Ludzie zdejmują buty w autobusach, pociągach i kinach. Za to też powinny być mandaty

Zdejmowanie butów w miejscach publicznych dla niektórych osób nie stanowi żadnego problemu. Nasza czytelniczka często spotykała się z takimi zachowaniami w autobusach. - Prośby do panów, którzy zdejmowali buty nie przynosiły żadnych skutków. Zazwyczaj byli wręcz oburzeni, że ktoś zwraca im uwagę - pisze w liście do redakcji.

Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo Jak najlepiej wyczyścić gąbki do makijażu?

Jestem po lekturze listu "Za brak dezodorantu i niemycie się powinny być mandaty. Latem na mieście trudno wytrzymać". W pełni zgadzam się z jego autorką. Chciałam jednak przypomnieć, że nie jest to jedyny problem z higieną w naszym społeczeństwie. 

Ostatnio gdy byłam w kinie kobieta siedząca za mną zdjęła zaraz po rozpoczęciu seansu trampki. Okropny zapach jej skarpetek towarzyszył mi niemal przez połowę filmu. W końcu nie wytrzymałam i zmieniłam miejsce (na szczęście miałam taką możliwość). 

Doświadczenie z kina przypomniało mi o moich podróżach w czasach studenckich, gdy byłam na Erasmusie w Pradze i często jeździłam autobusami do Warszawy. Wówczas zdejmowanie butów przez pasażerów było czymś tak nagminnym, że aż musiałam wypracować sposoby na przetrwanie tych kilku godzin. Skutki tego rozpasania niwelowałam przyklejając zawieszkę zapachową do szyby lub jedząc przez całą podróż cytrusy - mandarynki i pomarańcze, bo ich aromat ten smród niwelował. 

Oczywiście prośby do panów, którzy zdejmowali buty nie przynosiły żadnych skutków. Zazwyczaj byli wręcz oburzeni, że ktoś zwraca im uwagę. Zastanawiam się więc, czy ludzie, którzy tak robią tego zapachu nie czują? Czy może im to w ogóle nie przeszkadza? Uważam, że za takie zachowania także powinny być mandaty!

Iza

Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.

Więcej o: