Więcej podobnych historii znajdziecie na Gazeta.pl
Jarosław Ziętara urodził się w 1968 roku w Bydgoszczy. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracę w zawodzie zaczął już na studiach. Najpierw w radiu akademickim, a następnie współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i "Gazetą Poznańską". Interesował się przekrętami tamtejszych biznesmenów w tym właściciela Elektromisu, który miał robić nielegalne interesy. Dziennikarz badał nie tylko skalę biznesu, ale i nazwiska osób zaangażowanych w przestępczą działalność. Gromadził materiały o przekrętach, których to ujawnienie mogłoby poważnie zniszczyć wizerunek ważnych w Poznaniu osób. To według wielu było przyczyną jego porwania i zamordowania.
Jarosław Ziętara 1 września 1992 roku wyszedł z mieszkania przy ul. Kolejowej 49. Miał dotrzeć do redakcji "Gazety Poznańskiej", jednak nigdy to się nie wydarzyło. Ujawniono, że niedaleko miejsca zamieszkania zaczepiło go dwóch mężczyzn wyglądających jak policjanci. Ziętara wsiadł z nimi do samochodu i odjechał. Jak się później okazało rzekomymi policjantami mieli być ochroniarze poznańskiej firmy Elektromis Mirosław R. ps. "Ryba" i Dariusz L. ps. "Lala".
Następnego dnia dziewczyna i ojciec dziennikarza zgłosili jego zaginięcie. Policja jednak w ogóle nie zainteresowała się tą sprawą, a lokalne media jedynie odnotowały fakt zaginięcia. Pierwsze śledztwo wszczęto dopiero po roku od jego porwania pod presją rodziny, poznańskich dziennikarzy i Rzecznika Praw Obywatelskich. Nikomu jednak nie udało się ustalić, co tak naprawdę stało się Ziętarą. Jedni mówili, że wyjechał, inni twierdzili, że popełnił samobójstwo, a jeszcze inni, że został zamordowany. W 1999 roku oficjalnie uznano Ziętarę za zmarłego, o czym świadczy napis na jego nagrobku: "zginął, bo był dziennikarzem".
9928 dni. Tyle minęło od czasu, gdy Jarek został porwany i zamordowany. Liczby może w takich sprawach niewiele mówią, ale dają wyobrażenie. Minęło już 27 lat, a sprawa nie doczekała się osądzenia i skazania osób odpowiedzialnych za tą zbrodnię.
- mówił trzy lata temu Krzysztof M. Kaźmierczak, autor książki "Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęska państwa", którą napisał wraz z przyjacielem Jarosława Ziętary - Piotrem Talagą.
Ciało Jarosława Ziętary nigdy nie zostało odnalezione, a w poznańskim sądzie wciąż toczą się postępowania wyjaśniające.
Od stycznia 2019 roku toczy się proces wcześniej już wspomnianego Mirosława R. ps "Ryba" i Dariusza L. ps "Lala" w sprawie uprowadzenia i pomocy w zabójstwie Jarosława Ziętary. Oskarżeni jednak nie przyznają się do winy. 60-letni Mirosław w sądzie mówił, że jest niewinny i nigdy nie miał do czynienia z Ziętarą.
Jestem niewinny, nigdy nie widziałam pana Jarosława Ziętary, nie znałem go. Jestem byłym policjantem i nigdy nie popełniłem żadnego przestępstwa, a nawet wykroczenia.
- wyznał.
Według informacji prokuratury ciało Jarosława Ziętary zostało częściowo rozpuszczone w kwasie. Wśród porywaczy miał być również jeszcze jeden ochroniarz Elektromisu, Roman K. ps. "Kapela", który w 1993 roku popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę w mieszkaniu kochanki. W to jednak nie wierzy jego żona, która podczas jednej z rozpraw powiedziała tak:
Mój mąż był judoką, pracował w milicji, potem w policji. Stamtąd trafił do Elektromisu. Powiedziałam mu, że niepotrzebnie poszedł do Elektromisu, że grozi mu stamtąd niebezpieczeństwo. Ale nigdy nie rozmawialiśmy o pracy. Nigdy nie mówił mi o Jarosławie Ziętarze.
Wdowa po zmarłym "Kapeli" wyznała również, że podejrzewa, że za śmiercią jej męża stoi właśnie "Ryba".
Z "Rybą" znał się wiele lat, jeszcze z czasów judo. Wiem, że Roman nie miał zaufania do "Ryby", mówił mi o tym. Mam przeczucie, że to właśnie "Ryba" stoi za śmiercią mojego męża.
- dodała.
Osobne postępowanie było prowadzone przeciwko byłemu senatorowi Aleksandrowi G., którego oskarżono o nakłanianie byłych ochroniarzy Elektromisu do porwania i zabicia Ziętary. W lutym tego roku Aleksander G. został uniewinniony.
Jak widać w tej sprawie, wciąż pozostaje wiele niewyjaśnionych i tajemniczych wątków. Nie ma pewności, że oskarżeni mężczyźni rzeczywiście zostaną skazani za zarzucane im przestępstwa. Pewne natomiast jest, że kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się we wrześniu 2022 roku.
Radni Poznania jednogłośnie przyjęli uchwałę o zmianie jednej z części ulicy Marcelińskiej, na ulicę Ziętary Jarosława, która sąsiaduje z budynkiem, w którym kiedyś pracował. Jak podano w uzasadnieniu Ziętara "jest uważany za jednego z prekursorów polskiego dziennikarstwa śledczego i jedną z najtragiczniejszych ofiar okresu transformacji ustrojowej Polski". Z kolei przy ulicy Kolejowej 49, gdzie mieszkał dziennikarz w 2016 roku, odsłonięto pamiątkową tablicę. Co roku składane są tam znicze i kwiaty.
O odznaczeniu Jarosława Ziętary poinformował jego dawny kolega z "Gazety Poznańskiej".
- Gdyby Jarka nie zamordowano, dziś należałby on do grona najwybitniejszych polskich dziennikarzy i zgarniał nagrody za swoją pracę, w tym w pierwszej kolejności za śledztwo dziennikarskie, z powodu którego został zamordowany. (...) To odznaczenie nic nie zmienia w najważniejszej sprawie - dochodzenia do pociągnięcia winnych do odpowiedzialności za zbrodnię, ale odbieram je jako akt sprawiedliwości dziejowej ze strony polskiego państwa, które w sprawie Jarka Ziętary rażąco zawiodło.
- napisał w social mediach Krzysztof Kaźmierczak.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.