nie jest po prostu festiwal filmów pornograficznych. - Postpornografia obejmuje super szerokie spektrum różnych seksualności, ale absolutną podstawą powstawania takich filmów jest konsensualność - tłumaczy Szreder. To znaczy, że na żadnym z etapów powstawania tych filmów nikt nie jest zmuszony do ich robienia, powstają dlatego, że twórcy autentycznie chcą je robić. - Postporn daje upodmiotowienie każdej osobie, każdemu ciału, niezależnie nawet, czy to ciało jest w stanie się samodzielnie poruszać, bo mówimy też przecież o osobach z niepełnosprawnościami o rozmaitych tożsamościach i pragnieniach. Podstawą jest świadoma zgoda, radość i przyjemność - komentuje Szreder. A Żwirek dodaje: - Postpornografia wiąże się przede wszystkim z emancypacją. Nadaje czy pozwala odzyskać sprawczość, widzialność - a przez to szacunek.  

Pytam obydwoje, po co powstał Post Pxrn Film Festival Warsaw. - Postanowiliśmy podzielić się tym, co odkryliśmy, czyli właśnie postpornografią z szerszym gronem - mówi Szreder. - A to dlatego, że z naszego doświadczenia wynika, że pozwala ona odkryć swoją seksualność, nauczyć się tolerancji w bardzo intymnej sytuacji - dodaje. - W Polsce widzialność ciała i widzialność seksualności jest żadna, nie umiemy rozmawiać o seksie, nie ma języka mówienia o seksualności - podsumowuje sytuację społeczną Rafał Żwirek. – Sytuacja polityczna w Polsce, która się z tym wiąże, sytuacja dyskryminowanych mniejszości czy brak prawa do własnego ciała i samostanowienia, regulowanie seksualności, zawłaszczanie jej - to kontekst drugi. A brak edukacji seksualnej jest kontekstem trzecim, który sprawia, że taki festiwal trzeba robić a takie filmy trzeba pokazywać - podkreśla. - Co ważne, edukacja seksualna nie dotyczy tylko i wyłącznie dzieci czy młodzieży, lecz osób w każdym wieku: jeśli bowiem nie objęła nas edukacja wcześniej, ciągle musimy nadrabiać, uczyć się, że mamy prawo do przyjemności. Również po to, żeby mieć po prostu dostęp do pełni siebie, swojego potencjału - mówi Żwirek. A Szreder dodaje, że również wolności, podkreślając, że znakomita większość filmów pokazywanych na festiwalu nakręciły kobiety i osoby queer, które tym samym przejmują kontrolę nad tym, jak seksualność jest pokazywana, w jaki sposób się o niej uczy, opowiada i mówi.

- Chcemy, żeby każda osoba, która ma ciało, czuła się na naszym festiwalu dobrze, mogła znaleźć coś dla siebie - podkreślają Szreder i Żwirek. Zapraszają również na bogaty program wydarzeń towarzyszących Post Pxrn Film Festival min. warsztat męskiej czułości czy sekspozytywności oraz do klubu festiwalowego, gdzie można spotkać się z seksuolożkami, artystami/tkami, performerami/performerkami i reżyserami oraz reżyserkami pokazywanych na festiwalu filmów. - Większość z nich przyjeżdża do nas z poczuciem misji, czując, że może po prostu wesprzeć nas w rozwoju. To dużo mówi o tym, jak obyczajowo postrzegana jest Polska - podkreślają twórcy festiwalu.

Więcej o filmach festiwalowych przeczytacie w opisach w galerii.

Post Pxrn Film Festival Warsaw / Body. Art. Society. - jest nowym wydarzeniem kulturalnym pokazującym różne sposoby patrzenia współczesnych artystek i artystów wizualnych na ciało, cielesność i seksualność. Od 7 do 12 czerwca 2022 r. w warszawskim Kinie Muranów zostanie pokazanych prawie 300, przede wszystkim krótko - i średniometrażowych, filmów z całego świata pogrupowanych w 45 bloków tematycznych. Pokazom - na ponad 100 seansach - będą towarzyszyły dyskusje z twórcami i twórczyniami, debaty, warsztaty i performance.

Więcej o: