Więcej podobnych tematów znajdziesz na Gazeta.pl
Wojciech Karolak był drugim mężem Marii Czubaszek i pierwszą tak wielką miłością. Poznali się w trakcie rozwodu artystki. Wpadli na siebie na imieninach wspólnej koleżanki.
Po pewnym czasie pobraliśmy się, żyjemy długo i szczęśliwie do dzisiaj
- mówiła Czubaszek w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Marysia uważała mnie za genialnego artystę. Ja jestem od rzeczy wielkich, a ona od głupot. A ja jej mówiłem, że jest odwrotnie, że to ja jestem od byle czego, a ona jest genialna
- mówił Wojciech Karolak o Marii Czubaszek w rozmowie z weekend.gazeta.pl.
Małżeństwem byli 40 lat. Rozdzieliła ich dopiero śmierć artystki w 2016 roku. Przez cały ten czas wspierali się, byli ze sobą blisko, choć ich związek został wystawiony na kilka prób.
Para nigdy nie zdecydowała się na dzieci. Maria Czubaszek przyznała po kilku latach, że dokonała wielu aborcji. Nie chciała mieć dzieci, bo uważała, że nie będzie dobrą matką. Co ważne, oboje przyznawali, że seks nigdy nie był kluczowy dla ich relacji.
[Miłość bez seksu]m być dużo wspanialsza niż miłość z seksem. Ja Marysię kochałem coraz bardziej. Im bardziej się starzała, im bardziej zasychała i się zmniejszała, i robiła się taką drobinką, tym bardziej ją kochałem. A najbardziej na samym końcu, kiedy już miała buźkę zmęczoną życiem
– pisał jazzman w książce "Małżeństwo doskonałe. Czy ty wiesz, że ja cię kocham..." z 2017 roku.
Miłość pary była filmowa. Byli ze sobą do ostatnich chwil. Artystka umarła, tak jak chciała. Szybko i nieświadomie. Jak przekonywał Karolak:
To jedyne pocieszenie.
Miała prawo kochać tak, żeby jednak zdecydować, że umrze kiedy poczuje, że już czas. To by świadczyło o tym, że mi ufała. Może się to wydać niezrozumiałe, ale nie mam do niej żalu o to, że tak sobie odeszła. Zresztą na pewno było jej przykro. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby to wszystko ode mnie zależało. Pewnie walczyłbym, ale miałbym świadomość, że być może robię coś wbrew jej woli. A ona zasługiwała na prawo do decydowania o sobie. Widocznie tak było dla niej lepiej. Tylko tyle, że straciłem mojego zająca i lustro w którym się przeglądałem. Marysia była punktem odniesienia wszystkiego, co robiłem i tego mi teraz będzie brak. (...) Ale ciągle mam wrażenie, że za chwilę tu wejdzie. Nie wyrzucam jej papierosów, tu leży paczka, którą napoczęła. Wejdzie, usiądzie, zapali, włączy telewizor.
- opowiadał w wywiadzie dla weekend.gazeta.pl.