Wierzę w Boga, ale od 10 lat nie byłam u spowiedzi. "Musiałam mówić o intymnych sprawach"

- Gdy teraz myślę o moim błahym "grzeszku" i porównuję go z licznymi nadużyciami duchownych czy osób związanych z kościołem, chce mi się po prostu śmiać - pisze w liście nadesłanym do redakcji nasza czytelniczka.

Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

Jakiś czas temu przeczytałam artykuł "Czy księdza w konfesjonale powinien interesować mój seks? Polki tłumaczą, dlaczego odchodzą od Kościoła". Po tej lekturze stwierdziłam, że podzielę się swoimi doświadczeniami.

Dziesięć lat temu przystąpiłam po raz ostatni do sakramentu spowiedzi w Kościele Katolickim. Byłam w tamtym czasie bardzo wierzącą osobą, co tydzień pojawiałam się w kościele na mszy. Umiałam też oddzielić wiarę od polityki, co denerwowało moich znajomych, którzy rozstali się z religią i kościołem już po bierzmowaniu. 

Zobacz wideo Jak zaoszczędzić czas i zadbać o środowisko przy częstym używaniu drukarki?

Mimo młodego wieku bardzo poważnie traktowałam kwestię spowiedzi i grzechu. Byłam bardzo szczera i mówiłam o wszystkim, co zgodnie z nauczaniem kościoła mogłoby zostać uznane za grzech. Teraz wydaje mi się to zabawne i bardzo naiwne. 

10 lat temu, gdy miałam 19 lat wyznałam spowiednikowi w czasie spowiedzi, że pocałowałam się z chłopakiem. Zostałam strasznie za to skrytykowana. Usłyszałam, że się nie szanuję i nikt nie będzie chciał mnie za żonę! Na koniec ksiądz dodał, żebym w czasie tygodnia zgłosiła się do niego na... konsultację w sprawie mojego prowadzenia się. 

Na spotkanie z duchownym oczywiście się nie zgłosiłam. Chociaż teraz trochę tego żałuję - jestem ciekawa, co takiego mógłby mi ten ksiądz powiedzieć!

To wydarzenie dało mi jednak sporo do myślenia. Gdy ksiądz wypytywał mnie o szczegóły mojego pocałunku, czułam się szalenie niekomfortowo. Musiałam mu mówić o moich intymnych sprawach! To było okropne! I myślę, że zupełnie niepotrzebne... 

Po tej spowiedzi zaczął się mój proces odchodzenia od instytucji kościoła. Gdy teraz myślę o moim błahym "grzeszku" i porównuję go z licznymi nadużyciami duchownych czy osób związanych z kościołem, chce mi się po prostu śmiać.

Nie oznacza to jednak, że straciłam wiarę w Boga. Uważam po prostu, że jest on daleko poza kościołem. A najlepsza spowiedź według mnie to szczere wyznanie grzechów w swoim sumieniu.

Ewelina

Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.

Więcej o: