Program "Idol" wywołał prawdziwą rewolucję w telewizji we wczesnych latach dwutysięcznych. Popularne talent-show zawitało do telewizji Polsat i sprawiło, że ludzie w całej Polsce uwierzyli w swój talent muzyczny. Gwiazd± chciał być niemal każdy. Na castingach zbierały się tłumy, a tylko nieliczni mogli przejść do kolejnego etapu. Był to pierwszy program tego typu w kraju. Niektóre twarze, które pojawiły się wówczas w produkcji, są nam znane do dziś. Sylwia Grzeszczak, Krzysztof Zalewski, Paulina Sykut-Jeżyna, Monika Brodka, czy Ania Dąbrowska — koncertują do dziś i ich kariera kwitnie. Niestety, niektórym niedane było rozciągnąć swojego "pięć minut" w czasie, aby zabłysnąć na dłużej. W 2017 roku program powrócił do telewizji po 11 latach, a wygrał ją Mariusz Dyba. Niestety, dziś jest o nim cicho. Dlaczego?
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Mariusz Dyba, kiedy zwyciężył w "Idolu" miał 28 lat. Utalentowany rockman zaprezentował na castingu utwór "Hold Back The River", którego autorem jest James Bay. Do występu włączyła się nawet Ewa Farna, która wówczas zasiadała w jury, robiąc "chórki". Muzyka pochwaliła zasiadająca również w jury od 1 edycji show Elżbieta Zapendowska, która słynie z surowych opinii. Zapytała go, czy ktoś mówił mu kiedyś, że jest zdolny. Dyba odpowiedział, że jakieś trzy osoby. Z przekonaniem odparła, że jest czwarta. Tak zaczęła się jego przygoda z programem. Potem było tylko lepiej. W 2017 roku wygrał program i stał się gwiazdą.
Mariusz Dyba z zawodu jest ratownikiem medycznym. Oprócz tego próbował swoich sił w muzyce przez wiele lat. Był wokalistą w zespole rockowym Elephant Memory. Niestety, zagrali kilkadziesiąt koncertów i zakończyli działalność w 2014 roku, ale dwa lata później został wokalistą grupy Chemia. Niestety, po roku zakończył współpracę z zespołem, a po dwóch kolejnych- wystartował w "Idolu". Wszystko szło ku dobremu, póki nie wybuchła pandemia koronawirusa. Pomimo tego, że muzyk zwyciężył program i otrzymał czek na 250 tys. złotych, jego kariera utknęła w martwym punkcie. Nie mógł koncertować i się rozwijać muzycznie. Do tego, pojawiła się blokada twórcza, o której informował fanów na instagramie. W 2019 roku zapowiadał płytę, a w 2020... musiał powrócić do swojego poprzedniego zawodu.
Mariusz Dyba w 2020 roku, jak zdradził na Instagramie "odkopał" dyplom ratownika medycznego, aby znów nieść pomoc potrzebującym. Podjął odważną i odpowiedzialną decyzję w czasach pandemii, która wynikała też z tego, że stracił możliwość zarobku w innej branży. Jak donosi Pomponik.pl, w 2021 roku nadal muzyk realizował się, pracując w karetce. Można przypuszczać, że wciąż się tym zajmuje, jednak jak pokazały jego wcześniejsze muzyczne poczynania- praca ratownika nie przeszkadzała mu w koncertowaniu. Na jego profilu w mediach społecznościowych "dzieje się". Rockman zapuścił włosy i bardzo się zmienił. Znów widzimy go przy mikrofonie, robiącego to co kocha.
Kobieta.gazeta.pl jest dla Was i to dla Was cały czas piszemy na różne tematy. Nie oznacza to jednak, że Ukraina schodzi na dalszy plan. To cały czas bieżąca i bardzo istotna kwestia. Wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie tutaj: wiadomości.gazeta.pl, kobieta.gazeta.pl/ukraina