Więcej ciekawych tematów na stronie głównej Gazeta.pl
Od pięciu lat antykoncepcja awaryjna, czyli tabletki "po", są w naszym kraju dostępne tylko na receptę. Na przyjęcie takiego środka kobiety mają tylko 72 godziny. Jeżeli proces zagnieżdżenia w macicy już się zaczął, preparat nie będzie skuteczny. Co bardzo istotne, nie są to więc tabletki poronne, a takie, które chronią przed implantacją zarodka.
Ostatnio wpis pewnej Polki, która udostępniła zdjęcie awaryjnej antykoncepcji, wywołał dyskusję na Twitterze. Sprawę nagłośnił portal Ofeminin.
Kobieta skomentowała na Twitterze cenę tabletki. Jej zdaniem jest ona zbyt wysoka. - Za jedną tabletkę sobie życzą do 200 złotych. Żart - napisała. Warto zaznaczyć, że cena tabletki ellaOne waha się zazwyczaj w przedziale do 100 do 150 złotych. Zdarza się jednak, że apteki je zawyżają.
Jednak dyskusja, która rozpoczęła się pod postem, nie dotyczyła ceny tabletki. Wielu użytkowników Twittera pomyliło środek z aborcją farmakologiczną. Oto niektóre z komentarzy, które pojawiły się pod zdjęciem:
Morderczyni!!!
Zabicie dziecka za 200 zł. Bardzo tanio.
To aborcja w tabletce
- czytamy pod postem. W dyskusji wzięły udział także osoby, które mają świadomość, na czym polega działanie tabletek chroniących przed implantacją zarodka. - Przeraża mnie, jak wielu ludzi nie ma pojęcia, do czego ta tabletka służy - napisała jedna z osób.
Od pięciu lat antykoncepcja awaryjna jest w Polsce dostępna tylko na receptę. Teoretycznie kobiety mogą kupić w aptekach tabletki "dzień po". Jednak w praktyce jest to zazwyczaj bardzo trudne.
- W ciągu 72 godzin powinna znaleźć ginekologa, który wypisze jej receptę. A przecież powszechnie wiadomo, że umówienie się na taką szybką wizytę u lekarza często jest trudne. Nie możemy też zapominać, że w niektórych powiatach w Polsce na jednego ginekologa przypada aż 23 tys. kobiet. Dlatego szybka wizyta w takich miejscach graniczy wręcz z cudem. Kolejnym problemem są ginekolodzy, którzy takich recept nie wystawiają, gdyż zasłaniają się klauzulą sumienia. To są główne problemy, z którymi borykały się kobiety od lipca 2017 roku, od kiedy to tabletki "po" są sprzedawane tylko na receptę - powiedziała w rozmowie z nami dr n. med. Agnieszka Nalewczyńska.
Wasze historie i opinie są dla nas ważne. Czekamy na Wasze listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl lub edziecko@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.