Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Podpisując nowelizację rozporządzenia w sprawie Systemu Informacji Medycznej, minister zdrowia zadecydował o wprowadzeniu rejestru ciąż w naszym kraju. Jak możemy przeczytać na instagrowym profilu o nazwie "konstytucjonalista" prowadzonym przez doktora nauk prawnych Kamila Stępniaka:
Od tej pory zatem w systemie P1 będą gromadzone dane na temat tego, czy dana osoba korzystająca ze świadczenia medycznego jest w ciąży, nawet jeżeli nie będzie to wizyta u ginekologa.
Już w momencie ogłoszenia pomysłu pod koniec ubiegłego roku, wzbudził on ogromne kontrowersje. - Te kobiety, które nie zechcą pokazać się lekarzom w ciąży, po prostu przestaną chodzić do przychodni. Pokażą się w szpitalu tuż przed porodem. Będzie tak, jak jest teraz z ciążami nieletnich. To są pacjentki, które panicznie boją się tego, że ich ciąża wyjdzie na jaw i ze strachu nie zgłaszają się do ginekologów. Rejestr ciąż sprawi, że jeszcze więcej kobiet będzie ukrywać to, że są w ciąży - mówił kilka miesięcy temu o tym pomyśle w rozmowie z naszym serwisem ginekolog, położnik, dr Grzegorz Południewski.
Kontrowersyjną zmianę skomentował także Aborcyjny Dream Team. Jak przypominają aktywistki, osoby w ciąży nie są karane za jej przerwanie. Poza tym nie są winne nikomu tłumaczeń, co się z ciążą stało. Jednak wiele osób zastanawia się obecnie, co należy zrobić w sytuacji, gdy wcześniej została ona już zarejestrowana, a na przykład doszło do poronienia lub zdecydowały się na jej przerwanie. Aborcyjny Dream Team podpowiada, jakie są najlepsze wówczas opcje odpowiedzi:
- Fajnie byłoby usłyszeć uspokajający głos środowiska medycznego, że nie powinno się i nie będzie wykorzystywać tego rejestru ciąż przeciwko pacjentkom - podsumowują swój wpis aktywistki.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.