Ostatnio przeczytałam list "Za brak dezodorantu i niemycie się powinny być mandaty. Latem na mieście trudno wytrzymać". Chcę powiedzieć, że całkowicie zgadzam się z jego autorką, bo latem w komunikacji miejskiej z tego powodu naprawdę trudno jest wytrzymać. Ostatnio, jak kobieta podniosła rękę nade mną w autobusie, to myślałam, że z miejsca wysiądę. Niektórzy chyba regularnie zapominają o istnieniu wody, mydła i dezodorantu...
Jednak brak higieny to nie jedyny działający na nerwy element poruszania się środkami komunikacji miejskiej. Czy tylko ja mam wrażenie, że ludzie w komunikacji miejskiej nie potrafią się zachować? Jak nie sztuczny tłum przy drzwiach, to głośne rozmowy telefoniczne, a latem ten uderzający brak higieny. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, jednak osób, których zachowanie działa na nerwy jest każdego dnia zaskakująco dużo.
Szału dostaję, jak wchodzę do autobusu lub tramwaju, a przy drzwiach stoi tłum ludzi, choć dalej jest pełno wolnego miejsca. Niektórzy z kolei mają tendencję do rozsiadania się na kilku siedzeniach, na których rozkładają swoje torby z zakupami... Co tam inni pasażerowie, przecież reklamówki nie mogą leżeć na podłodze. Jeszcze inni zachowują się jakby byli w komunikacji sami. Rozmawiają przez telefon tak głośno, że słyszy ich pół autobusu lub cały wagonik metra - ludzie, nikt nie chce słuchać szczegółów z waszego życia! No i jeszcze jedna kwestia. Niektóre osoby wchodząc do metra, autobusu lub tramwaju zachowują się, jakby nagle przestały widzieć, co się wkoło nich dzieje. Nie ustąpią miejsca kobiecie w ciąży lub starszej pani, nie zareagują gdy coś się dzieje...
Ile ludzi, tyle zachowań w komunikacji miejskiej... Ale czy naprawdę nie da się inaczej? Przecież wtedy każdemu z nas jechałoby się lepiej.
Renata.
***
Wasze historie są dla nas ważne. Czekamy na listy i komentarze. Piszcie do nas na adres: kobieta@agora.pl. Najciekawsze listy opublikujemy.