Osoby, które definiują się jako incele, uważają, że są niezdolne do tworzenia związków i wchodzenia w relacje intymne, choć bardzo tego chcą. Odrzuceni mężczyźni zaczęli swoimi frustracjami dzielić się na forach internetowych. Kobiety stawały się femoidami, p0lkami (celowo pisane małą literą, z zerem zamiast "o"), Julkami, bo to je mężczyźni obarczali odpowiedzialnością za przymusową abstynencję seksualną. Z niemal każdego postu inceli wypływa mizoginia, czyli chorobliwa wręcz niechęć do kobiet.
Kiedy kanadyjska biseksualistka znana jako Alana w 1997 roku stworzyła pierwszą stronę internetową łączącą osoby pozostające w nieformalnym celibacie – nie mogła przewidzieć, że przekształci się w podziemny ruch internetowy zrzeszający skrajnie mizoginistycznych, sfrustrowanych mężczyzn. Platforma miała stanowić miejsce wsparcia i zrozumienia, a nie antagonizowania płci. Stało się inaczej. Termin ten zawłaszczyli mężczyźni, którzy przesiąknięci są nienawiścią do kobiet.
– Incele funkcjonują na skrajnościach. Żyją w przeświadczeniu, że jest jeden sposób funkcjonowania, że np. kobiety mają przyjmować i pełnić określone role. Seksualność jest zła, życie w wolności też jest złe, więc jedynym słusznym wyborem jest oddanie się rodzinie, w której zarówno kobieta, jak i mężczyzna mają przyjmować określone wzorce. Można tu zauważyć mocny rys patriarchalnego spojrzenia, ponieważ w tej relacji kobieta jest na niższej pozycji – mówi w rozmowie z Gazeta.pl seksuolożka i psycholożka Patrycja Wonatowska. – Z mojej perspektywy rola, jaką incele sobie narzucają, jest mocno ograniczająca. Gdy dokonujemy wyborów tylko dlatego, że coś wypada, to nie możemy mówić o świadomym wyborze.
– Incel to mężczyzna, który wartościuje kobietę pod względem jej wyborów seksualnych. To osoba, która obwinia kobiety za swoje niepowodzenia, więc w relacji to kobieta ma być osobą poddańczą, dostosowywać się do mężczyzny, do jego potrzeb – dodaje psycholożka.
Incele kwestionują istnienie femcelek. Uważają, że kobiety nie muszą pozostawać w mimowolnym celibacie, że gdyby tylko chciały, mogłyby być aktywne seksualnie. Żyją samotnie, nie mają partnerów seksualnych, ponieważ są wybredne.
– Nie wierzą w istnienie femcelek i twierdzą, że to kompletna bujda. Jednorożec. W ich przekonaniu kobieta zawsze może mieć seks, a jeśli twierdzi inaczej, to znaczy, że ma za wysokie wymagania i pragnie mężczyzny znacznie atrakcyjniejszego od siebie samej, tzw. chada, samca alfa – mówi w rozmowie z natemat.pl dziennikarka Patrycja Wieczorkiewicz, która pracuje nad książką o incelach.
Dziennikarka tłumaczy, że incele nazywają to hipergamią. W pierwotnym znaczeniu hipergamia to poszukiwanie męża o statusie społecznym wyższym od własnego. "Kiedyś rzeczywiście kobiety miały do tego tendencję – nie mogły zakładać kont w banku, pracować, być niezależne, a małżeństwo było właściwie jedyną szansą na społeczny i materialny awans. Dziś wiemy, że hipergamia w tym rozumieniu jest w zaniku – ludzie dobierają się na zasadzie podobieństw, z reguły szukają partnerów i partnerek na swoim poziomie, zarówno pod względem fizycznym, jak i klasowym. (…). Dla inceli hipergamia oznacza przede wszystkim szukanie partnerów o wyższym poziomie fizycznej atrakcyjności. Twierdzą, że tendencja ta dotyczy wyłącznie kobiet. Mężczyźni są mniej wybredni, więc kobietom, nawet przeciętnej urody czy będącym zupełnie poza kanonem, łatwiej o seks".
– W swojej pracy spotkałam różne odmiany incelizmu. Narzucone role pozwalają ludziom w jakiś sposób funkcjonować w relacjach romantycznych. Jeżeli zostało to jasno określone, to rzeczywiście ludziom czasem jest łatwiej. Spotkałam również osoby, które nie mają w sobie gotowości czy też umiejętności wchodzenia w relacje romantyczne czy seksualne – zauważa Patrycja Wonatowska.
Zdaniem seksuolożki, incelka to osoba, która nie może w sposób jawny wyrażać swojej ekspresji seksualnej, więc swoją seksualność oddaje w ręce mężczyzny. Wonatowska zauważa, że dużą rolę w kształtowaniu się różnic między incelami a femcelkami odgrywa wychowanie i kształtowanie postaw od samego dzieciństwa. Kobietom od samego początku narzuca się pozorną odpowiedzialność za większość spraw - rodzinę, dzieci, ich wychowanie, dbanie o domowe ognisko i relacje z bliskimi. Kobietom łatwiej było rezygnować z kontaktów seksualnych, niż mężczyznom. Zawsze potrafiły nadać mniejszy priorytet tym sprawom, tłumacząc sobie, że są istotniejsze sprawy. U mężczyzn wyglądało to inaczej, a ich wzajemne utwierdzanie się w poczuciu zawiedzenia postawą kobiet, doprowadziło do podjęcia dyskusji na temat wagi życia seksualnego w ogólnym ujęciu. A ta jedynie nasiliła ich wrogie nastawienie.
– Chciałabym poznać mężczyznę, który podziela moje zainteresowania, jest zaangażowany w rozmowę, szanuje mnie i moje granice. Cierpliwego i tolerancyjnego, umiejącego mówić o swoich emocjach, nieuzależnionego od porno. Z wyglądu powinien być średnio brzydki. Nie chcę chada, kwadratowe szczęki i "oczy łowcy" sprawiają, że wyglądają jak kosmici – mówi Patrycji Wieczorkiewicz Anne – moderatorka zamkniętej grupy na Discordzie.
Nie można więc postawić znaku równania pomiędzy incelami a femcelkami. Kobiety utożsamiające się z incelizmem na pierwszym planie stawiają potrzebę bliskości, chęć zbudowania wzajemnego zaufania, emocjonalnej więzi. Seks jest w dalszej kolejności. Dla przeciwwagi, w opozycji do czarnej [blackpill - to uznanie, że jakość życia mężczyzny i jego relacji z kobietami zależy od wyglądu, męskiej genetyki i poziomu hormonów płciowych] i czerwonej pigułki [redpill - to konfrontacja mężczyzn z feminizmem. Incele nie tylko wyśmiewają i upokarzają kobiety. Wierzą również, że w naszym społeczeństwie mężczyźni są przez kobiety uciskani] stworzyły ideologię "różowej pigułki" (pinkpill).
Amanda, dziś 22-letnia studentka z Florydy, na forum Reddit, które nazywało się r/Trufemcels trafiła w wieku 18 lat. – Wszystkie byłyśmy brzydkie – mówi dziennikarce "The Atlantic". "Mężczyźni nas nie lubili, nie chcieli z nami być i dobrze było komuś o tym powiedzieć". Dziewczyna wprawdzie nie była bardzo aktywna na forum, ale codziennie czytała posty innych kobiet, które definiowały się jako femcelki, czyli mimowolnie żyjące w celibacie. Narzekały na powierzchowność mężczyzn i przywilej ładnych kobiet oraz dzieliły się swoimi doświadczeniami, jak to jest być uwięzionym w nieatrakcyjnym ciele, co skazywało je na gorszą pozycję w sytuacji romantycznej, społecznej i ekonomicznej.
– Gdy w szkole mówiono: on się w tobie podkochuje, robiono to po, żeby obśmiać tego chłopca – przyznała Amanda dziennikarce "The Atlantic". Kiedy po raz pierwszy usłyszała termin femcel, odczytała go w sposób bardzo dosłowny. – Mimowolnie byłam w celibacie i byłam kobietą. Pomyślałam więc, że mnie to dotyczy - przyznała. I tak o to w internecie znalazła tysiące innych kobiet, które próbowały dowiedzieć się, jak żyć bez romantycznej miłości, którą nasze społeczeństwo uważa za filar szczęścia.
– Mimo że kobiety na forum były dość przygnębione i smutne, dodawały mi otuchy – przyznała dziewczyna. – Okazało się, że są inni ludzie, tacy jak ja. I nie byli wcale tacy dziwni. Byli całkiem normalni.
Gdy Amanda stawiała pierwsze kroki w społeczności femcelek, uwaga mediów skupiła się na ich męskim odpowiedniku. Elliot Rodger w 2014 roku najpierw zamordował nożem trzech swoich współlokatorów, po czym nagrał film, w którym ujawnił powody zbrodni. Uważał, że to kobiety były winne jego niepowodzeniom w relacjach damsko-męskich, wciąż był prawiczkiem, co doprowadzało go do frustracji. Roger w akcie zemsty pojechał do żeńskiego akademika na terenie kampusu Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara. Nie udało mu się dostać do środka, zaczął więc strzelać do przypadkowych osób. Zabił łącznie sześć osób w wieku od 19 do 22 lat, po czym popełnił samobójstwo.
Z publikowanych przez Rogera nagrań na YouTubie wynikało, że był incelem. Tragedia, do jakiej doprowadził, sprawiła, że społeczeństwo zaczęło postrzegać inceli jako realne zagrożenie.
Femcelki unikały i unikają zachowań przemocowych. Skarżyły się na utowarowiony "rynek" randkowy, iluzoryczną "wolność", rozmawiały o zażyciu "różowej pigułki", krytykowały społeczeństwo za mizoginię i lookism, czyli ocenę na podstawie wyglądu. I przede wszystkim za swoje niepowodzenia obwiniały same siebie.
Można się zastanawiać, o jakiej różowej pigułce toczą dywagacje incelki? "Termin 'pinkpill' ma kilka różnych znaczeń – femcelki nie przypisują mu jednoznacznej definicji, jednak trzonem tej płynnej ideologii jest odrzucenie patriarchalnych norm kulturowych, sprzeciw wobec męskiej dominacji i sztucznie kreowanych standardów urodowych, co zwykle wiąże się z krytyką tzw. lookismu (wyglądyzmu), mediów społecznościowych faworyzujących (również poprzez algorytmy) piękno zgodne z owymi standardami oraz aplikacji randkowych. Na stronie ThePinkPill.co znaleźć można wpisy wzywające do kobiecej supremacji, ale też porady dotyczące postępowania z mężczyznami tak, by uniknąć zranienia czy wykorzystania, oraz techniki manipulacji" – tłumaczy Patrycja Wieczorkiewicz w "Krytyce Politycznej".
Incele funkcjonują na skrajnościach - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Patrycja Wonatowska ESB Professional / shutterstock
39-letnia Caitlin nie nazywa siebie femcelką, ale w rozmowie z "The Guardian" przyznaje, że nie uprawiała seksu od prawie ośmiu lat i wątpi, że uda jej się znaleźć partnera seksualnego. – Nie jestem konwencjonalnie atrakcyjna, mężczyźni się mną nie interesują. Nie patrzą na mnie. Jestem po terapii, próbowałam zrozumieć swoje różne mechanizmy, ale randkowanie nie przynosi żadnych efektów. Jest jałowe. Kobieta skarży się, że z wiekiem jest coraz gorzej.
– Czuję dużo złości i bólu, że moje życie skończyło się w ten sposób. Trudno mi poradzić sobie z faktem, że pewnie już nie znajdę partnera. Społeczeństwo to utrudnia, ponieważ po pewnym czasie ludzie mają tendencję do łączenia się w pary i spotykania się w swoim gronie. Życie osób żyjących w pojedynkę staje się jeszcze bardziej samotne - zauważa.
Czy Caitlin rozważa seks bez zobowiązań? Przyznaje, że ma za sobą dwa krótkotrwałe związki, które przypłaciła złamanym sercem. Jest pewna, że przygodny seks nie jest dla niej. - Mężczyźni, którzy nie są w tobą w związku, nie dbają o to, żeby to było przyjemne doświadczenie. Jako kobieta chcę być pożądana, a nie traktowana jak kawałek mięsa - dodaje.
Incelki uważają, że seks z mężczyznami, którzy je lekceważą lub nadużywają, sprawia, że to wybór pomiędzy głodowaniem a jedzeniem zatrutego jedzenia.
– Incelki mają w sobie dużo żalu, nienawiści, dużo skrajnych emocji, które najczęściej są przeżywane w samotności. Osoby te poszukują więc grupy, z którą mogą wymieniać swoje poglądy. Bycie incelem czy incelką to wygodna wersja bycia w jakiejś kontrze – w opozycji. To niedostosowanie się do obecnych realiów. Być może wynika to ze skrzywdzenia, którego incelki mogły doświadczyć we wcześniejszych latach i wcześniejszych związkach, w które wchodziły – zauważa Patrycja Wonatowska.
– Jeżeli osoba permanentnie doświadcza odrzucenia ze strony kobiety czy mężczyzny – to rzeczywiście jest większe prawdopodobieństwo, że dojdzie do nabudowania wrogości i złości w stosunku do tej płci, która powinna okazywać bezpieczeństwo – dodaje.
Psycholożka zauważa, że incelki nienawidzą mężczyzn za zranienie, odrzucenie, doznaną krzywdę. Tu łatwiej wyobrazić sobie powód tej złości. – Femcelki nienawidzą także kobiet. Dlaczego? Za dysponowanie własną seksualnością. Wśród kobiet jest znacznie więcej rywalizacji niż wśród mężczyzn. I tak jak kobieta kobiecie potrafi odbić męża czy wieloletniego partnera, tak też bez trudu może uznać, że nie utrzymuje kontaktów seksualnych z winy innych kobiet (ładniejszych, śmielszych czy po prostu atrakcyjniejszych w jej opinii). Nawet małym dziewczynkom nie wpaja się potrzeby solidarności z innymi dziewczynkami, a to ma swoje konsekwencje w dorosłym życiu – tłumaczy seksuolożka.
– Incelka z jednej strony nienawidzi innych kobiet, które głośno eksponują swoją ekspresję seksualną. Będzie też potępiać odstępstwa, które ona sama sobie narzuciła. W relacjach przyjmie postawę poddańczą, prawo wyboru przekaże innej osobie – dodaje Wonatowska.
– Femcelki gardzą nie tylko mężczyznami – bo uważają, że myślą penisem i chodzi im tylko o seks – ale również niektórymi kobietami. W jednej z angielskojęzycznych społeczności internetowych dla femcelek przeczytałam w regulaminie, że "ku**w nie wpuszczają’". Krytykują kobiety, które zgadzają się na złe traktowanie przez mężczyzn. Incele twierdzą, że faceci, którzy idą do łóżka z brzydszymi od siebie kobietami, psują "rynek seksualny", tudzież "rynek matrymonialny’" - mówi w rozmowie z natemat.pl, Patrycja Wieczorkiewicz.
– Z kolei według femcelek rynek ten rujnują kobiety, które zgadzają się na jednorazową przygodę seksualną, chodzą do łóżka z przypadkowymi mężczyznami i "nie szanują się". Przez to, jak twierdzą, faceci przyzwyczajają się, że wystarczy, by dawali z siebie absolutne minimum. Z tego powodu femcelki gardzą również pracownicami seksualnymi. Nie ufają facetom, ale również innym kobietom. Zwłaszcza transpłciowym - transfobia jest w tym środowisku powszechnym zjawiskiem – kontynuuje wypowiedź Wieczorkiewicz.
Femcelki traktują transpłciowe kobiety jako niebezpiecznych "facetów w przebraniu" i jest to dla nich usprawiedliwienie dla uprzedzeń.
– W tym kontekście pojawia się ważny aspekt – kim jestem – zastanawia się Wonatowska. – Czy jestem prawdziwą kobietą? I kogo można nazwać prawdziwą kobietą. Myślę, że jeżeli w ogóle nienawidzę jakiejś grupy społecznej, to łatwo będzie mi znaleźć kolejne grupy, których zacznę nienawidzić. Te negatywne emocje będą wciąż podsycane i zaowocują skrajnymi zachowaniami. Kim więc byłaby prawdziwa kobieta? To osoba, która w jakimś stopniu "się szanuje". Kobieta, która wie, jak o siebie dbać, która nie sypia ze wszystkimi, itd. Spojrzenie na kobietę jedynie przez pryzmat seksualności i liczby jej partnerów seksualnych – jest zakłamaniem i zakrzywieniem świata i rzeczywistości.
Wonatowska dodaje: – Obawiam się więc, że w tej złości i frustracji można w pewnym stopniu się zatracić. Co więcej, ta frustracja będzie się potęgować, a taka osoba sama siebie skazuje na samotność. Będzie próbowała racjonalizować swoją sytuację, mówiąc, że przecież to społeczeństwo jest złe, a nie ona. Będzie to jednak piękna przykrywka do tego, aby zakryć swoją pustkę. Mogą też podejmować działania zastępcze, angażować się w jakąś społeczność. Zastanowiłabym się, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego wciąż pozostaję sama? Czy mam w sobie gotowość, żeby podjąć pracę nad sobą? Czy ta moja złość rzeczywiście jest aż tak silna?
– Poświęcenie się jakiejś idei, która opiera się na założeniu, że mamy wroga, z którymi musimy walczyć, już samo w sobie jest zagrażające. Nie od dziś wiemy, że złość niczemu nie służy. Podczas terapii można przyjrzeć się zranieniom, spróbować je pozaklejać i zobaczyć, że w naszym życiu wcale nie musi być aż tak dużo złości czy żalu. Pracując na terapii zaczynamy się uczyć spojrzenia z innej perspektywy. Może wtedy się okazać, że relacje z ludźmi wcale nie są zagrażające – zachęca do innego spojrzenia na siebie i relacje z innymi psycholożka.
'Nie jestem konwencjonalnie atrakcyjna, mężczyźni się mną nie interesują. Nie patrzą na mnie' - powiedziała 'Guardianowi' Caitlin True Touch Lifestyle / Shutterstock
Incelki krytykowane są także za mizonadrię. – Mizoginia to ideologia, w której kobiety są postrzegane jako przedmioty, bez takich samych praw jak mężczyźni. Mizoandria jest w większości reakcją na mizoginię. Nie powinniśmy wkładać wszystkich mężczyzn do jednego worka, ale jednocześnie trudno jest krytykować kobiety, które mają negatywne doświadczenia – zauważa w rozmowie z "Guardianem" Silva Neves, psycholożka i seksuolożka pracująca w Wielkiej Brytanii.
– Kobiety, które definiują siebie jako incelki częściej dewaluują siebie niż innych. To jeden z powodów, dla których chciałyby odejść od terminu "femcelka". Kiedy kobiety mówią o sobie, że są ułomne, stają się częścią tego, kim są i jak określają je mężczyźni. Trudniej wtedy przezwyciężyć swoje słabości – tłumaczy.
Neves zachęca, aby przestać obserwować profile instamodelek, ale otworzyć się na działania osób, które wymykają się z kanonów piękna. Wymienia takie postaci jak Lizzie Velasquez, która była prześladowana z powodu wrodzonej choroby czy Katie Piper, która w 2008 roku na jednej z ulic w Londynie została oblana kwasem siarkowym przez mężczyznę działającego na zlecenie jej byłego chłopaka – Zachęcałabym kobiety do obserwowania tych osób – mówi Neves, po czym dodaje: – Możesz poddać się operacji lub zmienić wygląd, ale pamiętaj, że twoja samoocena nie powinna być uzależniona od tego jak wyglądasz.
Amanda, która wciąż utożsamia się z femcelkami, nie chce być nakłaniana do sztucznej wiary w siebie i wmawiania sobie, żeby czuła się piękna, choć jest to dalekie od prawdy. – Wolę mówić o sobie, że jestem brzydka, a nie próbować przekonywać samą siebie, że jestem ładna – powiedziała.
Caitlin ma inną strategię. Przyznaje, że stara się szukać alternatyw dla relacji damsko-męskich. Oprócz wzmacniania poczucia własnej wartości, otwiera się na nowe aktywności i szuka kontaktu z innymi kobietami. – Kobiety żyjące w mimowolnym celibacie radzą sobie ze swoim gniewem i bólem, rzucając się w wir pracy, życia i zdrowych społeczności, w których celebrowane jest samotne życie - zauważa.
***
Podczas pracy nad tekstem korzystałam z "The Atlantic", Elle, PinkPill,com, "The Guardian", Krytyki Politycznej i portalu natemat.pl.