Wyszła za Pakistańczyka w Nowym Jorku. "Muzułmańskie mamy bardziej niż diabła boją się zachodniej synowej"

Maja poznała swojego męża - Pakistańczyka - na studiach w Walii. Postanowili się pobrać w Nowym Jorku, gdzie mieszka jego rodzina. Tam odbył się ich muzułmański ślub. Na cywilny z kolei polecieli do Danii.

Więcej tematów związanych ze ślubami i weselami na stronie Gazeta.pl

Ewa Rąbek: Jak poznałaś swojego męża? 

Na studiach na Cardiff University w Walii. Dostałam miejsce w innym akademiku niż chciałam, ale nagrodą pocieszenia okazał się arcypiękny współlokator. Większość brytyjskich akademików, w których byłam, jest podzielona na mieszkania z osobnymi pokojami i wspólną kuchnią i łazienką. Tak właśnie mieszkaliśmy. Bardzo szybko znaleźliśmy wspólny język, czasami jadaliśmy razem lunch i chodziliśmy na spacery, ale parą zostaliśmy dopiero na drugim roku studiów. Wtedy mieszkaliśmy już w innych miejscach, ale wpadliśmy na siebie zupełnym przypadkiem i tak wszystko się zaczęło. 

Agnieszka Nowakowska - ANOWAMa 44 lata, sprzedaje nieruchomości i trenduje na Spotify

A jak zareagowała twoja rodzina na wieść, że zamierzacie się pobrać? 

To nie było tak, że pewnego dnia wróciłam do domu i oświadczyłam: Mamo, tato, wychodzę za mąż za muzułmanina (śmiech). Zaręczyliśmy się po dziesięciu latach znajomości, moi rodzice zdążyli już dosyć dobrze poznać swojego przyszłego zięcia. Na samym początku mieli pewne obawy, ale z czasem zupełnie przestali postrzegać go przez pryzmat narodowości i wyznania, i zaczęli widzieć w nim po prostu fajnego człowieka. Kiedy więc mój przyszły mąż dostał zielone światło od mojej przyszłej teściowej, a ja powiedziałam rodzicom, że prawdopodobnie będziemy chcieli się pobrać, przyjęli to jako naturalną kolej rzeczy.  

Zielone światło od teściowej? 

Tak (śmiech). W rodzinie męża nie było tak łatwo, nie miała tego "luksusu", co moja - nie znali mnie. W Pakistanie nie ma instytucji dziewczyny, dlatego (chociaż siłą rzeczy byli świadomi mojego istnienia), poznali mnie dopiero kilka dni przed muzułmańskim ślubem. Poza tym, podobnie jak społeczeństwo polskie demonizuje muzułmańskich mężczyzn, pakistańskie mamy bardziej niż samego diabła boją się wizji zachodniej synowej. Zimnej, manipulującej, niestałej w uczuciach, odciągającej ukochanego syna od rodziny. Moja teściowa chciała, żeby jej jedyny syn ożenił się z muzułmanką z szanowanej, pakistańskiej rodziny. Z kimś, z kim się nie rozwiedzie z uwagi na różnice kulturowe. Bała się, że nie będzie ze mną szczęśliwy. 

 

Na szczęście się myliła... 

Tak. I od kiedy tylko wyraziła zgodę na nasz ślub, ani razu nie zrobiła nic, co mogłoby nam zaszkodzić, nigdy nie wyraziła swojej dezaprobaty i naprawdę traktuje mnie jak córkę. Każda z nas mówi, że nie mogłyśmy lepiej trafić i nie ma w tym ani grama przesady. Akceptacja ze strony rodzin jest niezwykle ważna w każdym związku, nikt nie powinien być zmuszony wybierać między miłością do partnera a tą do rodziny. 

Musiałaś przejść na islam? 

Nie, według islamu muzułmanin może poślubić kobietę z tzw. Ludzi Księgi, czyli wyznawczynię niemal dowolnej religii abrahamowej. Innymi słowy, chrześcijanka nie musi zmieniać religii, żeby wyjść za mąż za muzułmanina. Poza tym żadne z nas nie jest religijne. Mój mąż, chociaż kiedyś praktykował religię, od dawna żartuje, że jedyne, co go jeszcze łączy z islamem to to, że nie spożywa wieprzowiny. 

Dlaczego ślub odbył się w Nowym Jorku i w Danii? 

Mój mąż po studiach przeprowadził się do Nowego Jorku, gdzie mieszkała już jego najbliższa rodzina - rodzice i siostry. Podjęliśmy decyzję, że również tam zamieszkamy. Ślub muzułmański braliśmy głównie dla mojej teściowej, dlatego sensowne było zrobienie tego w Nowym Jorku. Teoretycznie mogliśmy połączyć to ze ślubem cywilnym, bo ceremonie muzułmańskie w Stanach są trochę jak śluby konkordatowe w Polsce, można od razu zarejestrować ślub w urzędzie, ale nie mogłam brać ślubu na wizie turystycznej. 

 

Musieliście więc zrobić to w Europie. Dlaczego w Danii, a nie w Polsce? 

Bardzo chciałam w Polsce, ale niestety przerosły nas kwestie urzędowe. Większość krajów UE do zawarcia związku małżeńskiego wymaga od cudzoziemca zaświadczenia o braku przeszkód prawnych. Ani Pakistan, ani Stany Zjednoczone takich zaświadczeń nie wydają. Tutaj akurat mieliśmy szczęście, ponieważ miasto Nowy Jork jest wyjątkiem. Po kilku dniach gonitwy po urzędach i sądach mojemu mężowi (połowicznemu) udało się zaświadczenie uzyskać. Wtedy jednak pani z Urzędu Stanu Cywilnego oświadczyła z satysfakcją, że zaświadczenie może i jest, ale nie przyjmie aktu urodzenia, bo jest po angielsku, a ona się zna i wie, że powinien być w "krzaczkach".  

Czyli w urdu? 

Tak, to urzędowy język w Pakistanie, poza angielskim. I już nie dyskutowałam, że "krzaczki" to w innej części Azji, w Pakistanie prędzej można uświadczyć "robaczki", a poza tym to dawna kolonia brytyjska, więc język angielski jest jak najbardziej w porządku. Po spojrzeniu pani urzędniczki już wiedziałam, że no pasarán i koniec. Zaczęliśmy rozważać opcje alternatywne i okazało się, że najłatwiej jest wziąć ślub w Danii, wymagają tam właściwie jedynie paszportów i podpisanego oświadczenia. Zdecydowaliśmy się na idylliczną wyspę Aero, która jest zresztą znana z biznesu ślubnego. Populacja wyspy wynosi tysiąc  mieszkańców, a w samym 2017 roku udzielono na niej czterech tysięcy ślubów…  

Jak wyglądał twój muzułmański ślub? 

Odbył się w meczecie w tureckim centrum kultury na Brooklynie. Mój mąż, któremu zależało na tym, żeby moi rodzice czuli się dobrze na uroczystości, zrobił obszerne rozeznanie i wybrał wspaniałego imama (muzułmańskiego duchownego - red.), który wykłada na jednym z amerykańskich uniwersytetów, wygląda jak Morgan Freeman i przepięknie mówił o sile tkwiącej w połączeniu różnych kultur. Powiedział, że jesteśmy jak dwa metale, silniejsze, kiedy łączą się ze sobą w stop. Towarzyszyli mi moi rodzice, wujek, nasza przyszywana ciocia i moja ukochana przyjaciółka, która przyleciała do Nowego Jorku specjalnie na ceremonię. Ze strony mojego męża pojawiła się jego najbliższa rodzina i grono kolegów. Po ceremonii i podpisaniu kontraktu ślubnego (który dostałam kilka dni wcześniej do wglądu, w razie, gdybym chciała wprowadzić jakiekolwiek modyfikacje, lub specjalne żądania) nakarmiliśmy się pakistańskimi słodyczami, a teściowa i szwagierki rozdały wszystkim obecnym pudełeczka ze słodkościami i z suszonymi owocami. Później, już w gronie najbliższych, pojechaliśmy na wspólny obiad. 

Co znajduje się w takim kontrakcie ślubnym? 

Właściwie wszystko, łącznie z procedurą rozwodową. To w sumie takie połączenie kontraktu i intercyzy przedmałżeńskiej. Jest więc mowa o tym, że związek ma być monogamiczny, że żadna ze stron nie może zmusić drugiej do mieszkania z rodzicami, każda ze stron zachowuje prawo do dalszej edukacji i kariery zawodowej, jest też zapis o tym, w jakiej religii ma być wychowywane potencjalne potomstwo i o tym, że kontakty seksualne mogą mieć miejsce tylko za zgodą obu stron. Poważnie! To wszystko jest wypisane w kontrakcie, do tego można dopisać, co tylko się chce. Na przykład, że para zobowiązuje się co roku wyjeżdżać na wakacje do innego kraju. 

 
Zobacz wideo Dlaczego przechwalamy się na temat seksu? Seksuolog: "Kiedy mężczyzna się przechwala, to jest brany za bardziej atrakcyjnego. Kiedy kobieta - traktuje się ją jako puszczalską""

Co miałaś na sobie w dniu ślubu?  

Strój, który kupiła dla mnie teściowa, przepiękną, starą biżuterię przekazywaną żonom synów z pokolenia na pokolenie w rodzinie mojego męża i bransoletkę mojej babci, którą kiedyś podarował jej dziadek.  

Czy to tradycja, że teściowa ubiera pannę młodą?  

Rodzina pana młodego kupuje strój dla panny młodej na walimę, czyli ostatni dzień wesela, które w Pakistanie tradycyjnie trwa trzy dni, ale że my nie mieliśmy wesela wcale, to chciała to zrobić na ceremonię ślubną, czyli nikkah. Zapytała o kolor, ale okazało się, że mamy zupełnie inną definicję miętowego (śmiech). Mój strój ślubny w kolorze złota z dodatkiem… chyba groszku, składał się z długiej spódnicy, krótkiej satynowej bluzki, bardzo bogato zdobionej, przezroczystej narzutki z długimi rękawami i dupatty - długiego szala używanego przez panny młode jako welon. Do tego założyłam ulubione espadryle, chociaż nie miało to specjalnego znaczenia, bo w meczecie i tak byliśmy boso. 

A jak wyglądała ceremonia w Danii?  

Do Danii pojechaliśmy jedynie z moimi rodzicami i wujkiem, było idealnie, chociaż trochę brakowało mi dziadków. Ślub braliśmy w przepięknej sali Starego Dworu Kupieckiego w miejscowości Ærøskøbing, ceremonia trwała w sumie piętnaście minut, wliczając w to picie szampana. Później mieliśmy iść na obiad, a właściwie brunch, bo było dosyć wcześnie, ale okazało się, że restaurację otwierają dopiero późnym popołudniem. Zrobiliśmy rezerwację na wieczór, jednak już nie chciało nam się ubierać w ślubne stroje, więc zjawiliśmy się w szortach i bluzach. Skonfundowana kelnerka spytała, gdzie jest para młoda. 

Nie było wesela? 

Nie. Prawie natychmiast po powrocie z Danii pojechaliśmy w podróż poślubną na Lanzarote i już nie starczyło czasu - mój mąż nie mógł sobie pozwolić na dłuższą nieobecność w pracy, a konieczność wzięcia ślubu w Danii nieco wszystko skomplikowała. Moja teściowa wciąż liczy na to, że kiedyś wyprawi nam przyjęcie w Pakistanie, dla tamtejszych krewnych, ja z kolei uważam, że sprawa uległa przedawnieniu i już nie ma sensu. Krótko po własnym ślubie pojechałam do Pakistanu na wesele najbliższej kuzynki mojego męża i wiem na pewno, że do roli pakistańskiej panny młodej kompletnie się nie nadaję. Nawet będąc gościnią, miałam chwilami wrażenie, że mnie to wszystko przerasta, chociaż bez wątpienia dostarczyło mi wiele emocji i zainspirowało do napisania książki "Pakistańskie wesele". 

Czyli wiedziecie szczęśliwe życie w Nowym Jorku. Czym zajmujecie się na co dzień?  

Mój mąż zajmuje się głównie uszczęśliwianiem swojej małżonki, sam twierdzi, że jest to sens jego życia (śmiech). W praktyce oczywiście różnie to wychodzi, ale grunt, że się stara. W nielicznych wolnych chwilach pracuje - z wykształcenia jest inżynierem i pracuje dla miasta Nowy Jork jako menadżer projektów. Śmiejemy się czasami, że Pakistańczycy idący na studia nie mają zbyt wielkiego wyboru - albo inżynieria, albo medycyna.  

 

Dlaczego? 

Według pakistańskich rodziców to jedyne kierunki, które prowadzą do sukcesu majątkowego. Wynika to przede wszystkim z tego, że w generacji boomerów tylko trzy grupy radziły sobie naprawdę dobrze finansowo - lekarze, którzy zakładali prywatne praktyki, właściciele fabryk itp., którzy zwykle kończyli studia inżynierskie i właściciele biznesów, ale ci ostatni zwykle nie kończyli żadnych szkół. Dlatego pakistańscy rodzice, którzy mogą sobie pozwolić na to, żeby ich dzieci kończyły studia, od samego początku "kodują" potomstwo na te dwa konkretne kierunki. W Pakistanie, w czasach boomerów, nie było historii sukcesów wśród finansistów, czy informatyków. A chociaż czasy się zmieniają, pewne przekonania trudno wykorzenić. Akurat mojemu mężowi to chyba nie przeszkadzało, bo inżynieria wydaje się być dla niego stworzona.  

A Ty? 

W Polsce, przed wyjazdem do Stanów, pracowałam w marketingu. Po przeprowadzce miałam spore problemy ze znalezieniem stałego zatrudnienia, pracowałam na zlecenia przy projektach marketingowych i jako tłumaczka. Po jakimś czasie mąż zmotywował mnie, żebym wykorzystała nadmiar wolnego czasu na swoją prawdziwą pasję - pisanie. Od tamtej pory prowadzę bloga, piszę felietony i książki. Do tej pory wydałam tylko jedną - "Pakistańskie wesele" -  ale pracuję nad kolejnymi. Od niedawna mam też bardzo fajną pracę przy jednym z projektów Google.  

Czy myślisz, że kiedyś wrócisz jeszcze do Polski na stałe? 

Nie, zdecydowanie nie mam tego w polanach. 

Dlaczego?

Kilkanaście lat temu moja odpowiedź byłaby zgoła inna - byłam i jestem patriotką, ale ten patriotyzm przez lata zmienił się ze ślepej miłości w rozgoryczenie. Zmieniłam się ja, zmieniła się moja perspektywa, ale zmieniła się też Polska. Przeraża mnie to, jak bardzo podzielone i zradykalizowane jest społeczeństwo. Jakakolwiek różnica zdań od razu wywołuje agresję, wręcz patologiczną nienawiść. Tęsknię za Polską, ale mówiąc to, mam na myśli rodzinę, zwierzęta, przyjaciół, łąki nad jeziorami i zapach Bałtyku. Nie chciałabym mieszkać w kraju, który ocenia mnie za to z kim sypiam, czy za moje plany prokreacyjne.

Wesele, zdjęcie ilustracyjneIle kosztuje wesele w Polsce w 2022 roku? "Ceny za talerzyk sięgają 1 tys. zł"

Więcej o:
Weź udział w dyskusji:
Wyszła za Pakistańczyka w Nowym Jorku. "Muzułmańskie mamy bardziej niż diabła boją się zachodniej synowej"
Aby skomentować ten i inne artykuły zapraszamy na forum.gazeta.pl